[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Czy wódz twój, Adam Wayne, otrzymał nasze wezwanie do poddania się?
Herold uroczyście i z wielkim uszanowaniem potwierdził to.
Wtedy Barker, kaszląc lekko ze zmieszania, lecz ośmielony, zapytał:
 I jaką odpowiedz przesyła twój pan?
Herold znowu skłonił się i zaczął monotonnie:
 Oto moje poselstwo. Adam Wayne, Wysoki Lord Burmistrz Notting Hillu na mocy
przywileju króla Oberona i wszelkich praw boskich i ludzkich, wolny naczelnik wolnego
miasta pozdrawia Jakuba Barkera, Wysokiego Lorda Burmistrza Południowego Kensingtonu
wolnego i czcigodnego, na mocy tych samych praw, wodza armii Południa. Z całą przyjazną
czcią i wszystkimi konstytucyjnymi względami wzywa Jakuba Barkera, aby złożył broń i
kazał również złożyć broń całemu wojsku, pozostającemu pod jego dowództwem.
Zanim herold dokończył tych słów, już król wybiegł na otwartą przestrzeń, z błyszczą-
cymi mocno oczyma. Reszta sztabu i pierwsze linie wojska po prostu zatrzymały oddech z
wrażenia. Kiedy wszyscy przyszli jako tako do siebie, ogarnęła ich niepohamowana wesołość,
reakcja była zbyt nagła.
 Wysoki Lord Burmistrz Notting Hillu  ciągnął monotonnie herold  w wypadku
waszego poddania się nie ma zamiaru wykorzystywać swego zwycięstwa dla celów ucisku,
który inni planowali przeciwko niemu. Pragnie wam pozostawić wasze wolne prawa i wasze
wolne miasta, wasze sztandary i wasz własny rząd. Nie chce zniszczyć wierzeń Południowego
Kensingtonu, ani starych zwyczajów Bayswateru.
Pierwsze szeregi wielkiej armii wybuchnęły gromkim śmiechem.
 Król musiał mieć coś wspólnego z tym tonem  odezwał się półgłosem Buck,
uderzywszy się po udach.  To już szczyt bezczelności, Barker, napijmy się wina.
I w przypływie dobrego humoru posłał po wino i dwie szklanki do restauracji naprzeci-
wko kościoła.
Kiedy śmiech ucichł, herold mówił dalej, wciąż jednakowo monotonnie:
 Jeżeli złożycie broń i rozejdziecie się pod kontrolą naszych sił, to lokalne prawa wa-
sze zostaną pieczołowicie uszanowane. W razie przeciwnym Wysoki Lord Burmistrz Notting
Hillu pragnie obwieścić, że zajął właśnie wieżę ciśnień tuż nad wami, na Campden Hill i że
za dziesięć minut od tej chwili, a raczej od chwili mego powrotu z waszą odmowną odpo-
wiedzią otworzy wielki rezerwuar i zaleje całą dolinę, w której się znajdujecie, wodą głęboką
na trzydzieści stóp. Niech Bóg zachowa króla Oberona!
Buck upuścił szklankę i wino rozlało się strugą po ulicy.
 Ale... ale...  powiedział i nagle w ostatnim wspaniałym zrywie zdrowego rozsądku
spojrzał faktom w twarz.
 Musimy się poddać  rzekł.  Nie możemy nic poradzić przeciwko pięćdziesięciu
tysiącom ton wody, które za dziesięć minut zwalą się z tego stromego pagórka. Musimy się
poddać. Cztery tysiące naszych ludzi znaczy teraz tyle co czterech ludzi. Vicisti Galilaea!
Perkins, może byś mi przyniósł jeszcze jedną szklankę wina.
I w ten sposób wielka armia Południowego Kensingtonu poddała się i rozpoczęło się
imperium Notting Hillu. Jeszcze jeden fakt w związku z tym jest, być może, godny wzmianki
 fakt, że po tym zwycięstwie Adam Wayne kazał pozłocić wieżę ciśnień na Campden Hill i
zaopatrzyć we wzniosły pamiątkowy napis głoszący, iż to jest pomnik Wilfryda Lamberta,
bohaterskiego obrońcy tego miejsca. Nad napisem stała figura tegoż Lamberta, której twórca
jednak nie oddał całej sprawiedliwości jego wielkiemu nosowi.
CZZ PITA
Rozdział I
IMPERIUM NOTTING HILLU
Wieczorem, trzeciego pazdziernika, w dwadzieścia lat po wielkim zwycięstwie Notting
Hillu, które mu oddało władzę nad Londynem, król Oberon, jak za dawnych czasów, wyszedł
na przechadzkę z Pałacu Kensingtońskiego.
Niewiele się zmienił, prócz tego, że mu przybyło kilka pasemek siwych włosów, bo
twarz jego zawsze była stara, a chód powolny i jakby zgrzybiały.
Jeżeli wyglądał staro, to nie z jakichś specjalnych fizycznych czy duchowych powo-
dów, tylko dlatego, że wciąż jeszcze, z dziwnym konserwatyzmem upierał się nosić długi
surdut i wysoki cylinder z czasów przed Wielką Walką.
 Przeżyłem potop  mawiał o sobie.  Jestem piramidą, więc muszę zachowywać
się jak piramida.
Kiedy szedł przez ulicę, Kensingtończycy w swych malowniczych, błękitnych bluzach
pozdrawiali go jak króla, a potem oglądali się za nim jak za dziwem. Wydawało im się to
niezwykłe, że ludzie kiedyś nosili taki dziwaczny strój.
Król, zażywając spaceru będącego przywilejem starców (przyjaciele nazywali go teraz
poufale  staruszkiem Oberonem ), dreptał ku północy. Przy Południowej Bramie Notting
Hillu zatrzymał się i oczy jego rozbłysły wspomnieniem, była to jedna z owych dziewięciu
wielkich bram z brązu i stali, ozdobionych płaskorzezbami, przedstawiającymi dawne bitwy,
dłuta samego Chiffy.
 Aha!  rzekł do siebie król ze śmiesznym akcentem prowincjonalnym, trzęsąc
głową i niepotrzebnie pozując na staruszka.  Pamiętam ja czasy, kiedy żadnej z tych bram
jeszcze tu nie było.
Przeszedł przez Bramę Ossingtońską strzeżoną przez wielkiego lwa odlanego z czerwo-
nej miedzi na żółtej mosiężnej podstawie, na której wyryty był napis  Nothing Hill *. Stra-
żnik ubrany w czerwień ze złotem zasalutował mu halabardą.
Słońce już zachodziło i zapalano lampy. Oberon zatrzymał się, aby popatrzeć na nie, bo
były jednym z najpiękniejszych arcydzieł samego mistrza Chiffy, toteż artystyczne oko króla
nigdy nie omijało okazji, aby cieszyć się ich widokiem. Ku pamięci Wielkiej Walki Latarń
każda z wielkich żelaznych lamp była zakończona przez zasłoniętą postać z mieczem w
jednym ręku, trzymającą nad lampą gasidło w formie żelaznego kapturka, jak gdyby gotowa
była w każdej chwili zgasić lampę, gdyby sztandary armii Południa i Zachodu znowu ukazały
się w mieście. W ten sposób żadne dziecko Notting Hillu nie mogło bawić się na ulicach, aby
nawet latarnie nie przypominały mu ocalenia jego kraju w pamiętnym strasznym roku.
 Stary Wayne miał częściowo rację  zauważył król.  Miecz jednak upiększa rze-
czy. Przywrócił romantyzm światu. I pomyśleć, że uważano mnie za błazna dlatego, że zapro-
ponowałem romantyczny Notting Hill. Dalibóg, dalibóg (wyrażenie, zdaje mi się, bardzo od-
powiednie), zupełnie jak za dawnych czasów.
Skręciwszy na rogu, znalazł się na ulicy Pompy, naprzeciwko czterech sklepów, które
Adam Wayne tak uważnie studiował przed dwudziestu laty. Powoli wszedł do sklepu pana
* Nothing Hill  nic złego.
Mead, kupca korzennego. Pan Mead postarzał się trochę, jak i reszta świata, czerwona jego
broda, którą teraz nosił razem z wąsami, długa i gęsta, posiwiała częściowo i straciła kolor.
Kupiec ubrany był w powłóczystą i bogato haftowaną szatę w kolorach błękitnym, brązowym
i karmazynowym,, tkaną we wspaniałe i skomplikowane wzory na sposób prawdziwie wscho-
dni; były to jakieś ciemne symbole i obrazy, przedstawiające jego towary przechodzące z rąk
do rąk, od narodu do narodu. Na szyi miał łańcuch z wizerunkiem okrętu Argonautów, wycię-
ty w turkusie, który nosił jako Wielki Mistrz korzenników. Cały sklep miał wygląd poważny i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl