Tinsley_Nina_Powrot_na_wyspe_RPP101 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

któregoś dnia zostałam w domu sama, poszłam na górę do
pokoju Paula.
Z jego okna dostrzegłam ścieżkę prowadzącą na przystań.
Wydała mi się dość szeroka, bez trudu można było przewiezć
jacht z garażu za domem. Nie rozumiałam jednak, jak Paul
mógł widzieć Hedleya podczas ciemnej nocy? Miał pokój nad
kuchnią. Może światło w kuchni było zapalone i oświetlało
Hedleya?
Chciałam wypytać Paula dokładniej, ale doszłam do
wniosku, że niemądrze byłoby dać mu do zrozumienia, że
uwierzyłam w historię, którą mi opowiedział.
Zeszłam na dół i skierowałam się w stronę trzech garaży.
Miałam klucz do tego, w którym stał samochód Camilli.
Pozostałe dwa były zamknięte. Zajrzałam przez okno do
środkowego pomieszczenia i zobaczyłam w nim samochód
Hedleya. Okno trzeciego garażu było szczelnie zasłonięte
kawałkiem grubego materiału. Przyniosłam pęk hotelowych
kluczy i zaczęłam je kolejno wypróbowywać. %7ładen nie
pasował.
Dyskretne podpytywanie Maisie nic mi nie dało.
- Pan Peake nigdy nie otwierał tego garażu - powiedziała.
- Chciałam tam kiedyś posprzątać, ale mi nie pozwolił.
Tajemnica zamkniętego garażu, ciężkie skrzynki
taszczone w nocy do jachtu i anonimowy list znaleziony w
skrzynce parę dni wcześniej, zaczynały układać się w całość.
List, w którym kazano mi się trzymać z daleka od nie
swoich spraw, rozzłościł mnie. Doszłam do wniosku, iż ktoś
sądzi, że wiem więcej, niż wiedziałam w rzeczywistości.
Nie mogłam uwierzyć, że Hedley para się przemytem; nie
nadawał się zupełnie do tego. Nie widziałam go, co prawda od
trzech lat, ale ludzie przecież tak się nie zmieniają.
A może zaślepiała mnie miłość?  Na pewno nie" -
pomyślałam, wspominając letnie popołudnie niedługo po
śmierci ojca Hedleya. Mój ukochany miał roziskrzone oczy, w
jego głosie dzwięczał entuzjazm, gdy mówił o swoich planach
na przyszłość.
 UczyniÄ™ hotel »Ashlings« tak sÅ‚awnym jak »Tiffany«" -
powiedział.  Z twoją pomocą, Romy" dodał po chwili.
W jego postawie widać było zdecydowanie. Pocałował
mnie namiętnie. Krew pulsowała mi w żyłach, pożądałam go.
Uwierzyłam w swej naiwnością że Hedley mnie kocha.
Ale to działo się, zanim Peake zainteresował się Camillą.
Teraz chciałam ciągle o nim mówić. Byłam dość bystra,
by nie zadawać bezpośrednich pytań, lecz często mimowolnie
kierowałam rozmowę na jego temat. Stworzyłam sobie
nieprawdziwy obraz człowieka, który nie tylko złamał mi
serce, lecz także poróżnił mnie z moją siostrą, być może na
śmierć i życie.
Kim był naprawdę Hedley? Która z zasłyszanych wersji
jest autentyczna? To stawało się moją obsesją, a przecież
miałam wystarczająco absorbującą pracę, by nie zaprzątać
sobie głowy głupstwami.
Ale jedyna osoba, która mogła mi powiedzieć o szwagrze
wszystko, co chciałabym wiedzieć, unikała tego tematu. Mark
nie lubił mówić o Hedleyu.
Przyjeżdżał do hotelu prawie co wieczór. Siedział
cierpliwie w barze i rozmawiał z gośćmi, czekając, aż będę
wolna. Zaczęłam tęsknić do tej chwili przez cały dzień. To
było moje światło w tunelu wśród wszystkich kłopotów, które
mnie osaczały. Gdy zdarzyło się, że nie przyjechał, czułam się
samotna, nikomu niepotrzebna.
Zastanawiałam się, czy jest coś znaczącego w pragnieniu
widywania siÄ™ z Markiem i czy moja potrzeba kontaktu z nim
nie wykracza poza ramy zwykłej przyjazni.
- Mark - zapytałam któregoś wieczoru - czy naprawdę
byłeś na wyspie po zniknięciu Camilli i Hedleya?
- Nie, ale teren został dokładnie przeszukany. Czemu
pytasz?
- Może przeoczyli jakiś ważny ślad? - powiedziałam,
myśląc o skrzynkach.
- Można to sprawdzić. - Spojrzał na mnie przenikliwym
wzrokiem. - Zwykle urządzamy na wyspie piknik w dzień
urodzin Paula. Chłopak sam wpadł na ten pomysł. Pojedziesz
z nami?
Zawahałam się.
- Ale czy Paul będzie sobie tego życzył?
- Wielkie nieba! Pewnie, że tak. - Uśmiechnął się i
położył mi dłoń na ramieniu. - Obaj tego chcemy.
Musiałam się jednak upewnić, jak zareaguje Paul, więc
zagadnęłam go następnego ranka.
- Mark mówił mi, że wybieracie się na wyspę w dniu
twoich urodzin - powiedziałam. - Czy mogę jechać z wami?
- Camilla zawsze jezdziła.
- To wymijająca odpowiedz. Chcesz, żebym pojechała?
Wstrzymałam oddech, czekając na odpowiedz.
- Nie zapomnij o torcie. Czy mówiłaś szefowi kuchni, by
umieścił tam dwanaście świeczek?
Wciąż nie byłam pewna, co myśli Paul. Wiedziałam
natomiast, że ja bardzo chciałabym z nimi pojechać.
W urodzinowy poranek niebo było zachmurzone. Wiał
zbyt silny wiatr, więc nie mogliśmy popłynąć na wyspę
żaglówką. Mark zabrał nas z przystani motorówką.
Paul wstał wcześnie i pobiegł do bramy czatować na
listonosza. Maisie smażyła mu na śniadanie ulubioną
jajecznicę, którą zawsze obficie polewała ketchupem.
- Panno Mortimer - odezwała się gospodyni - martwię się
o Paula. Jest przekonany, że dostanie kartkę od pani Peake i
będzie zrozpaczony, jeśli się zawiedzie.
Gdy chłopiec wrócił, poznałam po jego smutnej minie, że
nie dostał listu od Cam. Usiadł przy kuchennym stole i położył
na nim stos korespondencji.
- Przejrzałeś pocztę, Paul? Otwórz, proszę.
Wyjął z kopert kilkanaście kartek, przeczytał je i odłożył
na bok. Nie było wśród nich dwóch, na które czekał. Jeśli
Cam żyła i chciała się z nami skontaktować, mogła
wykorzystać tę okazję. Nie zrobiła tego jednak. Pan Vardier
też nie pamiętał o urodzinach syna.
Paul połknął szybko śniadanie, wziął psy i pobiegł na
przystań. Poszłam za nim, niosąc koszyk z jedzeniem.
Niebawem przypłynął Mark Quenton.
- Nie napisała - poinformował go chłopiec, gdy
siedzieliśmy już w łodzi.
- Dlaczego myślałeś, że to zrobi?
- Zawsze pamiętała o moich urodzinach.
- Teraz jest trochę inna sytuacja, prawda? Skinął głową.
- Ale ja tak pragnę, żeby do mnie napisała. Nie rozumiesz
tego.
- Rozumiem, chłopcze. Wszyscy czekamy na wiadomość
od niej.
- Ale ja najbardziej.
Mark objÄ…Å‚ Paula i przyciÄ…gnÄ…Å‚ go do siebie.
- Chcesz trzymać ster? - zapytał.
Usiadłam na rufie. Niebo zaczynało się przejaśniać.
Promienie słońca lśniły na mosiężnych okuciach kabinowej
łódki. Jej miarowy ruch i cichy pomruk silnika działały
usypiająco. Zamknęłam oczy i poddałam się senności.
- Hej, Romy, zbudz siÄ™! Co powiesz o kawie? Mark
skinął, przysłaniając mi słońce, które świeciło teraz na
bezchmurnym niebie.
Wygląd wyspy zaskoczył mnie. Zupełnie inaczej ją
zapamiętałam.
- Zmieniła się, Mark. Jest taka mała. Skinął głową.
- Wiem. To wyspa wulkaniczna. Zapada siÄ™ i wynurza z
morza. Cieszę się, że mama nie przyjechała z nami. Często
wspomina dzień, w którym ojciec pokazał jej wyspę po raz
pierwszy, chyba ze trzydzieści lat temu.
- Co się stanie z ptakami? - zapytał Paul.
- Pewnie znajdÄ… sobie innÄ… wyspÄ™.
- Jednak to miejsce jest szczególne.
- Ale tylko dla nas, gdyż należy do nas. Dla ptaków to
jedynie kolejna wyspa, na której zakładają gniazda.
Kiedy łódz zbliżyła się do brzegu, pomyślałam, że moje
pierwsze wrażenie było mylne. Po drugiej stronie piaszczystej
zatoki, w odległości około pięćdziesięciu stóp od wody,
wznosiły się skały. Mewy zakładały tam gniazda i gdy
zbliżyliśmy się, zaczęły głośno krzyczeć. Wiele z nich wzbiło
się w powietrze i krążyło nad naszymi głowami.
- Trudno uwierzyć, że Camilla spędziła choć jedną noc na
wyspie - powiedziałam. - Pamiętasz Mark, jak bała się
ptaków?
Skinął głową, kierując łódz do przystani. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl