[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Po czym, widząc minę Masklina, szybko dodał:
  Obrabowanym to znaczy, że ktoś zabierze ci wszystko, co masz. Nie mo-
żesz powiedzieć, że nie chcesz, żeby tak się stało, i uznać sprawę za zakończoną.
 Dlaczego nie?  zdziwiła się Grimma.
 No bo. . . prawdę mówiąc, nie wiem. . . tradycja albo co. . .
Brodaty przerzucił nóż do drugiej ręki.
 Nowi to nowi  ocenił.  Niech tam już będzie moja strata. Brać ich!
Dwóch bandytów złapało Babkę Morkie.
Był to poważny błąd. Z zaskakującą szybkością, wskazującą na dużą wprawę,
zaatakowana odwinęła się, rozległy się dwa głośne klaśnięcia i obaj napastnicy
cofnęli się, trzymając się za obite policzki.
Ten, który próbował złapać Torrita, siadł, jakby spuszczono z niego powietrze,
co też w pewnym sensie nastąpiło, gdyż Torrit trafił go kościstym łokciem w żo-
łądek. Wymachujący nożem przed nosem Grimmy stwierdził nagle, że jego dłoń
znalazła się w stalowym uścisku, i wypuścił nóż, padł na kolana i zaczął wydawać
dzwięki dziwnie przypominające skomlenie.
Masklin pochylił się, złapał niższego prawie o głowę brodatego za koszulę
i jedną ręką uniósł tak, by ich oczy znalazły się na jednym poziomie.
 Nie jestem do końca przekonany, czy dobrze rozumiemy ten dziwaczny
zwyczaj  oświadczył.  Jestem za to pewien, że nom nie powinien krzywdzić
innego noma. Nie sądzisz, że mam rację?
 Sądzę-sądzę-sądzę  oświadczył pospiesznie brodaty.
46
 W takim razie wydaje mi się, że byłoby dobrze, jakbyście sobie zaraz stąd
poszli. Co ty na to?  zaproponował Masklin, puszczając go.
Brodaty opadł na czworaki, odnalazł nóż, wyszczerzył się nerwowo i pognał
w półmrok. Jego kompani pospieszyli za nim najprędzej, jak potrafili, co nie
wszystkim wychodziło równie szybko.
Dorcas trząsł się ze śmiechu.
 No, dobrze.  Masklin przyjrzał mu się podejrzliwie.  O co tu naprawdę
chodziło?
Dorcas oparł się o ścianę i trwało dłuższą chwilę, nim się uspokoił.
 Naprawdę nie wiesz?
 Jakbym wiedział, to bym nie pytał  wytłumaczył mu cierpliwie Masklin.
 Gorseciarze to bandyci: zabierają innym różne rzeczy i kryją się tutaj, bo
odszukanie ich wymagałoby więcej trudu, niż warte jest to, co zrabują. Ich ulubio-
ną rozrywką jest straszenie przechodzących przez ten dział. Są bardziej dokuczli-
wi niż grozni.
 A dlaczego ten brodaty trzymał nóż w zębach?  zaciekawiła się Grimma.
 Bo przez to miał wyglądać groznie, jak sądzę.
 Przez to wyglądał głupio  oceniła rzeczowo.
 Jak tylko który wróci, to popamięta moją rękę!  ostrzegła Babka Mor-
kie.  Za drugim razem nie będę taka łagodna.
 Wątpię, żeby wrócili.  Dorcas zachichotał.  Musiało nimi niezle
wstrząsnąć, że niedoszłe ofiary ich pobiły: nie są do tego przyzwyczajeni. Wiecie,
naprawdę zaczynam być ciekawy, jakie wrażenie zrobicie na opacie! Nie sądzę,
abyśmy tu kiedykolwiek byli świadkami czegoś takiego. . . Jesteście jak. . . zaraz,
jak się nazywa to, czego na zewnątrz jest tyle, że aż za dużo?
 Zwieże powietrze?  podsunął Masklin.
 O, właśnie!
I tak dotarli do terenów Piśmiennych.
Dla księcia de Pasmanterii Piśmienni i Zewnątrz to prawie to samo. Nie ule-
gało także wątpliwości, iż głowy innych wielkich rodów również nie ufają posia-
dającym dziwne i tajemnicze umiejętności Piśmiennym. Przede wszystkim umieli
czytać i pisać, a każdy, kto potrafi powiedzieć, co mówi kawałek papieru, musi
być dziwny, a być może i nienormalny.
Po drugie  rozumieli wiadomości Arnolda Brosa (zał. 1905) ukazujące się
w powietrzu. Co i tak nie zmieniało faktu, iż Masklin gotów był zgodzić się z ogól-
ną opinią, że są nienormalni.
Bo dotąd nie spotkał nikogo, kto wierzyłby, że on, Masklin, nie istnieje. Debiut
miał miejsce, gdy spotkał opata.
Zawsze dotąd był przekonany, że Torrit wygląda staro. Opat wyglądał tak, że
przy nim Torrit był w kwiecie wieku i odznaczał się tężyzną fizyczną. Opierał się
na dwóch kijach, za jego plecami zaś na wszelki wypadek stale znajdowała się
47
para młodych nomów. Twarz noma stanowiła jedną wielką zmarszczkę, z której
wyglądała para oczu, niczym przenikliwe, czarne dziury.
Pozostali skupili się za Masklinem, co zaczynało wchodzić im w zwyczaj, gdy
się czegoś bali.
Salę przyjęć opata stanowił spory obszar podpodłogi ograniczony kartonowy-
mi ścianami i znajdujący się w pobliżu jednej z wind, przez co stale unosił się
tutaj kurz.
Opat opadł ciężko na fotel, odczekał, aż młodzieńcy przestaną mu się kręcić
przed nosem, po czym pochylił się i powiedział:
 Aha, del Ikates! Wynalazłeś coś ostatnio?
 Nie bardzo, Wasza Wysokość  odparł Dorcas.  Za to mam zaszczyt
przedstawić. . .
 Nikogo nie widzę  oznajmił pospiesznie opat.
 Chyba oślepł ze starości  oceniła Babka Morkie.
 I nikogo nie słyszę  dodał opat.
 Bądzcie cicho!  syknął Dorcas.  Ktoś musiał mu o was opowiedzieć
i on teraz nie pozwoli sobie was zobaczyć! Wasza Wysokość, przynoszę dziwne
wieści: Sklep ma zostać zniszczony!
Oświadczenie nie wywołało spodziewanego efektu  wywołało raczej nie-
spodziewany: stojący za opatem młodzieńcy zachichotali, a sam opat uśmiechnął
się lekko.
 No proszę  mruknął.  A kiedy to straszne wydarzenie ma nastąpić?
 Za dwadzieścia jeden dni.
 Dobrze, to masz teraz trzy tygodnie spokoju, a potem przyjdz i powiedz,
jak było  zaproponował łagodnie opat.
Obaj młodzieńcy wyszczerzyli się radośnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl