051. Lennox Kara Wielka szansa 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wymknąć spod kontroli.
Loretta pojawiła się następnego ranka o zwykłej
porze, ale tym razem nie traciła czasu na pogawędki.
Wniosła kosz do kuchni, zabrała pusty i zniknęła.
Luc miał nadzieję, że przyczyną jej pośpiechu jest
nadmiar pracy, a nie niechęć do przebywania w jego
towarzystwie. Skoro nie miał szans na bliski związek,
chciał przynajmniej pozostać jej przyjacielem.
Następnego dnia było tak samo. Zajechała pod
Anula & Irena
scandalous
drzwi pensjonatu, zostawiÅ‚a zamówione wypieki i na­
tychmiast wybiegÅ‚a. Luc nie mógÅ‚ siÄ™ pogodzić z ta­
kim obrotem sprawy. WmawiaÅ‚ sobie, że takie gwaÅ‚­
towne zerwanie jest lepsze dla obu stron niż stop­
niowa agonia związku, ale nie potrafił się do tej myśli
przekonać.
Czuł, że stracił Lorettę, zanim jeszcze naprawdę ją
zdobył, i myśl o tym nie dawała mu spokoju. Sama
Å›wiadomość, że jakakolwiek kobieta mogÅ‚a potrak­
tować go w taki sposób, była może jeszcze gorsza niż
sytuacja, w jakiej się po raz pierwszy w życiu znalazł.
W sobotę nie mógł na szczęście myśleć ani o niej,
ani o żadnej innej sprawie, bo byÅ‚ bez reszty po­
chłonięty opieką nad gośćmi. Wszystkie pokoje La
Petite Maison zostaÅ‚y zajÄ™te. Gdy tylko zdążyÅ‚ uprzÄ…t­
nąć jadalnię po śniadaniu, musiał myśleć o lunchu.
Niektórzy klienci zapłacili dodatkowo za wykwintny
piknik, który miał się odbyć w cieniu dwustuletniego
dÄ™bu. ByÅ‚ to kolejny eksperyment Luca, który usiÅ‚o­
wał wymyślać różne atrakcje, mające mu ułatwić
promocjÄ™ pensjonatu.
Sprzątając naczynia ze stołów rozstawionych nad
zatoką, spojrzał w dół, w kierunku brzegu, i dostrzegł
jakiś błysk. Po chwili przekonał się, że są to promienie
sÅ‚oÅ„ca odbijajÄ…ce siÄ™ od rudych wÅ‚osów Zary. Natych­
miast ogarnÄ…Å‚ go niepokój. ByÅ‚ przekonany, że dziew­
czynka nie powinna bawić się samotnie tak blisko
wody. Przypomniał sobie spotkanego rano aligatora,
który może okazać się śmiertelnie niebezpieczny.
Zbiegł na brzeg zatoki, mijając po drodze czer-
Anula & Irena
scandalous
wony rower dziewczynki, a potem zobaczył, że siedzi
ona tuż nad wodÄ…, obserwujÄ…c zapewne jakieÅ› pÅ‚ywa­
jące w niej żyjątka.
- Zara?
Słysząc jego głos, odwróciła głowę, a na jej twarzy
pojawił się promienny uśmiech.
- Luc!
- Witaj, moja śliczna. Dlaczego bawisz się sama
nad zatokÄ…?
- Jestem już duża. Nie potrzebuję opiekunki.
Nie na tyle duża, by przebywać samotnie na brze­
gu, pomyślał Luc.
- Co tu robisz? - spytał neutralnym tonem, nie
chcąc okazywać niepokoju.
- Aapię raki. Pomagam mamie. Ona mówi, że
Bryan Givens doprowadza jÄ… do szalu, bo obiecuje
je dostarczyć na tę uroczystą kolację, ale nie chce
powiedzieć, ile ich ma i ile będą kosztowały.
Tutejsze raki stanowiły ważny element kajuńskiej
kuchni. Luc nie bardzo je lubił, a poza tym uważał, że
wyciÄ…ganie ich ze skorupek wymaga zbyt wielkiego
nakładu pracy. Ale zdawał sobie sprawę, że jest to
miejscowy specjał, który musi się znalezć w spisie
potraw podawanych na przyjęciu.
- Mam go! - zawołała triumfalnie dziewczynka,
wyciągając z wody sznurek, na którego końcu wisiał
niewielki skorupiak. - Popatrz, one są tak głupie, że
kiedy złapią kleszczami kawałek mięsa, nie chcą go
za nic puścić.
Chwyciła palcami swą zdobycz i wrzuciła ją do
Anula & Irena
scandalous
wiaderka z wodą, w której kręciło się już kilkanaście
raków.
Luc wiedział, że Zara musiałaby złowić jeszcze
kilkaset sztuk, by zaspokoić zapotrzebowanie swojej
matki. Ale uznał, że jej wysiłek zasługuje na pochwałę.
- To bardzo miło, że chcesz pomóc mamie, ale
nie podoba mi się to, że jesteś tu zupełnie sama.
- Dlaczego? Przecież potrafię pływać. Dziadek
mówi, że poruszam się w wodzie jak ryba.
Nie chciaÅ‚ jej przestraszyć, ale czuÅ‚, że ma obowiÄ…­
zek powiadomić ją o potencjalnych zagrożeniach,
więc podszedł nieco bliżej i uśmiechnął się do niej
serdecznie.
- Kilka dni temu widziaÅ‚em niedaleko stÄ…d duże­
go aligatora.
- Ja też chciałabym go zobaczyć! - zawołała bez
cienia lęku Zara, wpatrując się uważnie w mętną wodę.
- Trudno go dostrzec, bo wyglÄ…da jak kÅ‚oda drew­
na. A potem nagle wyskakuje z wody i chwyta ciÄ™ za
nogÄ™.
- Och, to okropne!
- Chodz ze mnÄ…, to dam ci coÅ› dobrego. Czy
jadłaś dziś lunch?
- Nie, zupełnie zapomniałam. A co masz?
- Ser brie i winogrona, które zostały z pikniku.
Ale będziesz musiała mi pomóc w zbieraniu naczyń.
- Zgoda. - Podniosła z ziemi swoje wiaderko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl