[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wielki czerwony nos.
Na to król Mikrus odpowiedział:
Zazulko, księżniczko %7łyznych Pól, królowo karzełków, kocham cię i nie tracę nadziei,
że i ty mnie kiedyś pokochasz. Zresztą, gdybym nie miał tej nadziei, kochałbym cię zupełnie
tak samo. Proszę cię o jedno tylko w zamian za moją miłość bądz zawsze ze mną szczera.
Obiecuję ci to, maleńki królu Mikrusie!
Więc powiedz mi, Zazulko, czy kochasz kogo tak mocno, byś pragnęła zostać jego żoną?
Nie, maleńki królu Mikrusie, tak mocno nie kocham nikogo.
Król Mikrus uśmiechnął się i chwyciwszy złotą czarę donośnym głosem wzniósł zdrowie
młodej królowej. Nieopisana wrzawa wstrząsnęła całym podziemiem, gdyż stół biesiadny
ciągnął się od jednego do drugiego krańca państwa karzełków.
ROZDZIAA CZTERNASTY
w którym opowiedziano, jak Zazulka ujrzała swą matkę, ale nie
mogła jej uściskać
Odkąd czoło Zazulki ozdobiła królewska korona, smutek i zaduma nawiedzały ją częściej
niż wówczas, kiedy włosy jej spływały na ramiona i kiedy ze śmiechem wpadała do kuzni
karzełków, by pociągnąć za brodę swych przyjaciół Fika Mika, Aada, Brzdęka i Puka. Na
jej widok oblicza krasnoludków, zarumienione od blasku płomieni, rozjaśniały się radośnie.
Poczciwe karliki, które jeszcze tak niedawno huśtały ją na kolanach i nazywały Zazuleńką,
24
chyliły się teraz przed nią w milczących pokłonach. I Zazulka żałowała, że przestała już być
dzieckiem, smuciło ją, że jest królową krasnoludków.
Od czasu gdy król Mikrus płakał z jej powodu, spotykała się z nim niechętnie, lecz lubiła
go zawsze serdecznie, ponieważ był dobry i nieszczęśliwy.
Pewnego dnia (jeśli w ogóle może być mowa o dniach w państwie krasnoludków) Zazulka
wzięła króla Mikrusa za rękę i poprowadziła go ku szczelinie skalnej. Wpadał tamtędy pro-
mień słońca, w którym tańczyły złociste pyłki.
Maleńki królu Mikrusie powiedziała księżniczka zle mi na świecie. Kochasz mnie,
jesteś królem, a mnie jest bardzo zle.
Na tę skargę ślicznej dziewczyny król Mikrus odpowiedział:
Kocham cię, Zazulko, księżniczko %7łyznych Pól, królowo krasnoludków. I dlatego za-
trzymałem cię w naszych podziemiach, by udzielić ci wiedzy, która stokroć przewyższa
wszystko, czego mogliby nauczyć cię ludzie. Są oni bowiem o wiele mniej zdolni i uczeni od
nas.
Być może odrzekła Zazulka ale za to są o wiele podobniejsi do mnie niż wy. I pewnie
dlatego wolę ich od krasnoludków. Maleńki królu Mikrusie, pozwól mi zobaczyć się z matką,
księżną %7łyznych Pól, jeżeli nie chcesz, abym umarła z żalu.
Ale król Mikrus oddalił się nie wymówiwszy ani słowa. Zrozpaczona Zazulka siedziała
samotnie i patrzyła na promień słońca, w którego blasku pławi się tam na górze cała ziemia,
którego płomienne fale przenikają wszystkich ludzi nawet żebraków wędrujących po go-
ścińcach. Z wolna promień poszarzał, a złocisty blask ustąpił miejsca błękitnawej poświacie.
Noc zeszła na ziemię. Gwiazda zamigotała w górze nad szczeliną skalną.
W tej chwili ktoś dotknął lekko ramienia Zazulki; ujrzała króla Mikrusa odzianego w czar-
ną opończę. Miał ze sobą długi płaszcz, którym okrył księżniczkę.
Pójdz, Zazulko! rzekł.
I wyprowadził ją z podziemi.
Gdy Zazulka ujrzała znowu drzewa targane wiatrem, chmury przesłaniające tarczę księży-
ca, gdy przeniknął ją chłód bezbrzeżnej, błękitnej nocy, gdy owionął ją zapach ziół, a powie-
trze, którym oddychała w dzieciństwie, napełniło jej pierś westchnęła głęboko i zdawało jej
się, że umiera ze szczęścia.
Król Mikrus wziął dziewczynę w ramiona. Pomimo małego wzrostu niósł ją z taką łatwo-
ścią, jakby nie była cięższa od piórka. I sunęli nad ziemią, podobni do cieni przelatujących
ptaków.
Zazulko, za chwilę ujrzysz matkę. Ale posłuchaj, co ci powiem. Co noc, jak wiesz, twój
wizerunek ukazuje się we śnie księżnej %7łyznych Pól, która uśmiecha się do ukochanej zjawy,
mówi z nią i okrywa ją pocałunkami. Dziś pokażę jej żywą istotę zamiast mary sennej. Nie
wolno ci jednak ani przemówić do matki, ani jej dotknąć. Gdybyś warunek ten złamała, czar
pryśnie i nigdy już księżna nie ujrzy ani ciebie, ani twego obrazu, który bierze za ciebie samą.
Maleńki królu Mikrusie, przyrzekam ci, że będę ostrożna... O Boże! To zamek mój, to
zamek!
Rzeczywiście, baszta zamkowa, czarna w mroku nocy, widniała na wzgórzu. Zaledwie Za-
zulka przesłała pocałunek ukochanym murom, a już minęli wały obronne obsiane maciejką.
Jeszcze chwila, a już wspinali się po pochyłości wzgórza, gdzie świetliki błyszczały w trawie,
aż do bramy zamkowej. Król Mikrus otworzył ją bez trudu, nie istnieje bowiem kłódka, za-
suwa, łańcuch czy krata, które mogłyby się ostać mocy krasnoludka.
Zazulka przebiegła kręte schody wiodące do sypialni matki. U drzwi przystanęła i obiema
dłońmi przycisnęła gwałtownie bijące serce. Drzwi otworzyły się bez szelestu i w świetle
lampki nocnej Zazulka ujrzała matkę, wychudzoną i pobladłą, z włosami siwiejącymi na
skroniach, lecz dla córki piękniejszą jeszcze niż w owe dni, gdy stroiły ją kosztowne szaty, a
25
dzielny rumak unosił przez dalekie drogi. Księżna śniła właśnie, że Zazulka wchodzi do jej
komnaty, i wyciągnęła obie ręce, by ją przygarnąć i uściskać. Dziewczyna, szlochając i śmie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]