[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pózniej; peszyły ją, a jednocześnie podniecały
różne jego wypowiedzi, aluzje, zaczepki...
Zerknęła do torebki, sprawdzając, czy ma klu-
cze, po czym spojrzała na wyciągniętego na
kanapie mężczyznę.
- Niczego nie potrzebujesz? - spytała. - Dasz
sobie radę?
Roześmiał się cicho.
- Nie zadawałabyś, kotku, takich pytań, gdy-
byś widziała, w jakich warunkach mieszkałem
w ciągu ostatnich sześciu lat.
- No tak. - Pokiwała głową. - Pewnie po-
trafisz się o siebie zatroszczyć.
- Chcąc nie chcąc, musiałemsię tego nauczyć.
- Przez moment przyglądał się jej wmilczeniu.
- Jak to się właściwie stało, że zaręczyłaś się
z tym Andym?
Miętosiła wdłoniachtorebkę.
- Znamy się od dawna - odparła. - Jego
siostra Marilee to moja najlepsza przyjaciółka.
Jakiś czas ternu napisałamartykuł o należącej do
ich ojca fabryce tekstyliów. Andy zaprosił mnie
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
81
na pierwszą randkę. Zaczęliśmy się regularnie
spotykać. Któregoś dnia wręczył mi pierścionek
zaręczynowy. - Wzruszyła ramionami. - Lubimy
się, świetnie się rozumiemy, mamy wspólne zain-
teresowania...
- Ale go nie pragniesz. Fizycznie go nie prag-
niesz - rzekł McCabe, nie spuszczając z niej oczu.
- Jeżeli to się nie zmieni i się pobierzecie,
będziesz żyć w kłamstwie, oszukując zarówno
Andy'ego, jak i siebie.
- Wmałżeństwie są znacznie ważniejsze rze-
czy...
- Nie. - Pokręcił przecząco głową. - Nie
ważniejsze, lecz równie ważne. Podejdz do mnie
- poprosił.
Zawahała się, niepewna, co robić, ale kiedy
wyciągnął do niej lewą dłoń, posłusznie podała
mu swoją. Zacisnął wokół niej palce i delikatnym
szarpnięciem zmusił Wynn, żeby usiadła obok
niego na kanapie.
Z prawej ręki wypuścił notes, który spadł
na podłogę. %7ładne z nich nie zwróciło na to
uwagi.- Obserwując twarz Wynn, McCabe za-
czął wolno rozpinać swoją koszulę, odsłaniając
szeroką, mocno owłosioną klatkę piersiową. Po
chwili przycisnąłdo niej dłoń dziewczyny.
- Nie, ja...- sprzeciwiła się, usiłując się oswo-
bodzić.
Nie puścił.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
82
- Powiedz, Wynn, dotykasz tak Andy'ego?
Głaszczesz go po piersi?
- Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć, to nie
- przyznała. - A teraz puść mnie.
- Dlaczego go nie dotykasz?
- No bo... No bo... - Westchnęła rozdraż-
niona. - Bo nie mamochoty.
- Aczyonciebie dotyka? Pieści cię?
Poczuła, że się czerwieni.
- Przepraszam, robi się pózno. Andy będzie tu
lada moment, a ja jeszcze nie jestemgotowa.
- Musisz tylko włożyć buty. - Krytycznym
wzrokiemocenił jej fryzurę. - Gdybyś wychodzi-
ła ze mną, kazałbymci rozpuścić włosy. Nie lubię
koków.
- Możesz sobie nie lubić - burknęła.
Przesunął spojrzenie niżej, zatrzymując je na
cienkiej bluzce Wynn.
- Nie włożyłaś stanika - stwierdził ostrym
tonem. - Dlaczego?
Nienawidziła rumieńca, który nieustannie zdo-
bił jej policzki.
- Cholera jasna, McCabe! -krzyknęła, zabie-
rając dłoń.
- Dlaczego? - powtórzył. - Bo Andy tak woli?
Bo wtedy łatwiej mu gładzić cię...
- Przestań! - Zawstydzona, poderwała się
z kanapy, następnie skrzyżowała ręce na pier-
siach.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
83
- Proszę natychmiast coś włożyć pod tę bluz-
kę, bo inaczej cię stąd nie wypuszczę - zagroził
McCabe. - Ja nie żartuję, moja droga. Bez stanika
nie wyjdziesz z domu.
- Jestemdorosłą kobietą! - oznajmiła gniew-
nie. - Mogę nosić, co mi się podoba.
Spuścił nogi na podłogę i zaczął się podnosić.
Obróciwszy się na pięcie, Wynn pobiegła do
sypialni. Po chwili rozległ się trzask zamykanych
drzwi. Przez dziesięć minut krążyła po pokoju
niczymlewwklatce, mruczała gniewnie, przekli-
nała pod nosem. Wkońcu wyjęła z szuflady stanik.
Kiedy wróciła do salonu, McCabe leżał wycią-
gnięty na kanapie i znów bazgrał coś w notesie.
Podniósłszy głowę, wbił wzrok w jej piersi, po
czym pokiwał z zadowoleniem.
- Dużo lepiej - rzekł. - Nie ma sensu wy-
stawiać faceta na pokusę.
- Na miłość boską, Andy i ja jesteśmy zarę-
czeni! - przypomniała mu.
- Zaręczeni a poślubieni to dwie różne spra-
wy, kotku. Poza tym- dodał, świdrując ją spoj-
rzeniem - chcę być twoim pierwszym.
Dopiero po dłuższej chwili skojarzyła, o co mu
chodzi. Wpatrywała się wMcCabe'a ze zdumie-
niemwoczach, jakby nie mogła uwierzyć wto, co
powiedział.
- I będę - kontynuował cicho. - Myślę więc,
że powinnaś oddać Andy'emu pierścionek.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
84
- Chryste! Ale z ciebie zarozumialec i aro-
gant! Uważasz, że po latach nieobecności możesz
wparować do mojego domu i zacząć rozstawiać
mnie po kątach? %7łe możesz decydować o moim
życiu? %7łe...
Na jego wargachpojawił się drwiącyuśmiech.
- Niczego nie uważam. Po prostu stwierdzam
fakty. Otóż zanim opuszczę Redvale, będziesz
moja. I bynajmniej nie wezmę cię siłą. Cała
będziesz moja, od stóp do głów. Poznasz rozkosz,
o jakiej nigdy nie marzyłaś. Jakiej...
- Dobra, dobra, McCabe - przerwała mu lodo-
watym tonem. - Bujaj sobie w obłokach, ile
chcesz. Ja kocham Andy'ego.
- Oczywiście. Jak brata. - Powiódł po niej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]