Anatole France poglady ksiedza hieronima coignarda 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ku, Burek, ogryzł jedną bodaj kość w Wielki Piątek. Dnia tego nie dorzucała do osypki
biednego zwierzęcia mięsa ani też nie maściła mu jadła.
Daremnie przedstawiał jej szczegółowo ksiąó Coignard, że zle czyni, gdyż, biorąc
rzecz ze stanowiska słuszności, Burek, nie mający uóiału w świętej tajemnicy Odkupie-
nia, nie ma również obowiązku ograniczania się w jadle z tego tytułu.
 Zacna pani!  mawiał ten wielki człowiek.  Słuszna to i sprawiedliwa rzecz, by-
śmy, jako członkowie świętego Kościoła, zaspokajali swój głód w dnie nakazane suchym
jeno kablonem. Ale zdaje mi się, że włączanie psa do owych zbawiennych i świątobliwych
umartwień, które miłe są Bogu i dlatego pochwały godne, choć w innym razie byłyby
śmieszne i wstrętne, że, powiadam, owo włączanie bezrozumnej istoty w praktyki kato-
lickie jest przesądem, bezbożnością, zuchwalstwem, a może nawet świętokraótwem. Jest
to występek, który prostota serca pani czyni bezwinnym, który by jednak był zbrodnią
u doktora filozofii czy prawa, a nawet każdego katolika o umyśle krytycznym. Praktyka
taka, szanowna gosposiu nasza, wieóie prosto do najstraszniejszej herezji, bowiem wyni-
ka z niej przypuszczenie, że Pan nasz Jezus Chrystus umarł dając życie nie tylko za synów
Adama, ale nawet za bezrozumne stworzenia. Takie twieróenie sprzeciwia się zupełnie
Pism iÄ™ em .
Antysemityzm
 Być może!  powiadała na to zwykle matka moja.  Ale gdyby Burek jadł mięso
w Wielki Piątek, zdawałoby mi się, że jest %7łydem, i nabrałabym doń obrzyóenia! Czy to
także grzech, księże dobroóieju?
Drogi mistrz mój uśmiechał się i, pociągnąwszy haust wina, odpowiadał z dobrocią:
 Zacna gosposiu, nie roztrzÄ…sajÄ…c na razie, czy pani grzeszy, czy nie, powiem jeno,
że nie masz w pani śladu zła i że wierzę w zbawienie duszy pani dużo silniej niż w ta-
kiż los dusz kilkunastu znanych mi osobiście biskupów i kardynałów, którzy napisali
niezrównane traktaty o prawie kanonicznym.
Burek obwąchiwał swą chudą osypkę i połykał ją dławiąc się każdym łykiem, a ojciec
udawał się z księóem Coignardem na krótkie posieóenie pod  Małego Bachusa .
W ten sposób spęóaliśmy przykładnie ostatni wielkopostny tyóień w gospoóie
Jeóenie, Religia
 Pod Królową Gęsią Nóżką . Ale za to, skoro tylko ówony kościoła Zw. Benedykta Be-
turneńskiego ogłosiły w poranek Wielkiej Nocy radosną wieść Zmartwychwstania Pań-
skiego, ojciec mój naóiewał na rożny całymi tuzinami kurczęta, kaczki i gołębie, a Burek,
przysiadłszy u komina, na którym buzował wielki ogień, wciągał w nozdrza ponętny za-
pach rumieniącego się sadła i poruszał ogonem razno, a jednocześnie z powagą i zadumą
głęboką.
Stary, podupadły, ślepy niemal, zażywał jeszcze uciech tego życia, którego przeciw-
ności znosił z rezygnacją czyniącą je mniej dotkliwymi. Był to mędrzec prawóiwy i nie
óiwię się nawet, że matka włączała w pobożne praktyki nasze istotę tak rozumną.
Po przykładnym wysłuchaniu sumy zasiadaliśmy do uczty w sali przesyconej nie-
zrównanymi zapachami, a ojciec zabierał się do jadła z radością i namaszczeniem wprost
relig3nym. Zapraszał zazwyczaj do stołu kilku pisarzy z prokuratorii oraz mego prze-
zacnego mistrza, księóa Hieronima Coignarda. W roku pańskim 1725, pamiętam do-
skonale, mistrz mój przyprowaóił ze sobą pana Mikołaja Wisienkę, którego wykopał
z jakiejś ciemnej jamy przy ulicy Mularskiej, góie ten znakomity mąż po całych dniach
i nocach pisał dla wydawców holenderskich sprawozdania z ruchu naukowego i artystycz-
nego w Paryżu. Pośrodku stołu, ułożona kunsztownie w drucianym koszyku, wznosiła
się cała góra czerwonych pisanek, a gdy ksiąó Coignard odmówił enedi i e, jaja te stały
się głównym tematem rozmowy.
 Czytamy w Aeliuszu Lampridiuszu  ozwał się pan Mikołaj Wisienka  że kura
będąca własnością ojca Aleksandra Sewera zniosła w dniu uroóin tego przeznaczonego
na władcę óiecięcia purpurowe jajo.
²v ka lon (daw.)  dorsz; w oryginale merl e: morszczuk.
anatole france Poglądy księóa Hieronima Coignarda 22
 Lampridiusz ów  odparł drogi mój mistrz  nie posiadający sam dużo sprytu,
posługiwał się zapewne kobietami celem rozgłaszania baśni tego roóaju, bo były one
w sam raz dla kumoszek. Pan jednak, drogi Wisienko, jesteÅ› chyba zbyt mÄ…dry, by z tego
mętnego zródła wysnuwać obyczaj katolickich czerwonych pisanek czasu Wielkiej Nocy.
 Nie wierzę w istocie  wyznał pan Mikołaj  by obyczaj ten zaczął się od jaja
Aleksandra Sewera. Z zapisku Lampridiusza wyciągam ten jeno wniosek, że u pogan
purpurowe jajo było proroctwem właóy królewskiej. Zresztą  dodał dla ścisłości 
jajo to musiało zostać w ten czy inny sposób pomalowane, gdyż kury nie niosą czerwonych
jaj.
Matka stała przy kuchni i przyozdabiała półmiski w sposób arcyapetyczny. Na te słowa
ozwała się, mniemając słusznie, iż temat wkracza w jej teren operacyjny:
 Za pozwoleniem! Z óiecięcych lat pamiętam jedną czarną kurę, która niosła jaja [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl