[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ciemność się stała, że chocia oko wykol - a tu szum, a tu trzask... a tu zawierucha... a tu jakieś
zwierzaki, pomioty diabelskie wyskakują i szczerzą kły... i warczą...i straszą... i świecą ślepiami, i...
ino... ino chycić pazurami.
ale juści, że nie śmiały, bo jakże by... Pan ci Jezus był w swojej świętej osobie...
Ale i Panu Jezusowi dość było tego głupiego strachania, i że pilno na odpust, to przeżegnał bór i zaraz
wszystkie Złe i ze swoimi kumami przepadli w oparzeliskach.
Ostał się ino taki dziki pies, bo w ony czas pieski nie były jeszcze z ludzmi pobratane.
Ten ci to pies ostał i leciał za Panem Jezusem, szczekał, to docierał do świętych nóżek Jego, to udarł
zębami za porteczki, to kapot Mu ozdarł i za torby chytał, i sielnie się dobierał do mięsa... ale Pan
Jezus, jako że był litościwy i krzywdy nijakiemu stworzeniu zrobić by nie zrobił, a mógł go kijaszkiem
przetrącić abo i zasie samym pomyśleniem zabić, to ino powieda:
- Naści, głupi, chlebaszka, kiejś głodny - i rzucił mu z torby.
Ale pies się rozezlił i zapamiętał, że nic, ino kły szczerzy, warczy, ujada, a dociera i całkiem już psuje
Jezusowe porteczki.
- Chlebam ci dał, nie ukrzywdził, a obleczenie mi rwiesz i szczekasz po próżnicy. Głupiś, mój, piesku,
boś Pana swego nie poznał. Jeszcze ty za to człowiekowi odsłużysz i żyć bez niego nie poradzisz... -
powiedział Pan Jezus mocno, aż pies siadł na zadzie, potem zawrócił, ogon wtulił między nogi, zawył i
kiej ogłupiały pognał w cały świat.
A Pan Jezus przyszedł na odpust.
Na odpuście narodu jak drzew w boru abo tej trawy na łąkach - aż gęsto.
Ale w kościele było pusto, bo w karczmie grali, a przed kruchtą cały jarmark i pijaństwo, i rozpusta, i
obraza boska, jako i w te czasy bywa.
Wychodzi Pan Jezus po sumie i patrzy, aż tu naród kiej to zboże pod wiatrem, to w tę, to w oną stronę
się kolebie i ucieka, a niektóry z biczem bieży, kto żerdkę z płotu wyciąga, kto znów po kłonice sięga, a
inszy zasię i kamienia szuka, a baby w krzyk i na płoty się drą, to na wozy, a dzieci w bek, a wszyscy
krzyczą:
- Wściekły pies, wściekły pies!
A pies środkiem ludzi, kieby z nagła rozstąpioną ulicą, gna z wywieszonym ozorem i wprost na Pana
Jezusa. Nie uląkł ci się Pan nasz, nie... poznał, że to ten sam piesek z boru, to ino rozpostarł tę swoją
świętą kapotę i powieda do zwierza, któren z nagła przystanął:
- Pójdz tu, Burek, przespieczniejszyś ty przy mnie nizli w borze. Okrył go kapotą, ospostarł nad nim
ręce i powiada:
- Nie zabijajcie go, ludzie, bo to też stworzenie boskie, a biedne jest, głodne, zgonione i bezpańskie.
Ale chłopi jeli krzyczeć, jeli wydziwiać; a mamrotać trzaskać kłonicami o ziemię: że to zwierz dziki i
wściekły, że im już tyla gąsków i owieczek porwał, że cięgiem szkody czyni, a i człowieka uszanować
nie uszanuje, ino zaraz kłami... że nikt bez kija na pole nie wyjdzie, bo bez tego piekielnika
przespieczności nijakiej nie ma... że zabić go trza koniecznie...
I chcieli przez moc psa spod Panajezusowej kapoty wziąć a zakatować. Aż się Pan Jezus ozgniewał i
krzyknął:
- Nie ruchaj, jeden drugi! To się, łajdusy i pijanice, psa boita, a Pana Boga to się nie boita, co?..
Odstąpili, bo mocno rzekł, a Pan Jezus im dalej powieda - że są łajdusy... że przyszli na odpust, a piją
ino po karczmach, a Boga obrażają, a pokuty nie czynią i przeklętniki są, a katy jedne la drugich,
złodzieje, bezbożniki i kara boska ich nie minie.
Skończył Pan Jezus, podniósł kijaszek i chciał odejść...
Ale już Go naród poznał i kiej nie rymnie przed Nim na kolana, kiej nie rykną płaczem i kiej nie zaczną
skomleć...
- Ostań z nami, Panie! Ostań, Panie Jezu Chryste!
Ostań! A to Ci wierne będziemy, kiej ten pies... pijanice my, bezbożniki my, złe my ludzie, ale ostań!...
Ukarz, bij, ale ostań!... Sieroty my opuszczone, ludzie bezpańskie..-, i tak płakali, tak żebrali, tak
całowali Go po rękach i po tych nogach świętych, że zmiękło serce Pańskie, ostał z nimi przez parę
pacierzów, nauczał, rozgrzeszał i błogosławił wszystkiemu.
A potem, kiedy już odchodził, to powiada:
- Krzywdę wam czynił pies? Odtąd wam odsługiwać będzie. I gąsków popilnuje, i owieczki oganiał
będzie, i jak się jeden albo drugi schlasz - chudoby i dobra stróżem będzie a przyjacielem. Ino go
szanujta i krzywdy mu nie czyńcie.
I odszedł Pan Jezus we świat tyli.
A obejrzy się - Burek siedzi tam, gdzie go obronił.
- Burek, a pódzi ze mną, cóż to, sam, głupi, ostaniesz?.,
I pies poszedł, i już szedł wszędy za Panem i taki cichy, taki czujny, taki wierny, kiej parobek
najlepszy.
I poszli już wszędzie razem.
I bez bory szli, i bez wody - całym światem.
A że nieraz i głód był, to piesek ptaszka jakiego wytropił, to gąskę abo baranka przyniósł i tak se
społecznie żyli.
A często gęsto, kiedy Jezusiczek strudzony spoczywał, to Burek odganiał złych ludzi abo i zwierza
dzikiego i nie dał Pana naszego, nie...
Kiej przyszedł czas, że %7łydy paskudne i one faryzeje srogie wiedły Pana na umęczenie - to Burek rzucił
się na wszystkich i jął gryzć, i bronić, jak tylko umiała biedota kochana.
A Jezus mu rzekł spod drzewa, które dzwigał na mękę swoją świętą:
- Sumienie barzej ich gryzć będzie... a ty nie uredzisz...
I kiej umęczonego powiesili na krzyzie, to Burek siadł i wył...
...drugiego dnia, kiej wszystkie ludzie poodchodzili, że już ani Panienki Najświętszej, ni apostołów
świętych nie było... to ostał ino Burek...
...lizał raz w raz te święte, przebite gozdziamń, konające nóżki Panajezusowe i wył... wył... wył...
...a kiej już trzeci dzień nadszedł... przecknął Pan Jezus i patrzy, a tu nikogo w podle krzyża... ino
jeden Burek skamli żałośliwie i tuli się do jego nogów...
...to Pan nasz Jezus Chrystus Przenajświętszy pojrzał miłościwie na niego w tej godzinie i rzekł
ostatnim tchem: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl