[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bezprecedensową, niewysłowioną rozkoszą, czego naturę i zakres można jedynie sugerować, jak
wówczas, gdy don Juan powiedział, że jest ono bramą do światła i mroku wszechświata.
Teraz istniała dla nich tylko jedna nie rozstrzygnięta kwestia  moje spotkanie z tym, który sprzeciwił
się śmierci. %7łałowałem, że don Juan nie uprzedził mnie wcześniej; mógłbym przygotować się lepiej.
Ale don Juan był nagualem, który wszelkie ważne decyzje podejmował pod wpływem chwili, bez
ostrzeżenia.
Przez moment wydawało mi się, że wszystko jest w porządku; siedziałem z don Juanem w parku i
czekałem na to, co się wydarzy. Lecz chwilę pózniej mój optymizm zniknął równie szybko, jak się
pojawił i w okamgnieniu znalazłem się na dnie czarnej rozpaczy. Gnębiły mnie małostkowe
rozważania nad moim bezpieczeństwem, moimi dążeniami, moimi nadziejami na przyszłość, moimi
troskami. Jednak po przeanalizowaniu swojego stanu musiałem przyznać, że moją jedyną prawdziwą
troską są prawdopodobnie moje trzy popleczniczki w świecie don Juana. Gdy zastanowiłem się nad
tym, doszedłem do wniosku, że nawet o to nie muszę się tak naprawdę troszczyć. Don Juan nauczył
je, jak być czarownicami, które zawsze wiedzą, co robić, i co najważniejsze, przygotował je tak, by
zawsze wiedziały, jak wykorzystać to, co wiedzą.
Okazało się, że dawno już opadły ze mnie wszystkie możliwe, przyziemne zmartwienia, które mogły
powodować moją udrękę; pozostał mi więc jedynie strach o samego siebie. I bezwstydnie mu się
oddałem. Ostatnia na tej drodze chwila folgowania sobie  strach przed śmiercią z rąk tego, który
sprzeciwił się śmierci. Ogarnął mnie tak potworny strach, że zrobiło mi się niedobrze. Usiłowałem
przeprosić don Juana, ale on się roześmiał.
 Nie jesteś bynajmniej jedynym, który rzyga ze strachu  powiedział.  Gdy spotkałem tego, który
sprzeciwił się śmierci, posikałem się w gacie. Serio.
Czekałem w milczeniu przez długą, ciężką do zniesienia chwilę.
 Jesteś gotów?  zapytał don Juan. Powiedziałem, że tak. Don Juan wstał więc i dodał:
 A zatem chodzmy i przekonajmy się, jak się zachowasz pod obstrzałem.
Poprowadził mnie z powrotem w stronę kościoła. Mimo najlepszych chęci, jedyne, co po dzień
dzisiejszy pamiętam z tej drogi, to to, że don Juan musiał mnie wlec aż do samego kościoła. Nie
przypominam sobie chwili dotarcia na miejsce i wejścia do kościoła. Następne, co pamiętam, to długa,
wytarta drewniana ława, gdzie klęczałem obok kobiety, którą widziałem wcześniej. Uśmiechała się do
mnie. Rozejrzałem się rozpaczliwie, szukając don Juana, ale nie było go nigdzie widać. Uciekłbym
stamtąd co sił w nogach, ale kobieta chwyciła mnie mocno za ramię.
 Dlaczego miałbyś się bać takiego maleństwa, jak ja?  zapytała po angielsku.
Zamarłem. Jej głos zawładnął mną całkowicie i natychmiast. Nie potrafię opisać, co w jego chrapliwym
brzmieniu sprawiło, że powróciły do mnie niejasne wspomnienia. Jakbym znał ten głos od zawsze.
Tkwiłem w bezruchu, zahipnotyzowany tym głosem. Kobieta zapytała mnie jeszcze o coś po
angielsku, ale jej nie zrozumiałem.
 W porządku  szepnęła po hiszpańsku i uśmiechnęła się znacząco. Klęczała tuż obok mnie z prawej
strony.  Rozumiem prawdziwy strach. %7łyję z nim.
Miałem już się do niej odezwać, gdy usłyszałem głos wysłannika:
 To głos Hermelindy, twojej mamki.
Wiedziałem o Hermelindzie jedynie to, że zginęła tragicznie pod kołami ciężarówki. Zaszokowało mnie
to, iż głos kobiety poruszył we mnie tak głębokie, stare wspomnienia. Przeżyłem chwile
rozdzierającego niepokoju.
 Jestem twoją mamką!  krzyknęła zduszonym głosem.  To nadzwyczajne! Chcesz possać moją
pierś?  Ciałem kobiety wstrząsnął konwulsyjny śmiech.
Zachowanie spokoju kosztowało mnie ogromnie wiele wysiłku, choć wiedziałem, że grunt ucieka mi
spod stóp i za chwilę z pewnością stracę zmysły.
 Nie miej mi za złe moich żartów  powiedziała cicho kobieta.  Prawda jest taka, że bardzo cię lubię.
Rozsadza cię energia. Na pewno będziemy dobraną parą.
Tuż przed nami klęczeli dwaj starsi mężczyzni. Jeden z nich obrócił się i spojrzał na nas z
ciekawością. Kobieta nie zwróciła na niego uwagi i dalej szeptała mi do ucha:
 Pozwól, że chwycę cię za rękę  poprosiła. Ale jej prośba zabrzmiała jak rozkaz. Podałem jej dłoń,
niezdolny odmówić.  Dziękuję. Dziękuję ci za zaufanie  szepnęła.
Brzmienie jej głosu doprowadzało mnie do szaleństwa. Jego chrapliwość była tak niezwykła, tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl