[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Od niecałego tygodnia  wyznała po chwili wahania  ale myślę, że w tym czasie
zdążyłam go poznać całkiem dobrze.
 Ja znam go od urodzenia, a często wydaje mi się, że jest dla mnie kimś obcym.
Powiedział to z nietajonym bólem. Miał starszego brata, którego prawie nie znał i do
którego zdecydował się zwrócić w ciężkich chwilach. Było mu przykro, że nie udało im się
nawiązać kontaktu.
Lucy, która coraz lepiej rozumiała Bannera, pomyślała, że i on musi w tej chwili
cierpieć, bo nie potrafił wyjść bratu naprzeciw.
Ta rodzina potrzebuje pomocy, i to od zaraz! Nie uważała się za eksperta w sprawach
rodzinnych, ale tylko ona w tym towarzystwie mogła zrobić cokolwiek. Pociągnęła Tima za
rękaw.
 Wracamy do kuchni. Musisz porozmawiać z bratem. Tim potrząsnął głową.
 To się mija z celem. Nie mówimy tym samym językiem.
 Wobec tego potrzebny ci tłumacz. A tak się akurat składa, że znam trochę język
Bannera. Chodz  powiedziała, a widząc, że się waha, dorzuciła:  Chyba nie chcesz, żebym
cię wzięła na ręce i zaniosła do kuchni?
Tim zaśmiał się mimo woli. Był wprawdzie nieco niższy od Bannera, ale i tak
znacznie przewyższał wzrostem Lucy.
 Boję się, że rzeczywiście mogłabyś próbować.
 Mogłabym  przytaknęła radośnie.  Lepiej chodz po dobroci.
Zrobili krok w stronę kuchni, ale właśnie Banner wkroczył do salonu i popatrzył na
Lucy, która wciąż trzymała rękę na ramieniu Tima.
 Powiedz mi, co mam zrobić?
 Spróbuj go wysłuchać, a Tim niech postara się powiedzieć, po co tu przyszedł.  
Dobrze. Porozmawiajmy.  Banner usiadł na kanapie i wskazał bratu fotel.  Siadaj.
 Myślę, że będzie najlepiej, jeżeli was teraz zostawię.  Lucy ruszyła w kierunku
sypialni.
 Nie!  wykrzyknęli jednocześnie bracia. Pomysł, że mogliby zostać sam na sam,
śmiertelnie ich przeraził.
 Zostań, proszę  dorzucił Tim, patrząc na nią błagalnym wzrokiem.
Lucy skinęła głową i zajęła miejsce na kanapie.
 Dobrze, ale w każdej chwili możecie mnie poprosić, żebym wyszła, jeżeli uznacie,
że o rodzinnych sprawach po winno się rozmawiać w ścisłym gronie. Tim zaśmiał się gorzko.
 Ricky ego nie interesują sprawy rodzinne.
 Może i masz rację!  uniósł się Banner.  Pilnowałem swoich spraw, a wy mogliście
robić to samo.
 Nigdy ci nie przyszło do głowy, że chcielibyśmy mieć z tobą bliższy kontakt? 
zarzucił mu Tim.
 Po co? %7łeby tato kontrolował mnie w taki sam sposób jak ciebie i Brendę? Piękne
dzięki.
 Ty nigdy byś do tego nie dopuścił. Tobą nie mógł rządzić.
Czy to możliwe, że w głosie Tima zabrzmiała nuta podziwu? Lucy popatrzyła na jego
młodzieńczą twarz. Wyraznie starał się nadać jej wyraz nieprzenikniony, naśladując Bannera.
Wyobraziła go sobie jako małego, onieśmielonego chłopca, pozostającego pod wrażeniem
starszego brata, którego tak rzadko widywał.
 Kiedy ojciec raczył mnie wreszcie dostrzec i zapragnął kontrolować, byłem już na
tyle dorosły, że mogłem sam o sobie stanowić. A ponieważ nie był zadowolony z niczego, co
robiłem, szybko przestałem zabiegać o jego względy. Natomiast ty zdawałeś się idealnie
spełniać jego ojcowskie oczekiwania.
 Przez całe życie starałem się... zabrakło mi twojej od wagi, by mu powiedzieć, żeby
się odczepił.
Banner, zakłopotany, wzruszył ramionami.
 Może nareszcie przyszedł ten moment.
 Może  stwierdził bez przekonania Tim.
Obaj zamilkli, pogrążeni w ponurych rozmyślaniach o ich wspólnym ojcu.
Po dłuższej chwili Lucy doszła do wniosku, że pora pod jąć przerwany wątek.
 Jak twoja matka i siostra zareagowały na wiadomość, że rzucasz studia?
 Matka dostała histerii i położyła się do łóżka, a Brenda nazwała mnie idiotą, po czym
poszła do szpitala, gdzie spędza większość czasu.
 Czy jest zadowolona z wyboru zawodu? Tim pokiwał głową.
 Powiedziała mi, że nie wyobraża sobie innego. Ja nigdy tak nie myślałem o prawie, a
medycyna też mnie nie interesowała. Z trudem zaliczyłem szkolny program biologii.
 Wobec tego będziesz musiał znalezć sobie coś, co będzie pochłaniało cię tak jak
twoją siostrę medycyna  orzekła Lucy.  Albo jak twojego brata stolarstwo.
Tim zerknął na Bannera, a potem znów zwrócił wzrok na Lucy.
 A ty czym się zajmujesz?
 Doktor Guerin jest wykładowcą matematyki.  Banner uprzedził jej odpowiedz.
 Doktor Guerin?  Tim otworzył szeroko oczy.  Jesteś profesorem wyższej uczelni?
 Tak. Nie rozumiem, czemu tak to wszystkich dziwi.
 Tim pewnie jest zdziwiony, że mam przyjaciółkę, która nie tylko skończyła
uniwersytet, ale i na nim wykłada.  W głosie Bannera zabrzmiał sarkazm.
 Niczego takiego nie powiedziałem  bronił się Tim.  Nie chodzi o ciebie, tylko o
Lucy. Wygląda tak młodo, że nie chce się wierzyć, że zrobiła doktorat.
 Potraktuję to jako komplement.  Lucy uśmiechnęła się do Tima, a potem rzuciła
Bannerowi karcące spojrzenie.
Banner odchrząknął, po czym zapytał: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl