237. Walker Kate Rozbite lustro 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odcięto wszystkie sznurki.
84
RS
- Kiedyś tak było... i tak może być znowu... wierz mi - wyszeptał
jej do ucha, Å‚apiÄ…c z trudem oddech.
Czy mogła mu jednak wierzyć? Nie chciała, żeby konkretna
rzeczywistość, zimna i racjonalna myśl wdarła się do świata
zmysłowej rozkoszy, która ją przepełniała-. Czy mogła wierzyć? Nie
umiała się oprzeć temu pytaniu. Jej zmysłowa reakcja nie
pozostawiała wątpliwości, że ich fizyczny związek był żarliwy i
namiętny, ale musiało chodzić jeszcze o coś innego, tak potężnego, że
zdruzgotało ją i odebrało zupełnie pamięć.
Gdyby Kyle oblał ją kubłem lodowatej wody, lub zamiast
zmysłowo gładzić ją po rozpalonej twarzy, wymierzył jej gwałtowny
policzek, efekt byłby mniejszy niż ta przerażająca myśl. Szokujące
poczucie rzeczywistości wdarło się do jej wnętrza, obracając w nicość
zmysłową pasję i wtrącając kobietę w czarną rozpacz.
- Eve... - Kyle wyczuł natychmiast jej wewnętrzny opór. *
- Nie...! - krzyknęła sfrustrowana. Zaczęła go gwałtownie
odpychać od siebie, a rozpacz dała jej siły, o które nigdy się nie
podejrzewała.
- Nie...? - Jak echo powtórzył Kyle, zaskoczony, pełen niewiary
w to, co usłyszał i wyczuł. - Eve, przecież ty...
- Powiedziałam, nie! Nie mogę się na to zgodzić!
Jej ogromny wysiłek, żeby panować nad swymi emocjami,
sprawił, że zdania te wyrzuciła z siebie gwałtownie, schrypniętym
głosem.
85
RS
- Rozumiem. Nie możesz się na to zgodzić. - Kyle przedrzezniał
ją, akcentując z osobna każe słowo. - Czy moje pocałunki i pieszczoty
są dla ciebie wstrętne, odpychające?
- Tak!... Nie!
Nie mogła spojrzeć na niego, bo nie zniosłaby wyrazu jego oczu
i twarzy.
- Ja nie chcę... - zaczęła, ale jej uczciwość i straszne, niczym
tortura, poczucie frustracji, nie pozwoliły dokończyć zdania. - Ja nie
mogÄ™... Kyle, proszÄ™, zrozum mnie...
- Och, doskonale cię rozumiem. - Gorycz jego tonu smagnęła ją
jak uderzenie biczem. - Porzuciłaś mnie dwa lata temu bez słowa
wyjaśnienia. Potem pojawiłaś się znowu, bawiąc się moimi
uczuciami. Raz rozpalając mnie do czerwoności, to znów oblewając
zimną wodą. Tak jak ci przyszła ochota. Dobrze więc, ale powiem ci
jedno, kochanie. - Ostatnie słowo użyte było oczywiście jako epitet.
 Lepiej będzie, jeśli szybko zdecydujesz się, czego właściwie
chcesz. Albo ja stracę cierpliwość. Nie będę tego znosił zbyt długo.
Albo pragniesz mnie, albo odtrącasz. Nie może być i tak, i tak.
Przemyśl sobie wszystko dokładnie, bo pilnie potrzebuję odpowiedzi.
I ostrzegam, nie będę czekał w nieskończoność!
86
RS
ROZDZIAA SZÓSTY
- O której godzinie Kyle ma przyjść? Obiecał, że będzie
wcześnie.
- Około dziewiątej trzydzieści. Ale poza tym, dla ciebie jest to
pan Jensen, córeczko.  Diana zganiła delikatnie małą.
- Powiedział, że możemy nazywać go Kyle - wtrąciła się druga
blizniaczka, Caroline. - Obiecał, że zabierze nas dzisiaj do Muzeum
Przyrodniczego i Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaud...
Zobaczymy, czy już nadchodzi?
- Jest jeszcze za wcześnie... No dobrze już, dobrze. Idzcie! -
Diana zaśmiała się, kręcąc głową z rezygnacją. Dziewczynki zerwały
się ze swych stołków i pobiegły do holu.
- Coś mi się wydaje, że twój Kyle podbił zupełnie nasze małe. -
Jim uśmiechnął się do Eve. Tego sobotniego poranka wszyscy dorośli
mieli wolny dzień od pracy i bez pośpiechu delektowali się
śniadaniem. - Od kilku tygodni - dodał - słyszę z ich strony tylko:
Kyle to, Kyle tamto.
Eve chciała zaprotestować przeciw słowom  twój Kyle", ale
powstrzymała się w porę, bo przecież, przynajmniej oficjalnie, on
rzeczywiście był jej Kyle'em. Rodzina Bennettów obdarzyła go
sympatią bez zastrzeżeń, dlaczego zatem i ona nie miałaby tego
zrobić? Jim i Diana nie znali przecież Kyle'a lepiej niż ona, a byli
bardziej otwarci wobec niego. No tak, myślała dalej, ale oni nie
musieli doświadczać uczucia ustawicznego lęku i zagrożenia, które
87
RS
pojawiało się gdzieś głęboko w jej wnętrzu, ilekroć zobaczyła Kyle'a.
I to uczucie nie ustąpi tak długo, aż ona pozna pełną prawdę na temat
ich pożycia przed dwoma laty.
- Jest już tu Kyle, przyszedł! - z holu dały się słyszeć
rozradowane głosy dziewczynek.
Przyszedł wcześnie, pomyślała Eve i uczuła falę ogarniającego
ją znowu niepokoju. Wstała pospiesznie i odruchowo popatrzyła do
lustra wiszącego na ścianie. Dostrzegła to Diana i z uśmiechem
zapewniła przyjaciółkę, że wygląda bardzo ładnie.
- Nie jestem pewna, czy będę dla niego kiedykolwiek
dostatecznie atrakcyjna? - z westchnieniem odparła Eve. - A poza
tym, Kyle nigdy mi nie wybaczy, że nie przyjęłam tych ciuchów.
W rzeczywistości bynajmniej nie chodziło o nieszczęsne
szmatki. Przedmiotem niezgody i ustawicznych waśni była przede
wszystkim sprawa jej pracy. Eve trzymała się uparcie postanowienia,
że nie zrezygnuje z pracy w bibliotece, chociaż  kieszonkowe", które
jej zaproponował, było wielokrotnie większe niż jej pensja. Zdawała
sobie sprawę, że Kyle odmowę wsparcia finansowego traktował
niczym rozmyślne odtrącanie go jako małżonka. Ale ona z kolei [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl