Jenny Bryant Miłość i uprzedzenie 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak to będzie wyglądało. - Siedziałabym co prawda tyłem do
drzwi, ale majÄ…c obrotowy fotel mogÄ™ siÄ™ w każdej chwili od­
wrócić w stronę wchodzącego pacjenta. A jego krzesło, zamiast
po drugiej stronie biurka, stałoby obok, pozwalając na bliski
kontakt z chorym.
Lewis zmierzył ją uważnym wzrokiem.
- Czy dobrze się pani zastanowiła? Czy to rozsądne?
- Nie bardzo rozumiem.
- Widzi pani - zaczął z wyrazem poważnego zatroskania -
zdarzają się czasem niebezpieczni pacjenci, przy których lekarz
może potrzebować fizycznej osłony. Czy w poprzedniej pracy
nie spotkała się pani z takimi przypadkami?
- No tak, ale chyba nie tu! Jak można porównywać Dynas
z podejrzanymi dzielnicami w wielkich miastach?
- To nie żarty - zapewnił ją Lewis. - W dzisiejszych czasach
praca lekarza wszędzie niesie pewne ryzyko. Czy Trefor pani nie
uprzedził?
- Owszem, mówił, że w Dynas zaszły poważne zmiany, no
MIAOZ I UPRZEDZENIE
45
i ostrzegał, żebym nie chodziła sama po nocy. Ale nie bardzo się
tym przejęłam.
- A szkoda - odparł z odcieniem irytacji. - Mnie nie przy-
szÅ‚oby do gÅ‚owy rezygnować z elementarnej bariery bezpieczeÅ„­
stwa, jaką w razie czego może stanowić nawet zwyczajne biurko.
- Czy kiedykolwiek spotkał się pan osobiście z atakiem ze
strony pacjenta? - zdumiała się Eryl.
- Na szczęście nie, ale w Pandy mieli parę nieprzyjemnych
sytuacji. MiÄ™dzy innymi kradzieże leków, zwÅ‚aszcza narkoty­
ków. Na pani miejscu nie ruszałbym biurka, choćby po to, żeby
utrudnić dostęp do szafki z lekami.
Ten argument trafiÅ‚ Eryl do przekonania. PostanowiÅ‚a, przy­
najmniej na razie, nie przestawiać mebli.
- Dobrze - odparła. - Jeszcze się nad tym zastanowię.
- OczywiÅ›cie. Decyzja należy do pani. ApelujÄ™ jednak o ostroż­
ność i proszę, na litość boską, pamiętać o dzwonku alarmowym,
który znajduje się tu, na skraju biurka - dodał pogodniejszym tonem.
Na odchodnym zaś rzucił z uśmiechem: - Za nic w świecie nie
chcielibyśmy stracić tak obiecującej siły medycznej.
Zaraz po odejÅ›ciu Lewisa w gabinecie zjawiÅ‚a siÄ™ Betty Wil­
liams, przynosząc karty pacjentów Eryl.
- Ułożyłam je w kolejności zgłoszeń - wyjaśniła. - Dane
pierwszego pacjenta są na wierzchu. Widzę, że biurko zostało na
swoim miejscu - dodała. - Czy doktor Caswell też nie zdołał go
ruszyć?
- Nie, z pewnością by sobie poradził, ale przekonał mnie, że
powinno zostać tu, gdzie jest.
- Aha! - zawołała kobieta, uśmiechając się z przekąsem. -
To do niego podobne. Nasz kochany Lewis jak zwykle postawił
na swoim.
- I miał rację - powiedziała Eryl, która wyczuła lekką kpinę
w głosie urzędniczki i uznała za stosowne stanąć po stronie kolegi.
- I pani tak po prostu ustąpiła?
46 MIAOZ I UPRZEDZENIE
Eryl obrzuciła Betty Williams uważnym wzrokiem. Pewna
ostrość, którą oceniła jako potencjalnie przydatną w kontaktach
z kłopotliwymi pacjentami, tym razem mniej przypadła jej do
gustu.
- Powiedziałam, że miał rację, a teraz będzie pani łaskawa
poprosić pierwszego pacjenta! - rzekÅ‚a ostro, ostrzej niż należa­
ło, zwłaszcza w pierwszym dniu pracy, ale trudno.
Pierwsza pacjentka, niejaka pani West, cierpiaÅ‚a na poważ­
ne dolegliwości wieku przejściowego. Proponowano jej kurację
hormonalną. Według informacji zawartych w dokumentach, pani
West chętnie poddałaby się kuracji, gdyby nie sprzeciw męża,
który, jak zanotowano, nie ufał  tym nowomodnym wymysłom".
- Czy życzy pani sobie, żebym osobiÅ›cie z nim porozmawia­
ła? - zaproponowała Eryl.
- Bo ja wiem... No, może tak - odparła kobieta, niepewnie
zerkajÄ…c ku drzwiom.
- Czy mąż jest w poczekalni? - spytała Eryl, mając nadzieję,
iż uda się od razu przeprowadzić rozmowę.
- Ach, nie! Przyszłam sama. Nie ma go tu.
Mówiła łamiącym się głosem i wyglądała na wystraszoną.
Może boi się męża, pomyślała Eryl; muszę się z nim koniecznie
zobaczyć. Postara się go przekonać, że taka kuracja stanowi
najlepsze lekarstwo na nękające żonę dolegliwości, a przy okazji
być może odkryje ich gÅ‚Ä™bsze zródÅ‚o. WiedziaÅ‚a bowiem z do­
świadczenia, że podobnie zachowujące się pacjentki okazywały
się niejednokrotnie ofiarami brutalności mężów.
- Naprawdę chciałabym z nim porozmawiać - powiedziała
Å‚agodnie.
- Niech bÄ™dzie, skoro pani tak uważa. Postaram siÄ™ go na­
mówić - rzekła niezbyt pewnie pani West i Eryl postanowiła ją
przycisnąć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl