[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pewnie są z CCZ, pomyślała Eve. Stąd te skafandry. Boże, jakie to straszne. Pewnie byli
miłymi, normalnymi ludzmi, ale zakapturzeni i w maskach wyglądali bardziej jak kosmici,
którzy przybyli, aby przeprowadzać eksperymenty na ludziach.
- Położymy cię teraz - oznajmił jeden z nich Sethowi. Nawet głos mieli nieludzki.
- Mogę sam pójść - zaprotestował chłopak. Zaraz jednak ciężko opadł na krzesło. Nie miał
siły nawet siedzieć, a co dopiero chodzić.
- Seth, pozwól im - poprosiła Jess. Głos miała zachrypnięty.
Chłopak spojrzał na nią, a potem kiwnął głową, pozwalając sanitariuszom ułożyć się na
noszach. - Jadę z nim - zawołała Jess. - To wbrew regulaminowi... - Nic mnie to nie obchodzi.
Jadę z nim. Eve słyszała już ten ton w głosie Jess, nie za często, ale wiedziała, że tak czy
inaczej Jess znajdzie sposób, aby pojechać z Sethemi
- Jess, możemy jechać z wami. Albo spotkamy się na miejscu - powiedziała.
- Nie. Wtedy będę się martwić jeszcze o was -zaoponowała Jess. - Proszę, jedzcie do domu.
Luke i Eve porozumieli się wzrokiem, a potem Luke kiwnął głową.
Zadzwoń, jeśli zmienisz zdanie - zawołał jeszcze za Jess.
Eve po raz kolejny strzepnęła poduszkę. Druga strona wciąż była zbyt nagrzana, a cienkie
prześcieradło, którym się okryła, było zbyt ciężkie, jak zrobione z ołowiu, a nie z delikatnej
egipskiej bawełny.
Cały czas miała przed oczami Setha, wywożonego na noszach przez sanitariuszy w
skafandrach, i Jess. Jess go pocałowała tuż przed tym, zanim pojawiły się oznaki choroby. A
jeśli ona też zachoruje? A jeśli umrze? Lekarze w wiadomościach mówili przecież o ofiarach
śmiertelnych.
Ofiary śmiertelne. Okropne określenie. Eve nie wyobrażała sobie świata bez Jess, ale gdy
tylko zaczęła o tym myśleć, nie mogła przestać. Ofiary śmiertelne, ofiary śmiertelne, ofiary
śmiertelne... Słowa kołatały w jej głowie w rytm uderzeń serca.
Nie może tak po prostu leżeć. Zrzuciła z siebie prześcieradło i wyskoczyła z łóżka. I co teraz?
Stanie nie sprawi, że te okropne myśli znikną. Gorąca czekolada, zadecydowała. Tak,
panowała fala niewytłumaczalnych upałów, ale gorąca czekolada zawsze była dla niej lekiem
na całe zło. A jeśli zajmie się jej przygotowaniem, może zdoła o tym wszystkim choć na
chwilę zapomnieć.
Zeszła ze schodów, rozkoszując się wspaniałym zapachem nowej piżamy. Czy ona i Jess
naprawdę spędziły to popołudnie na zakupach? Wydawało się jej, że było to milion lat temu.
Weszła do kuchni, zapaliła światła, otworzyła szafkę nad mikrofalówką i wzięła z niej puszkę
ulubionej rozpuszczalnej czekolady Fiori's. Teraz mleko. Otworzyła lodówkę i wyjęła karton.
- Gorąca czekolada. Powinienem był się domyślić.
Eve odwróciła się przestraszona. Na progu stał Luke. Uśmiechnęła się do niego blado. - Nie
mogłam zasnąć.
- Ja też. Usłyszałem, jak schodzisz na dół, pomyślałem więc, że dotrzymam ci towarzystwa.
- Myślisz o tacie? - Eve nalała mleka do rondelka i postawiła go na kuchence.
Luke kiwnął głową.
- I o Secie. I Jess. O wszystkich. Ale przede wszystkim o nich.
- Zaczynam marzyć o tym, żeby to był demon - przyznała Eve. - Wtedy mogłabym coś zrobić.
Nie mogę tak po prostu siedzieć i pić czekolady, gdy dzieją się takie straszne rzeczy.
- Tak jak mówiłaś, zbadamy sprawę i dowiemy się, czy to ma jakiś związek z demonem.
Przez tę pogodę wydaje mi się, że tak. To zbyt duży zbieg okoliczności: fala upałów i
epidemia w jednym czasie. To naprawdę dziwne. Jeśli nawet to nie demon, powinniśmy się
dowiedzieć, co się właściwie dzieje.
- Cały czas myślę o tym, że Jess i Seth się całowali tuż przed tym, jak on zachorował. A jeśli
ona się zaraziła? - Oblał ją strach, a oczy zaczęły szczypać. Mrugnęła, żeby odgonić łzy, ale
nie dość szybko. Lukę je zobaczył. Podszedł do niej i wziął ją w ramiona. Nic nie powiedział,
tylko ją przytulił.
Eve nagle zapragnęła zatrzymać czas choć na chwilę, ale nie było to możliwe. Nie chciała
tego, ale po długiej chwili zmusiła się, aby uwolnić się od Lu-ke'a. Nie cofnął się, nie puścił
jej, tylko na nią spojrzał.
Pochylił głowę. Zamierza ją pocałować. Jeśli będzie się tak wpatrywać w jego zielone oczy,
na pew no ją pocałuje. Przecież to podrywacz. A ona nie chciała wiązać się z podrywaczem.
Nawet nie drgnęła. Luke zbliżył do niej usta. Owinęła mu ramiona wokół szyi i nagle przeszył
ją wstrząs, gorący i musujący. Jej moc! Zanim zdołała ją powstrzymać, moc zeskoczyła z
palców na kark Luke'a. Chłopak poderwał głowę zdumiony.
- Przepraszam! - zawołała Eve. - Ja nie... To się po prostu stało. - Emocje zawsze odgrywały
ogromną rolę w opanowywaniu mocy. Kiedy była zła czy przerażona, czasami po prostu...
bum! Moc sama się uwalniała. Nie przypuszczała nawet, że uczucie do chłopaka może mieć
ten sam skutek.
- Nie ma sprawy. Nic gorszego niż włożenie długopisu do gniazdka - zażartował miękko
Luke. -Zrobiłem to, jak miałem dziesięć lat. Przegrałem jakiś zakład.
- Przepraszam. Powinnam... hm, rzucić okiem na mleko. - Eve odwróciła się do kuchenki, ale
Luke chwycił ją za ramiona i odwrócił twarzą do siebie.
- Hej, nie ma sprawy. Naprawdę.
Pochylił się bardzo, bardzo nisko i pocałował ją miękko i delikatnie. Eve poczuła to aż w
koniuszkach palców stóp - mrowienie, które tym razem nie miało nic wspólnego z jej mocą.
To wszystko Luke. Może lepiej byłoby teraz zatrzymać czas, pomyślała z rozmarzeniem.
Nagle ciszę rozdarł wysoki pisk, zupełnie rujnując chwilę. Eve oderwała się od Luke'a i
zaczęła się rozglądać za zródłem dziwnego dzwięku. Na drzewie za oknem siedział szary,
pręgowany kot. Popatrzył jej prosto w oczy i na ułamek sekundy jego ślepia błysnęły złotem
w świetle księżyca. Potem zeskoczył z gałęzi i uciekł.
- Kot! - krzyknęła Eve. - Prawie dostałam zawału przez kota!
- Nie lubię kotów, zdecydowanie - zażartował Luke.
Spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać. Potem Luke przestał, a Eve zaraz po nim. Była pewna,
że oboje pomyśleli o pocałunku.
-Powinienem chyba... Musimy wstać wcześnie, żeby pomyśleć nad tym wszystkim -
powiedział Luke.
- Tak, ja chyba też się położę - odparła Eve, wyłączając kuchenkę. - Nie najlepsza pora na
gorącą czekoladę. Tyle cukru... - Patrzyli na siebie, aż w końcu Eve odwróciła się i wyszła z
kuchni. Luke poszedł za nią.
Będziemy udawać, że nic się nie wydarzyło? Czy to się po prostu znów wydarzy?
Luke mnie pocałował, przypomniała sobie Eve następnego ranka, jeszcze zanim zdążyła
otworzyć oczy. Poczuła, że się uśmiecha. Może uśmiechała się przez całą noc? Na pewno
zasnęła, myśląc o pocałunku, i wtedy też się uśmiechała.
Usiadła na łóżku i ziewnęła. W sypialni było chłodno dzięki klimatyzacji, ale po kolorze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl