[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nać. Obo je pod ję li zo bo wią za nie, on do trzy mał umo wy. Czas naj wyż szy, aby ona
zro bi ła to samo i prze sta ła ma rzyć o wiel kim uczu ciu, któ re go nikt jej ni g dy nie
obie cy wał.
Nie wszyst kim przy da rza się do zgon na mi łość. Ni g dzie nie jest po wie dzia ne, że
jej się przy da rzy.
 To wa sze nie po ro zu mie nie chy ba nie do ty czy ło dzie ci, co?
Dan nie po krę ci ła nie pew nie gło wą. Nie uży li pre zer wa ty wy. Teo re tycz nie mo gła
zajść w cią żę. Za la ła ją fala cie pła. Gdy by uro dzi ła dziec ko, ła twiej by ło by jej znieść
cią głą nie obec ność męża w domu. Mat ka wy cho wa ła ją bez ni czy jej po mo cy. Ona
też da ła by radę sa mot nie wy cho wać dziec ko.
Dziw ne, że wczo raj w ogó le o tym nie po my śla ła. Dziś wie dzia ła po nad wszel ką
wąt pli wość, że ich mał żeń stwo po zo sta nie kon trak tem. Trud no. Z uwa gi na mat kę
przy wo ła ła uśmiech na twarz.
 Opo wiedz mi o swo im rej sie.
Pod czas lun chu mat ce usta się nie za my ka ły, Dan nie też za bie ra ła głos, ale na wet
gdy by ktoś da wał jej mi lion do la rów, nie by ła by w sta nie po wie dzieć, o czym roz ma -
wia ły. Na szczę ście te mat męża i mał żeń stwa nie wró cił: to by na pew no za pa mię ta -
ła.
Leo nie za dzwo nił ani nie przy je chał do domu na ko la cję. Wszedł do sy pial ni
o dzie sią tej, kie dy Dan nie szy ko wa ła się do snu. Przyj rza ła mu się uważ nie, z tę sk -
no tą w oczach, szu ka jąc w jego twa rzy i ru chach wska zó wek zdra dza ją cych, w ja -
kim jest hu mo rze.
 Cześć  po wie dzia ła, ga sząc te le wi zor, w któ ry tępo wpa try wa ła się od go dzi ny.
 Jak ci mi nął dzień?
 Do brze. Mam coś dla cie bie.
Pod szedł do łóż ka i wrę czył jej nie du żą srebr ną to reb kę. Dan nie wy ję ła ze środ ka
małe kwa dra to we pu de łecz ko. Unio sła po kryw kę. Na tle gra na to we go ak sa mi tu po -
ły ski wa ły bry lan to we kol czy ki.
Ogar nę ła ją złość. Mia ła wra że nie, że pu de łecz ko pa rzy ją w dłoń. Nie wie le my -
śląc, rzu ci ła je na szaf kę noc ną.
 Po dzię kuj ode mnie pani Gor don. Ma do sko na ły gust.
Twarz Lea stę ża ła.
 Sam je przez go dzi nę wy bie ra łem. Są po dzię ko wa niem za przy ję cie. Spi sa łaś się
fan ta stycz nie. Po wi nie nem był ci to wcze śniej po wie dzieć.
 Prze pra szam  szep nę ła gło sem peł nym skru chy. Ostat nio plo tła, co jej śli na na
ję zyk przy nie sie. Gdzie się po dzia ła uprzej ma kul tu ral na mło da dama, któ rą Eli se
stwo rzy ła?  To było pod łe z mo jej stro ny.
 Ale uspra wie dli wio ne.  Leo nie od ry wał od niej wzro ku.  Prze pra szam za swo -
je po ran ne za cho wa nie. Było o wie le bar dziej pod łe.
Za nie mó wi ła. I do brze, bo za mie rza ła go spy tać, dla cze go wy biegł. Ale gdy by
chciał, to sam by jej po wie dział. Nie waż ne. Grunt, że prze pro sił. Mało tego, ku pił
pre zent.
Się gnął po pu de łecz ko i jesz cze raz jej wrę czył.
 Bę dziesz je no si ła? Je śli ci się nie po do ba ją, od dam je do skle pu.
Na jego twa rzy po ja wił się wy raz tkli wo ści. Da jąc kol czy ki, Leo chciał ją prze pro -
sić, a jed no cze śnie po dzię ko wać. Chciał spra wić jej przy jem ność. Znów za mą cił jej
w gło wie.
 Bar dzo mi się po do ba ją.  Wpię ła je do uszu.  I co? Aad nie?
 Prze pięk nie.  Po wiódł spoj rze niem po jej cie le. Na uszy na wet nie spoj rzał.
Wi dzia ła pło mień w jego oczach. Pra gnął jej. Hm, po wie dział, że sam wy bie rał
kol czy ki. Cie ka we, co się za tym kry ło? Pew nie sam nie wie dział.
Od rzu ci ła koł drę i za czę ła prze su wać się w jego kie run ku. Pa trzył na nią, go tów
do uciecz ki. Za nim się na nią zde cy do wał, chwy ci ła go za kla py ma ry nar ki. Bez sło -
wa ścią gnę ła mu ją z ra mion, po czym za bra ła się do roz wią zy wa nia kra wa ta.
 Da niel lo&  za pro te sto wał ci cho i cof nął się cen ty metr lub dwa.  Te kol czy ki to
nie& Ja nie&
 Ciii, wiem  szep nę ła, do ty ka jąc biu stem jego tor su.
Po krę cił gło wą.
 Nie ocze ku ję sek su w za mian za bi żu te rię.
 A ja nie ocze ku ję bry lan tów w za mian za seks  od rze kła.  Sko ro to usta li li śmy,
przy tul mnie. Po ca łuj.
Za mknął oczy i z tru dem prze łknął śli nę. Od czy ta ła to jako od po wiedz twier dzą -
cą: tak, ma na nią ocho tę. Wię cej nie było jej trze ba. Bez zbęd nych słów zdar ła
z nie go ubra nie. On ścią gnął z niej pi ża mę. Sple ce ni w uści sku opa dli na łóż ko. Ca -
ło wał ją dłu go i na mięt nie. Tak, to był ten męż czy zna, któ ry tu lił ją pod czas snu.
Ten, któ ry chwi lę przed wy try skiem wy szep tał  Dan nie .
Ani przez mo ment nie wąt pi ła, że tak bę dzie, że ich cia ła i ge sty wy ra żą wię cej,
niż oni mo gli by wy ra zić sło wa mi. Cia ło Lea mó wi ło o do bro ci, o wraż li wo ści, o pra -
gnie niu bli sko ści.
Pa trząc w błę kit ne oczy męża, po czu ła dziw ne ukłu cie w brzu chu. Sta ra ła się je
zi gno ro wać, lecz ono raz po raz wra ca ło. Na gle zo ba czy ła dziec ko Lea w swo im ło -
nie. Zo ba czy ła, z jaką czu ło ścią Leo na nie spo glą da.
Prze ra zi ła się. Co bę dzie, je śli się za ko cha, a on całe ży cie bę dzie chciał spę dzić
w pan ce rzu pra co ho li ka?
Puk, puk, puk.
Leo za mru gał i pod niósł wzrok. Wska zu jąc gło wą na ekran lap to pa, na któ rym
wid nia ły in for ma cje do ty czą ce fir my Ma ster mind Me dia, Dax jesz cze kil ka razy po -
stu kał dłu go pi sem w blat sto łu.
 Sta ry, skup się  po pro sił, marsz cząc brwi.  Prze dłu ży li ter min do pół no cy. Czas
pły nie. Mia łeś po wie dzieć, co ci się nie po do ba w pa ra gra fie dru gim.
To, że mu szę tu sie dzieć za miast być w łóż ku z moją żoną, od parł w my ślach Leo.
Od wpół do pią tej, z krót ką prze rwą na kur cza ka po chiń sku, roz kła da li ofer tę na
czyn ni ki pierw sze, ana li zu jąc ją zda nie po zda niu.
Leo spoj rzał ukrad kiem na ze ga rek. Do cho dzi ła dzie wią ta. Gdy by wy szedł z biu -
ra, mógł by być w domu już za dwa dzie ścia mi nut. Za szes na ście, gdy by nie prze -
strze gał ogra ni czeń pręd ko ści. Po dro dze mógł by wy słać Da niel li ese me sa, że już
je dzie. Może po wi ta ła by go ubra na je dy nie w kol czy ki z bry lan tem.
Tym pre zen tem chciał jej tyl ko po dzię ko wać, ale coś się sta ło. Sam do koń ca nie
wie dział co. Nie za mie rzał znów się z nią ko chać, a przy naj mniej nie tak szyb ko po
ostat nim ra zie. Wciąż usi ło wał od zy skać nad sobą kon tro lę, ja koś za pa no wać nad
sy tu acją. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl