[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wymknąć spod kontroli.
Loretta pojawiła się następnego ranka o zwykłej
porze, ale tym razem nie traciła czasu na pogawędki.
Wniosła kosz do kuchni, zabrała pusty i zniknęła.
Luc miał nadzieję, że przyczyną jej pośpiechu jest
nadmiar pracy, a nie niechęć do przebywania w jego
towarzystwie. Skoro nie miał szans na bliski związek,
chciał przynajmniej pozostać jej przyjacielem.
Następnego dnia było tak samo. Zajechała pod
Anula & Irena
scandalous
drzwi pensjonatu, zostawiła zamówione wypieki i na
tychmiast wybiegła. Luc nie mógł się pogodzić z ta
kim obrotem sprawy. Wmawiał sobie, że takie gwał
towne zerwanie jest lepsze dla obu stron niż stop
niowa agonia związku, ale nie potrafił się do tej myśli
przekonać.
Czuł, że stracił Lorettę, zanim jeszcze naprawdę ją
zdobył, i myśl o tym nie dawała mu spokoju. Sama
świadomość, że jakakolwiek kobieta mogła potrak
tować go w taki sposób, była może jeszcze gorsza niż
sytuacja, w jakiej się po raz pierwszy w życiu znalazł.
W sobotę nie mógł na szczęście myśleć ani o niej,
ani o żadnej innej sprawie, bo był bez reszty po
chłonięty opieką nad gośćmi. Wszystkie pokoje La
Petite Maison zostały zajęte. Gdy tylko zdążył uprząt
nąć jadalnię po śniadaniu, musiał myśleć o lunchu.
Niektórzy klienci zapłacili dodatkowo za wykwintny
piknik, który miał się odbyć w cieniu dwustuletniego
dębu. Był to kolejny eksperyment Luca, który usiło
wał wymyślać różne atrakcje, mające mu ułatwić
promocjÄ™ pensjonatu.
Sprzątając naczynia ze stołów rozstawionych nad
zatoką, spojrzał w dół, w kierunku brzegu, i dostrzegł
jakiś błysk. Po chwili przekonał się, że są to promienie
słońca odbijające się od rudych włosów Zary. Natych
miast ogarnął go niepokój. Był przekonany, że dziew
czynka nie powinna bawić się samotnie tak blisko
wody. Przypomniał sobie spotkanego rano aligatora,
który może okazać się śmiertelnie niebezpieczny.
Zbiegł na brzeg zatoki, mijając po drodze czer-
Anula & Irena
scandalous
wony rower dziewczynki, a potem zobaczył, że siedzi
ona tuż nad wodą, obserwując zapewne jakieś pływa
jące w niej żyjątka.
- Zara?
Słysząc jego głos, odwróciła głowę, a na jej twarzy
pojawił się promienny uśmiech.
- Luc!
- Witaj, moja śliczna. Dlaczego bawisz się sama
nad zatokÄ…?
- Jestem już duża. Nie potrzebuję opiekunki.
Nie na tyle duża, by przebywać samotnie na brze
gu, pomyślał Luc.
- Co tu robisz? - spytał neutralnym tonem, nie
chcąc okazywać niepokoju.
- Aapię raki. Pomagam mamie. Ona mówi, że
Bryan Givens doprowadza jÄ… do szalu, bo obiecuje
je dostarczyć na tę uroczystą kolację, ale nie chce
powiedzieć, ile ich ma i ile będą kosztowały.
Tutejsze raki stanowiły ważny element kajuńskiej
kuchni. Luc nie bardzo je lubił, a poza tym uważał, że
wyciÄ…ganie ich ze skorupek wymaga zbyt wielkiego
nakładu pracy. Ale zdawał sobie sprawę, że jest to
miejscowy specjał, który musi się znalezć w spisie
potraw podawanych na przyjęciu.
- Mam go! - zawołała triumfalnie dziewczynka,
wyciągając z wody sznurek, na którego końcu wisiał
niewielki skorupiak. - Popatrz, one są tak głupie, że
kiedy złapią kleszczami kawałek mięsa, nie chcą go
za nic puścić.
Chwyciła palcami swą zdobycz i wrzuciła ją do
Anula & Irena
scandalous
wiaderka z wodą, w której kręciło się już kilkanaście
raków.
Luc wiedział, że Zara musiałaby złowić jeszcze
kilkaset sztuk, by zaspokoić zapotrzebowanie swojej
matki. Ale uznał, że jej wysiłek zasługuje na pochwałę.
- To bardzo miło, że chcesz pomóc mamie, ale
nie podoba mi się to, że jesteś tu zupełnie sama.
- Dlaczego? Przecież potrafię pływać. Dziadek
mówi, że poruszam się w wodzie jak ryba.
Nie chciał jej przestraszyć, ale czuł, że ma obowią
zek powiadomić ją o potencjalnych zagrożeniach,
więc podszedł nieco bliżej i uśmiechnął się do niej
serdecznie.
- Kilka dni temu widziałem niedaleko stąd duże
go aligatora.
- Ja też chciałabym go zobaczyć! - zawołała bez
cienia lęku Zara, wpatrując się uważnie w mętną wodę.
- Trudno go dostrzec, bo wygląda jak kłoda drew
na. A potem nagle wyskakuje z wody i chwyta ciÄ™ za
nogÄ™.
- Och, to okropne!
- Chodz ze mnÄ…, to dam ci coÅ› dobrego. Czy
jadłaś dziś lunch?
- Nie, zupełnie zapomniałam. A co masz?
- Ser brie i winogrona, które zostały z pikniku.
Ale będziesz musiała mi pomóc w zbieraniu naczyń.
- Zgoda. - Podniosła z ziemi swoje wiaderko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]