[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- O co ci chodzi?! - wrzasnÄ…Å‚em zrzucajÄ…c kosz.
- Powiedziałeś Rafałowi!
- Co mu powiedziałem?!
Dziewczyny idąc do drzewek z ciekawością oglądały się w naszą stronę.
- Rafał w południe wrócił z Sobieszewa, wziął mnie na bok i powiedział, że jakiś
Arek mnie szuka. Rozpytywał chłopców o ładną dziewczynę, to znaczy o mnie.
Podobno obiecywał pomoc w odnalezieniu mnie. O co może chodzić?
- Arek cię szuka - powstrzymywałem śmiech. - Ciekawe, jak dyrektor Ciupaciński
poradzi sobie z twoim Romeo?
97
- O czym ty mówisz?
- Słyszałem, że z dużym zaangażowaniem szukasz sobie pracy.
- Co masz na myśli? - Magda stała podpierając się pod boki.
- Kolacyjki z panem dyrektorem.
- Zazdrośnik! - krzyknęła mi w twarz. - Podobno już nie jesteśmy parą, więc po co te
sceny?!
- Nigdy nie byliśmy parą - zauważyłem.
- I całe szczęście! Nic dziwnego, że jesteś starym kawalerem, bo z tobą nie da się
normalnie żyć! Tak, rozmawiam o pracy, a ty od razu wyobrażasz sobie nie wiadomo
co!
- Nie wypominaj mi starokawalerstwa, bo sama popadniesz w staropanieństwo.
- Ho, ho! - Magda pokręciła głową. Podniosła kosz i ruszyła do wyjścia. - Czemu
grozi mi staropanieństwo? - zapytała zatrzymując się w progu kantorka.
- Nieprędko znajdziesz dostatecznie tolerancyjnego partnera.
- Wystarczy, żeby mnie kochał i miał do mnie zaufanie - Magda wygłosiła swój
manifest i wyszła.
Zbiór czereśni trwał do siedemnastej. Wypłaciłem dziewczętom ich należność i
załadowałem skrzynki do samochodu. Musiałem się pospieszyć, by zdążyć rozwiezć
towar po lokalach. Na szczęście zdołałem wrócić na dziewiętnastą trzydzieści. Umyłem
się, przebrałem w letnią lnianą marynarkę i przypomniałem sobie o mapach od Rafała.
Zszedłem do kantorka, ale gazety z mapami już nie było na półeczce pod blatem.
Byłem tym przybity, ale podejrzewałem, że to Magda zabrała mapy. W końcu, kiedy tu
przyszła, mogła zobaczyć, że coś chowam do gazety. Powędrowałem do pana
Klemensa.
- Mogę na wieczór pożyczyć samochód? - poprosiłem go.
- Mam dla ciebie coś lepszego - uśmiechnął się. - Od razu pomyślałem, że
młodzieniec na randkę nie może iść na piechotę czy jechać na rowerze - zadowolony
wskazał na coś przykrytego brezentem, stojącego na podwórku.
Po kształcie rozpoznałem, że to jest motocykl, ale podnosząc zasłonę nie
spodziewałem się, że to będzie wspaniałe BMW z lat pięćdziesiątych.
- Przyjechałem na nim z Niemiec w 1958 roku - wyznał pan Klemens.
98
ROZDZIAA DWUNASTY
KOLACJA Z MARGERIT * WIECZÓR NA PLA%7Å‚Y * ZAINTERESOWANIA
DZIENNIKARKI * UCIECZKA KACPRA * RAJD TERENOWY * AREK W
SOBIESZEWIE
Motocykl był piękny, klasyczny w kształcie, z wysmakowanymi chromowaniami.
Basowy dzwięk silnika nie był natrętny, ale od razu było wiadomo, że to maszyna z
charakterem. Kiedy usiadłem na motorze poczułem, że jest jak dobrze wyszkolony
rumak, pewnie trzymający się ziemi, silny i szybki. Można się w nim było zakochać od
pierwszej jazdy. Założyłem kask, skinieniem głowy podziękowałem panu Klemensowi
i wyjechałem na asfaltówkę na wale. To było cudowne uczucie móc tak jechać
rozkoszując się szumem wiatru, pomarańczową kulą słońca nad horyzontem i pustą
drogą. Tak jak przypuszczałem, motocykl był doskonały, świetnie kładł się w zakręty,
a przyspieszał jakby od niechcenia, początkowo wolno, by po chwili nagle gnać, ile
tylko było mocy w silniku.
Dojechałem do miejsca, gdzie szosa oddalała się od nurtu Wisły. Tuż za łukiem
drogi przyhamowałem, bo na poboczu stało ciemnogranatowe audi. Czterech
młodocianych osiłków otaczało jakiegoś chłopaka. Na moment ryk BMW odwrócił
uwagę czwórki i wtedy ten piąty skoczył w krzaki i uciekł. Przejechałem wolno koło
samochodu starając się zapamiętać numer rejestracyjny i twarze młodzieńców.
Nie wyrażały one niczego prócz buty i niemego pytania: Chcesz, żebyśmy cię
obili? . Złościło mnie, że nie było żadnej siły, która by spacyfikowała takie
towarzystwo. Miałem nadzieję, że chłopak, którego otaczali, uciekł im na dobre.
To wydarzenie zepsuło mi humor. Nie byłem do końca pewny, ale wydawało mi się,
że tym chłopaczkiem, który uciekał, był Kacper. Wolno jechałem i w lusterku
zobaczyłem audi. Mógłbym im uciec, ale wolałem ich przepuścić. Audi z głośnym
rykiem silnika zrównało się ze mną. Wszyscy osiłkowie zwrócili twarze w moją stronę.
Udawałem, że tego nie widzę. Pasażer siedzący z przodu powiedział coś do kierowcy i
wskazał na przydrożne lipy. Szosa między drzewami zwężała się i wyczułem, co
szykują mi młodzieńcy z audi. Lekko podkręciłem manetkę gazu.
Rozległ się ryk jakbym chciał przyspieszyć, a BMW szybciej potoczyło się do
przodu. Audi uczyniło to samo. Kiedy byliśmy kilka metrów od lip, przyhamowałem
stając na przednim kole. W tym samym momencie kierowca audi wykonał ruch jakby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]