[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opartego nie na emocjach, a na zdrowym rozsądku. Małżeństwo będące dobrym intere-
sem pod względem ekonomicznym. Związek wyprany z emocji. Tylko coś takiego brał
pod uwagę.
Muzyka nagle się zmieniła; organista zasygnalizował pojawienie się panny młodej,
grając pierwsze takty marsza Mendelssohna.
- Piękna - powiedział pan młody.
Yannis odwrócił się, spojrzał i na chwilę serce mu zamarło.
- Rzeczywiście - usłyszał słowa wydobywające się z jego ust, wiedział jednak, że
obaj mają na myśli dwie różne kobiety.
Oczywiście dostrzegł to, że Sienna wygląda wspaniale. Miała wysoko upięte rude
włosy oraz migoczący diadem podtrzymujący przezroczysty, koronkowy welon, spod
którego przebijał jej promienny uśmiech. Była uosobieniem szczęśliwej kobiety, idącej
ku ukochanemu mężczyznie, którego zaraz poślubi.
Jednak to widok Marietty, która szła u boku panny młodej, przyprawił go o szyb-
sze bicie serca. Jej sukienka była podobna do kreacji Sienny, lecz uszyta ze złotego ma-
teriału, który odbijał słońce wpadające przez barwne witraże, dzięki czemu wyglądała jak
żywe dzieło sztuki.
Yannis zastanawiał się, kiedy ta nastolatka przeobraziła się w syrenę? Boską uwo-
dzicielkę... Zdał sobie sprawę, że miała to w sobie już trzynaście lat temu, kiedy tamtej
nocy doprowadziła jego krew do stanu wrzenia, którego już nigdy potem nie doświadczył
przy żadnej, nawet najseksowniejszej kobiecie.
R
L
T
Szła w stronę ołtarza, a raczej płynęła w powietrzu niczym piękne przywidzenie.
Miała ciało, które zostało stworzone po to, by dostarczać zmysłowej rozkoszy. To ciało,
nieco mniej dojrzałe, tamtej nocy, dawno temu, podała mu na tacy. Nie było dnia w jego
życiu, żeby nie żałował swej decyzji.
Podeszła bliżej i uniosła ku niemu błękitne oczy, w których kłębiły się trudne do
rozszyfrowania pytania i uczucia. Zauważył, że przeszedł ją lekki dreszcz. Z trudem od-
wróciła głowę, by posłać serdeczny uśmiech swemu bratu, który nadal wpatrywał się jak
zahipnotyzowany w swoją wybrankę. Yannis poczuł w sercu ukłucie zazdrości. Ta reak-
cja go zaskoczyła. To nie miało sensu! Był zazdrosny o to, że uśmiechnęła się do swego
brata, a nie do niego? Może to i dobrze, pomyślał po chwili. Przecież za nic w świecie
nie byłby w stanie odwzajemnić uśmiechu. Wreszcie Marietta stanęła z boku, robiąc
miejsce dla Sienny.
Ona nie ma prawa tak na mnie działać! - protestował w myślach Yannis. A jednak
pociły mu się ręce, miał nieregularny puls i z trudem łapał w płuca powietrze. Nagle z
bólem uświadomił sobie, że jej pragnie. Piekielnie jej pragnie!
Dziś w nocy miał jedyną szansę, by dostać to, co - po całej krzywdzie, którą wy-
rządziła mu ta kobieta - mu się należało. Chciał wreszcie wyrównać z nią rachunki.
Sto thiavolo, to właśnie uczyni!
R
L
T
ROZDZIAA TRZECI
Po ceremonii ślubnej, która przebiegła bez zakłóceń, przyszedł czas na przyjęcie
weselne. Było o wiele większe i bardziej wystawne niż wczorajsza próba generalna.
Dziwnym trafem gdziekolwiek się udała w tej ogromnej sali balowej, Mariettę prześla-
dował wzrok Yannisa, na który co chwila natrafiała, rozglądając się dookoła.
Było tak od momentu, gdy odeszła od ołtarza. Z całych sił usiłowała patrzeć na
Rafe'a i Siennę lub zgromadzonych gości, lecz jakieś przyciąganie, z którym nie potrafiła
wygrać, kazało jej raz po raz spoglądać w kierunku Yannisa - nie spuszczał z niej wzro-
ku. A to, co dostrzegała w jego oczach, przyprawiało ją o ciarki i przeszywało do szpiku
kości.
Nadal był na nią zły. To emanowało z jego nerwowych ruchów, jego sztywnej po-
stury, bezustannie napiętych mięśni twarzy i ciała. Lecz jednocześnie teraz z jego oczu
biła jakaś nowa, nieznana jej wcześniej energia. Jakiś wewnętrzny głód, który przerażał
ją swoim natężeniem. Pożądanie, którego była obiektem.
Kolejny raz z trudem, a nawet dziwnym bólem, oderwała od niego wzrok i ruszyła
do stolika z przekąskami. Jeszcze tylko kilka godzin - myślała, chwytając szklankę z ga-
zowaną wodą cytrynową. Schłodzony napój niemal syknął w zetknięciu z jej rozpaloną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]