[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się od moich rozważań i spojrzałam na telefon. Teraz to serce mi
podskoczyło. I tętno również. To była wiadomość od Marcela. Poczułam
złość, że mnie rozproszył, a z drugiej strony ciekawość, co napisał i mimo
wszystko dotyk szczęścia, że się nie poddał, nie dał za wygraną. Mam
nadzieję.
Przeczytałam:  Nadia, chcę, ale nie mogę. Mogę, ale nie chcę. Wszystko
jedno. W każdym razie myślę o Tobie, choć staram się nie myśleć. Wybacz
mi wczorajsze słowa, lecz nie mogę się całkowicie z nich wycofać. Ciągnie
mnie do Ciebie i to jest chyba silniejsze niż cholerna grawitacja. Nie wiem,
co robić .
I to by było na tyle. Znów wezbrała we mnie wściekłość i chyba
rozczarowanie. Spodziewałam się, że będzie chciał się ze mną spotkać.
Podświadomie miałam wielką nadzieję na jakąś deklarację, obietnicę.  Nie
zawracaj mi głowy  warknęłam do niewinnego białego iPhone a i rzuciłam
go zbyt gwałtownie na stół. Zmusiłam się, by wrócić do mojego
poprzedniego zajęcia, które teraz było najważniejsze.
Pomyślałam o drugiej rzeczy, która stawiałaby Gabriela w kręgu
potencjalnych podejrzanych. Właściwie to o trzeciej, bo wzięłam pod uwagę
również to, że zabiegał o względy Oli, a ona go olała. To także mógł być
motyw. Oprócz tego jednak nasunęło mi się na myśl to, że Gabriel był
niezwykle biegły w posługiwaniu się komputerem, a także między innymi
wszelkimi urządzeniami i nośnikami informacji elektronicznej. Nie znałam
nikogo, kto miałby do tego taki dryg i smykałkę. Jego umiejętności w tej
dziedzinie były naprawdę imponujące. Niestety w tym momencie znów
musiałam wrócić myślami do Marcela. Przypomniałam sobie dzień w moim
domu, gdy wróciłam z nart i zastałam splądrowany pokój. Powiedział wtedy,
że osoba, która to zrobiła musi być świetnym informatykiem, bo włamała
się nie tylko do mojego domu, ale i komputera. Wszystko by się zgadzało
poza jednym. Po co Gabriel miałby zabijać Aleksandrę? Z jakiego powodu?
Nic, kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy. Jedynie, że przesadzam,
oskarżając bliskiego znajomego. Nagle zrobiło mi się wstyd. Nie mogłam
jednak dać za wygraną. Musiałam sprawdzić i wziąć pod uwagę wszystkie
poszlaki, nawet te, które wydają się absurdalne i godzą w moich najbliższych
znajomych. Często człowiek szuka gdzieś w oddali, a nie dostrzega tego, co
ma na wyciągnięcie ręki. Idąc tym tropem, zaczęłam po kolei rozmyślać
o Weronice, Kamilu, aż doszłam do Dominiki. I tu coś mnie tknęło.
Przypomniałam sobie rozmowę telefoniczną z panią Fikko. Zapytała mnie
w pewnym momencie, czy Mika mnie znalazła. To też było wtedy, gdy
wyjechałam na Słowację. Dlaczego po prostu Dominika nie zadzwoniła do
mnie, tylko kręciła się koło mojego domu?
Zapaliłam papierosa i wybrałam w telefonie numer mamy Oli.
Odebrała po drugim sygnale.
 Słucham cię, Nadia?
 Dzień dobry. Przepraszam z góry, że zawracam pani głowę, ale
chciałam tylko o coś zapytać  powiedziałam szybko.
 Nie ma sprawy  odrzekła cichym, bezbarwnym głosem.  O co chodzi?
 Nie mogę skontaktować się z Miką  skłamałam gładko.  Mówiła
pani, że widziała ją gdzieś w okolicy mojego domu.
 Nawet dwa razy, ale to było wtedy, gdy wyjechałaś.
Skóra mi ścierpła na karku.
 Rozmawiała pani z nią?
 Nie. Widziałam ją tylko przez chwilę. Raz jak jechałam samochodem
po zakupy, a potem jakąś godzinę pózniej, gdy wracałam.
 Więc to było tego samego dnia?  Mój głos był mocno napięty.
 Tak, ale czy coś się stało?  zapytała zaniepokojona.
 Nie  odparłam szybko.  Proszę mi tylko jeszcze powiedzieć,
w którym miejscu dokładnie widziała pani Mikę?
Po krótkiej chwili pani Fikko powiedziała wyraznie zdziwionym głosem:
 Gdzieś przy bramce.
Przełknęłam nerwowo ślinę. Zaczynałam się pocić.
 Dziękuję i przepraszam za kłopot.  Zaczęłam się mętnie tłumaczyć: 
Po prostu nie mogę się do niej dodzwonić, a pomyślałam, że skoro mnie
szukała, ma jakąś ważną sprawę. A co z Wiktorem?  zmieniłam temat.
 Bez zmian. Może nawet jest gorzej.  W jej głosie zabrzmiał
przejmujący smutek.
 Będzie dobrze.  Co innego mogłam jej powiedzieć?  Proszę go ode
mnie pozdrowić. Jeszcze raz dziękuję i proszę pamiętać, że jestem z wami.
Do widzenia  zakończyłam rozmowę.
Wróciłam myślami do Dominiki. Czy to możliwe, żeby ona była
sprawczynią tego wszystkiego? Niemożliwe. Nie mieściło mi się to
w głowie. Faktem jest, że czarna postać, którą widziałam w ciemnym
zaułku, gdy wracałam wieczorem z biura, mogła być kobietą. Mika była
szczupła i wysoka tak jak Gabriel. Tak jak ja. Bez twarzy, w ciemności nie
sposób stwierdzić, kto stał wtedy kilkanaście kroków przede mną z nożem,
który błyskał w świetle księżyca. Jedyną możliwością, by się tego
dowiedzieć, było sprowokowanie tego kogoś. Wzięłam do ręki kartkę 
przesyłkę od mordercy. Wpatrzyłam się w słowa wydrukowane czarnym
tuszem na białym tle.
 %7łałosny autorze, naiwny pisarzu  myślałam z gniewem i goryczą 
mogłabym cię zabić gołymi rękami.
* [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl