0058.Cajio Linda Anioł ziemi 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Milesowi prawie było go żal. W gazetach leżących na stole
konferencyjnym pełno było wiadomości na temat ataku Byrne'a
na prasÄ™ i telewizjÄ™ podczas spotkania. Jeszcze gorsze byÅ‚y na­
grania video, łącznie z telewizyjnym reportażem, ukazującym
jego wystąpienie. Catherine i Miles stracili niezłe widowisko.
Cathenne siedziała naprzeciw niego, stonowana i cicha, lecz
prześliczna w jasnozielonym kostiumie.  Tylko ona może nosić
oficjalnie stroje w pastelowych kolorach" - pomyślał. Wiedział,
że byÅ‚a zdenerwowana i niepewna swojej przydatnoÅ›ci na stano­
wisku prezesa Wagner Oil. Lecz on był pewien i nigdy jeszcze
nie był z niej tak dumy, jak teraz. Walczyła z nim na każdym
kroku, lecz to siÄ™ skoÅ„czyÅ‚o i teraz należaÅ‚a do niego. Wciąż je­
szcze czuÅ‚ siÄ™ ogÅ‚uszony, jak po silnym ciosie w gÅ‚owÄ™, lecz jed­
nocześnie kamień spadł mu z serca. Catherine była wyjątkową
kobietę. Miles zrozumiał, że zawsze ją kochał dopiero w chwili,
gdy jej to powiedział.
Zebrani patrzyli na niego wyczekujÄ…co. On i Catherine spÄ™­
dzili dwa dni, przeprowadzajÄ…c w oddzielnych pokojach rozmo­
wy z krewnymi i namawiajÄ…c ich na to spotkanie. Wszyscy
149
chcieli, aby było ono krótkie, lecz owocne. Będąc dyrektorem,
który zwołał zebranie, Miles odchrząknął i dokonał otwarcia.
- Jest oczywiste, że nie możemy zarzÄ…dzać Wagner Oil w do­
tychczasowy sposób. Musimy zmienić taktykÄ™ i sposoby robie­
nia interesów i potrzebujemy kogoś, kto zna się na tym - zaczął.
- To jest oczywiste już od dÅ‚uższego czasu - powiedziaÅ‚ oj­
ciec Catherine.
Miles ukrył krzywy uśmieszek. Kiedy ten mężczyzna już na
coś się zdecydował, to robił to rzetelnie. Nie był wciąż jeszcze
przekonany, że jego własna córka jest najlepszą kandydatką, lecz
był przekonany, że to bank pociąga za sznurki.
- Stracimy na tym - powiedział Byrne, uderzając pięścią
w stół.
- Już wiele straciliśmy - odparła chłodno Catherine.
- A Wagner Oil nie może sobie pozwolić na większe straty -
dodał Miles, zwracając się do Byrne'a: - Przykro mi, Byrne, ale
nie mam innego wyboru, jak tylko zgłosić twoją rezygnację.
- Nie! Nie! - zawołał Byrne, waląc w blat rękami.
- Tak będzie dla ciebie najlepiej - powiedziała współczująco
Sylwia. - Sam wiesz, że mamy kłopoty, a my wiemy, że chcesz
jak najlepiej dla firmy.
- Po prostu zazdroÅ›cicie mi, ponieważ to nasz ojciec powie­
rzyÅ‚ mi to stanowisko. - Oczy Byrne'a ciskaÅ‚y bÅ‚yskawice. - Za­
wsze mi zazdrościliście.
Miles potrząsnął głową.
- Allan nie był moim ojcem, Byrne. Mnie to nie dotyczy. A to
ja zgłaszam twoje usunięcie ze stanowiska w radzie.
Odezwało się kilka głosów. Miles odetchnął z ulgą, ciesząc się,
że było ich więcej niż jeden. Za to pózniej będzie mniej animozji.
- Wszyscy za? - spytał.
Wniosek przyjÄ™to zdecydowanie i prawie jednomyÅ›lnie. Byr­
ne oklapł jak przekłuty balon. Nikt nie patrzył na niego. Nikt nie
wyrzekł słowa. Byrne wstał i opuścił salę, w końcu zyskując tym
uznanie, którego tak potrzebował będąc prezesem. Miles wie-
150
dział, że było to jedyne rozwiązanie, a mimo to nie mógł pozbyć
siÄ™ uczucia winy.
Catherine siedziała smutna, więc uśmiechnął się do niej, aby
podnieść na duchu. Ku swemu zdziwieniu dojrzał w jej oczach
Å‚zy. RozumiaÅ‚, że caÅ‚a ta historia mogÅ‚a jÄ… martwić, lecz nie spo­
dziewał się takiej reakcji. Nie mógłby znieść, gdyby obciążyła
go winą za to, co się stało.
- Wuj Byme będzie nadal otrzymywał swoją pensję, odsetki
od kapitału oraz udziały w zyskach - powiedziała Catherine.
- Zgoda - przytaknÄ…Å‚ Miles.
 Zaraz się okaże, czy zrujnowałem sobie życie" - pomyślał,
stwierdzając, że nadszedł czas na ogłoszenie nominacji.
Otworzył usta.
- Proponuję Sylwię na stanowisko prezesa - usłyszał nagle.
Miles oniemiał; to nie był jego głos, a imię też nie było takie,
jakie miaÅ‚ zamiar wypowiedzieć. Propozycja wyszÅ‚a od Catheri­
ne. Poczuł, że robi mu się zimno,
- Popieramy wniosek! - odezwały się szybkie, zdecydowane
głosy.
Miles rozejrzał się dookoła, oszołomiony szybkim tempem
wydarzeń i niezdolny do sprzeciwu. Nikt nie patrzył wprost na
niego. Wszyscy, jakby umyślnie, odwracali wzrok.
- Wszyscy za? - spytała Catherine.
- Tak. - Słowo to padało z ust każdego.
- Catherine! - krzyknÄ…Å‚ Miles, zdajÄ…c sobie sprawÄ™, że za­
aranżowała to za jego plecami.
Nie cofnęła się przed jego spojrzeniem, podczas gdy reszta
rodziny stosowała uniki.
- MusiaÅ‚am to zrobić, Milesie. ChciaÅ‚eÅ› zarzÄ…dzać firmÄ… po­
przez moją osobę. Nie mogłam na to pozwolić.
- Nieprawda! - Poderwał się na nogi, odpychając krzesło. -
Nigdy nie zrobiłbym czegoś tak podstępnego! Ale ty nie możesz
przestać myśleć o mnie w ten sposób, prawda?
- Milesie, sam nie wiesz, co mówisz - odparła spokojnie. -
Dziękuję ci za to, co planowałeś dla mnie...
151
- Dla twojego dobra!
Uśmiechnęła się smutno.
- Brałbyś w tym udział, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o swoich obawach odnośnie
zarzÄ…dzania firmÄ… poprzez ciebie?
Catherine nie odpowiedziała.
- Konsorcjum tego nie zaakceptuje - dodał.
- Owszem, zaakceptuje - odrzekła śmiało. - Sylwia jest
o wiele bardziej kompetentna i doświadczona niż ja. Rozumie
też potrzebę ochrony środowiska i poszukiwania nowych zródeł
paliw. Jest najlepszÄ… kandydatkÄ… na prezesa. I zgodzisz siÄ™ na
prolongatÄ™ spÅ‚aty, ponieważ konsorcjum naprawdÄ™ nie może so­
bie pozwolić na stratę w efekcie naszej przegranej. Dobrze o tym
wiesz, Milesie. Wiesz również, że cię kocham. Musiałam się
przekonać, czy ty kochasz mnie dla mnie samej, bez związku
z Wagner Oil.
Te słowa były jak policzek.
- Zrobiłaś mi cholerny test, co? - spytał wściekły.
- Ja... ja muszę wiedzieć - odparła, unosząc brodę.
 Taka piękna, a taka perfidna" - pomyślał. Zrobiła z niego
durnia. No cóż, po raz ostatni.
- Karmiłaś mnie tymi bzdurami o zaufaniu i zobowiązaniu,
a sama jesteś osobą, której nie można ufać i która nie dotrzymuje
zobowiązali. To ty nie zdałaś tego testu, Catherine.
Wyrzuciwszy to z siebie, opuścił salę.
Teraz już wiedziała.
Catherine ocierała wciąż napływające łzy, niezadowolona, że
nie może powstrzymać pÅ‚aczu. Tym razem to Miles nie odpowia­
dał na telefony. Albo nie było go w domu, albo jego gospodyni
tak twierdziła, gdy Catherine pytała. Miles był nieuchwytny.
 Może to i lepiej" - pomyÅ›laÅ‚a, turlajÄ…c siÄ™ po łóżku. Cóż mo­
głaby mu powiedzieć? Musiał ją znienawidzić za to, co zrobiła.
A przecież nic innego nie mogła zrobić. Nie miała dość wiedzy
i doÅ›wiadczenia, aby go utrzymać z dala od Wagner Oil, jeÅ›li te­
go właśnie chciał. No i musiała się upewnić, że interesy nie mia-
152
ły wpływu na jego propozycję małżeństwa. Dlaczego nie potrafił
tego zrozumieć?
Nagle zadzwonił telefon. Catherine rzuciła się do słuchawki
z bijÄ…cym sercem.
-Halo!
- Mój wnuk zaginął. Od dwóch dni nie można go odnalezć -
powiedziała Lettice. - Dzwonili z banku. Szukają go.
Catherine była rozczarowana.
- Nie wiem, gdzie on jest. My... my się pokłóciliśmy.
- Na zebraniu rady - mruknęła Lettice z dezaprobatą. - Sły- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl