[ Pobierz całość w formacie PDF ]
część piąta
Podniesienie
38
Bezgłośne sztormy
(Wyjątek z wystąpienia profesora Martina Sessui
podczas uroczystości przyznania mu Nagrody Nobla
w dziedzinie fizyki w dniu 16 grudnia 2154 roku)
Między niebem i Ziemią rozciąga się niewidoczny obszar, o którym nie śniło
się nawet dawnym filozofom. Sny te nie nawiedzały ich dokładnie do 12 grudnia 1901
roku, kiedy to po raz pierwszy owa sfera zaczęła wywierać wpływ na ludzkie sprawy.
Tego dnia Gugliebno Marconi nadał przez Atlantyk alfabetem Morse a trzy
litery S . Wielu ekspertów uważało to za niemożliwe uznając, że fale
elektromagnetyczne mogą poruszać się tylko po liniach prostych i nigdy nie pokonają
krzywizny globu. Transmisja Marconiego zwiastowała nie tylko początek światowej
telekomunikacji, ale dowiodła ponadto, że w wysokich warstwach atmosfery istnieje
naelektryzowane zwierciadło zdolne odbijać fale radiowe z powrotem ku Ziemi.
Zwierciadło to, nazwane z początku warstwą Kennelly ego-Heaviside a,
opisano rychło jako bardzo złożone i składające się przynajmniej z trzech głównych
pokładów , różniących się znacznie pułapem i aktywnością. Górną granicę tej sfery
stanowią pasy radiacji Van Allena, których odkrycie należało dopierwszych triumfów
wczesnej ery kosmicznej.
Rozległy ten obszar, zaczynający się na wysokości około pięćdziesięciu
kilometrów i rozciągający się na kilka promieni Ziemi, obecnie znany jest pod nazwą
jonosfery. Przez ponad dwa stulecia badano ją przy pomocy rakiet, satelitów i fal
radiowych. Chciałbym złożyć hołd moim prekursorom w tej dziedzinie, amerykańskim
uczonym Tuvemu i Breitowi, Anglikowi Appletono - wi i Norwegowi Stormerowi, a
szczególnie temu, kto w roku 1970 zdobył tę samą nagrodę, którą ja mam zaszczyt
dzisiaj przyjmować, mojemu rodakowi Hannesowi Alfvenowi...
Jonosfera jest przedsionkiem Słońca, nawet dzisiaj nie potrójmy do końca
przewidywać jej zachowań. W dniach, kiedy łączność radiowa opierała się na falach
długich, uratowała wiele istnień ludzkich, ale jeszcze więcej zginęło, gdy ich
rozpaczliwe sygnały o pomoc przepadły bez śladu między zjonizowanymi warstwami.
Przez niecałe stulecie, zanim pojawiły się satelity telekomunikacyjne,
jonosfera była bezcennym, ale i kapryśnym sługą. Zjawisko naturalne, którego
istnienia nikt uprzednio nie przewidywał, oddało trzem pokoleniom nieoszacowane
usługi.
Ludzka uwaga skupiła się wszakże najonosferze raz tylko, a i to na krótko. A przecież
- gdyby jej nie było - nigdy nie zaistnielibyśmy na tej planecie! W tym znaczeniu owa
warstwa miała kluczowe znaczenie dla ludzkości jeszcze w erze przedtechnologi-
cznej, miała znaczenie dla pierwszych małpoludów i dla pierwszych żywych
organizmów na Ziemi. Jonosfera jest bowiem częścią tej tarczy, która osłania nas
przed śmiercionośnym promieniowaniem Słońca, przed promieniowaniem
rentgenowskim i ultrafioletem. Gdyby docierały one do poziomu morza, zapewne
powstałoby tu jakieś życie, ale z pewnością nie przypominałoby ono nas...
Jonosfera, podobnie jak i niższe warstwy atmosfery, znajduje się pod
nieustannym wpływem Słońca i też podlega zjawiskom pogodowym. Podczas
występowania zaburzeń na Słońcu jest omiatana wielkimi jak planeta wichrami
naładowanych cząstek, skręca się i zwija w polu magnetycznym Ziemi. W takich
chwilach przestaje być niewidoczna, tworząc zorze, jedno z piękniejszych zjawisk
natury rozświetlających polarne noce.
Jeszcze dziś nie pojmujemy w pełni wszystkich procesów zachodzących
wjonosferze. Jednym ze zródeł kłopotów jest to, że wszystkie nasze rakiety i satelity
badawcze pędzą z szybkością tysięcy kilometrów na godzinę i nie ma sposobu, by je
zatrzymać dla dokonania precyzyjnych pomiarów! Teraz jednak, po raz pierwszy w
historii, proponowana do realizacji koncepcja wieży orbitalnej daje nam szansę
umieszczenia w górze nieruchomego zestawu czujników do obserwacji jonosfery.
Możliwe też, że sama wieża zmieni właściwości jonosfery, chociaż z pewnością nie
doprowadzi do prorokowanego przez doktora Bickerstaffa krótkiego spięcia!
Czemu jednak mamy poświęcać tyle wysilku na badanie tego obszaru, skoro
nie jest on już istotny z punktu widzenia telekomunikacji? Stwierdzić trzeba, że
jonosfera jest czymś więcej niż tylko osobliwością, ciekawostką naukową czy
obiektem do podziwiania, jak w przypadku zorzy polarnej. Jej zachowanie pozostaje
ściśle związane z fazami aktywności Słońca, a nasza dzienna gwiazda wciąż i
niezmiennie jest władczynią naszego losu. Wiemy już, że nasze Sionce nie przypomina
stabilnej, dobrze wychowanej gwiazdy, jak wierzyli w to nasi przodkowie. Podlega
krótkotrwałym i długotrwałym fluktuacjom i cyklom aktywności. W chwili obecnej
wychodzi wciąż z tak zwanego minimum Maundera , które rozciągało się na lata
1645-1715. Wrezultacie tego procesu mamy dziś klimat łagodniejszy niż kiedykolwiek
od wczesnego Zredniowiecza. Ale ile lat jeszcze to potrwa? I co istotniejsze, kiedy
zacznie się nieunikniony, kolejny cykl i jaki wpływ wywrze ta zmiana na klimat Ziemi,
pogodę i wszelkie możliwe aspekty ludzkiej cywilizacji, nie tylko na naszej planecie,
ale i na pozostałych? Wszystkie one są dziećmi Słońca...
Najbardziej śmiałe spośród spekulacji sugerują, że Słońce wchodzi obecnie w
okres niestabilności, skutkiem której na Ziemi może dojść do nowej epoki
lodowcowej, przy czym zmarzlina obejmie teren większy, niż kiedykolwiek dotąd. Jeśli
tak będzie, to potrzebujemy każdego skrawka informacji, by należycie przygotować
się na tak ciężki czas. Nawet sto lat to za małe wyprzedzenie, jeśli ostrzeżenie ma być
skuteczne.
Jonosfera była pomocna w naszej ewolucji, umożliwiła rewolucję
telekomunikacyjną i wciąż określa naszą przyszłość. Oto czemu nadal musimy badać
ten rozległy, niespokojny obszar elektrycznych burz i słonecznych wiatrów, tajemnicze
morze bezgłośnych sztormów...
39
Zranione Słońce
Ostatnim razem, gdy Morgan widział swego siostrzeńca, ten był ledwie
dzieckiem. Teraz Dev był już początkującym nastolatkiem. Jeśli ich spotkania nadal
będą tak rzadkie, przy kolejnym pojawi się jako dorosły mężczyzna.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]