[ Pobierz całość w formacie PDF ]
emocjonalnym kaleką.
Seth wyszedł do holu, włożył kurtkę i czapkę.
Możesz usunąć mnie ze swojego życia, Meg-
han. Ale z życia Kirka nigdy.
Z tymi słowami opuścił dom, mocno zatrzas-
kując za sobą drzwi.
Meghan usiadła z powrotem na kanapie. Za-
mglonymi przez łzy oczami wpatrywała się w ogień.
Tak jak się spodziewała, jej marzenia znów legły
w gruzach.
Nie będzie wspólnego życia aż do grobowej
deski. W tej konkretnej sprawie nie jest zdolna do
kompromisu. Wciąż pamiętała matkę sparaliżowa-
ną strachem. Kocha Setha do szaleństwa, ale nie
podda się. Nie spędzi reszty życia z człowiekiem,
który w każdej chwili może zginąć.
Dopóki Seth pracuje jako agent SPEAR, nie ma
dla nich wspólnej przyszłości.
Prezent od losu 199
Seth poszedł na tył domu i otworzył komórkę.
Szukał szufli, bo uznał, że tylko fizyczna praca ukoi
jego nerwy.
Nie był pewien, na kogo tak naprawdę jest zły.
Na Meghan, na siebie, czy na zły los, który pozwolił
im zasmakować tego, co mogłoby być, gdyby tylko
jedno z nich się poddało.
Przeszedł na front domu i wciąż pogrążony
w myślach, zaczął odgarniać śnieg z chodnika. Nigdy
nie opowiadała mu o swoim dzieciństwie i o matce,
która zainfekowała strachem własne dziecko.
Przynajmniej teraz lepiej rozumie jej żądanie,
mimo że nadal uważa je za nieracjonalne.
Jednak to nie rozum nie pozwalał mu dać jej
tego, czego od niego żąda.
Za każdym razem, kiedy myślał o rezygnacji
z czynnej służby, czuł ściskający mu serce strach.
Wiedział, że jeśli zrezygnuje z tej pracy, umrze.
Było to uczucie, którym z nikim nie mógł się
podzielić. Wstydził się tej słabości. Szczególnie nie
mógł powiedzieć o tym Meghan, która uważa go za
odważnego i silnego.
Mówił prawdę, przekonując Meghan, że praca to
dla niego coś więcej. Bez niej byłby nikim.
Tak więc znów znalezli się w tym samym
punkcie, co przed prawie dwoma laty... zakochani,
lecz niezdolni do porozumienia. Bez szans na
wspólną przyszłość.
200 Carla Cassidy
No, nie. Teraz jest jednak inaczej. Jest przecież
Kirk, pomyślał, odrzucając kolejną szuflę śniegu na
pryzmę.
Od razu stanęła mu przed oczami uśmiechnięta
twarz synka. Już nigdy nie będzie tylko zwykłym
rozwodnikiem. Do końca życia pozostanie ojcem.
Seth wiedział, co znaczy dorastanie bez ojca.
Jego ojciec już wiele lat przed śmiercią był prak-
tycznie martwy. Nie mieli żadnych wspólnych
spraw, nie grali w piłkę, nie chodzili razem na ryby.
Właściwie nic ich nie łączyło, byli sobie obcy, choć
żyli pod jednym dachem.
Z Kirkiem będzie inaczej, przysiągł sobie Seth.
Skończył odśnieżać przed domem Meghan i zabrał
się za chodnik Rose.
Nie obchodzi go, czego chce Meghan. W sprawie
Kirka w ogóle go to nie obchodzi. %7ładna siła nie
powstrzyma go przed byciem ojcem dla swojego
syna. I Meghan będzie musiała się z tym pogodzić.
Dała mu jasno do zrozumienia, że nie zgodzi się
na jego pracę, przypomniał sobie z goryczą. Dopie-
ro kiedy tymi słowami pogrzebała jego nadzieje,
zdał sobie sprawę, jak bardzo liczył na jej zgodę
i obietnicę wspólnego życia.
Po prostu zrezygnuj z pracy. Tylko tyle. Zrezyg-
nuj z pracy i Meghan będzie twoja, szeptał mu
w duchu cichy głos.
Nie, nie może zrezygnować z pracy. Nie potrafi
Prezent od losu 201
tego wyjaśnić, nie rozumie tego, ale wie, że tego
jednego nie może dla niej zrobić.
Przysiadł na pryzmie śniegu i próbował złapać
oddech. Nie był pewien, czy brak tchu zawdzięcza
wysiłkowi czy też po prostu na samą myśl o rezyg-
nacji z pracy ogarnęło go przerażenie. Dlaczego
Meghan nie może zaakceptować go takim, jaki jest?
Wyszła za niego, przysięgała kochać go do końca
życia, a potem sprzeniewierzyła się wszystkim
przysięgom.
Dlaczego Meghan nie jest w stanie zrozumieć,
że on bez pracy będzie nikim, a co wtedy mógłby
zaoferować Kirkowi?
Seth sięgnął do kieszeni i wyjął breloczek,
prezent od Rose. Pewnie ta kobieta nawet nie zdaje
sobie sprawy, jak trafny prezent wybrała. Tak, jest
on człowiekiem tylko z połową serca.
Z poczuciem pustki i goryczą wziął szuflę i wró-
cił do odśnieżania.
Masz jakieś plany na wieczór? spytał Mark,
kiedy po kolejnej przepracowanej niedzieli szyko-
wali się do domu.
Na wieczór? zdziwiła się Meghan i dopiero
wtedy uświadomiła sobie, że dziś sylwester. Dzień
postanowień, obietnic i nadziei. Jasne, że mam
plany. Ubiorę się w śliczną piżamę i pójdę do łóżka
przed dziesiątą.
202 Carla Cassidy
Sama? Mark uśmiechnął się szelmowsko.
Meghan nie odwzajemniła jego uśmiechu.
Oczywiście.
Ton jej głosu był tak lodowaty, że nie musiał
o nic więcej pytać.
Kilka chwil pózniej, jadąc autem do domu,
Meghan rozmyślała o minionych dniach. Od dnia
kłótni w Boże Narodzenie trzymali się od siebie
z daleka, na ostrożny dystans.
Wieczorem jedli razem z Kirkiem kolację, potem
się rozstawali. Nawet nie wiedziała, co Seth właści-
wie robi wieczorami, ona bowiem zabierała synka
i szła popracować na komputerze. Czuła, że Seth
przygotowuje się do jakiegoś zadania. Znała już te
objawy. Seth potrzebował działania, przygody i pod-
niecenia. Nie powinni znów próbować być razem.
Ona mu nigdy nie wystarczy. Gdyby uległ jej prośbie
i zrezygnował z pracy, szybko by ją znienawidził.
Głupia była, wychodząc za niego, głupia, wie-
rząc, że im się uda.
Zaparkowała przed domem, z niechęcią myśląc
o kolejnej samotnej nocy. Nie zapomniała tych
przykrych słów, które mówił o jej matce. Nigdy jej
nie zrozumie, bo sam przecież tego nie przeżył, nie
doświadczył tego, co ona...
Meghan zgasiła silnik kluczykiem z breloczkiem
od Rose. Połówka serca. To właśnie jej zostanie,
kiedy Seth odejdzie. Na zawsze.
Prezent od losu 203
W domu powitała ją cisza. Głęboka, aż dzwonią-
ca w uszach, charakterystyczna dla pustego domu.
Hej, hej? zawołała, odwieszając płaszcz.
Seth?
Kuchnia była pusta. %7ładnego śladu przygotowań
do kolacji. Serce podeszło jej do gardła. Nie, Seth
nigdy by nie... nawet nie odważyła się do końca
sformułować swoich obaw.
Pewnie bawią się w pokoju Kirka, pomyślała,
i pędem ruszyła korytarzem. Tam też nikogo nie było.
Ani w żadnym innym pokoju. Przerażona wróciła do
salonu. Drżały jej nogi, serce waliło jak młot.
Seth mówił, że za nic w świecie nie zrezygnuje
ze swojego syna. Może przeraził się, że mu na to nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]