[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sama przyjemność. Najlepsze dopiero przede mną. A czy pani, moja droga, z~stawia może sidła na naszego
Baya?
Sabrina zarumieniła się po same uszy.
- W żadnym wypadku, pani Thyssen! -' zaprzeczyła z żarem.
- No i dostałeś kosza! Wygląda: na to, że ta młoda dama cię nie rozpieszcza - Pamela roześmiała się
donośnie.
- Cóż, bardzo lubi być niezależna - przytaknął Bay z pozornym rozbawieniem, lecz SabFina wyczuła w jego
głosie nutę niezadowolenia.
- Koniecznie muszę ją poznać bliżej. Wpadnijcie do mnie po przedstawieniu na małe przyjęcie~ - zażądała
stanowczo starsza pani i oddaliła się, zanim Sabrina zdążyła zareagować.
- Chyba nie zamierzasz tam iść, prawda? - spytała, gdy zostali sami. Ton jej głosu nie pozostawiał
wątpliwości, że ona nie ma ochoty na żadne przyjęcie.
- A czemu nie? - wykręcił się gładko. - U Pameli jest zawsze bardzo przyjemnie. Przękonasz się sama.
- Nie lubię przebywać wśród tylu nieznajomych.
- Najwyższy c~as, żebyś się do tego przyzwyczaiła - zawyrokował Bay. - Chodz, musimy znalezć nasze
miejsca, zanim podniosÄ… kurtynÄ™. '
ROZDZIAA SIÓDMY
Sabrina nerwowo poprawiła kołnierz swojego eleganckiego czarnego żakietu. Mimo że okna w samochodzie
pozostawały zamknięte, słyszała, jak inne wozy odjeżdżają spod gmachu opery.
- Dlaczego po prostu nie odwieziesz mnie do domu i nie udasz się na to przyjęcie sam? - Jej głos w pewnym
stopniu zdradzał napięcie, jakie odczuwała.
- Zostaliśmy zaproszeni oboje - przypomniał Bay.
- Pani Thyssen wcale mnie nie zna. Nawet nie zauważy, że nie przyszłam - argumentowała Sabrina.
:.-- Z pewnością 'zauważy - stwierdził z uśmiechem.
- Zwłaszcza że sama ją sprowokowałaś do tego, żeby nas zaprosiła.
- Nic takiego nie zrobiłam!
- Zauważ, że najpierw zamieniła z tobą parę słów, a dopiero potem powiedziała, żebyśmy do niej przyszli.
Rozbudziłaś jej ciekawość.
- Ale nawet nie spytała, czy przyjmujemy zaproszenie.
Mogliśmy przecież mieć jakieś inne plany - nie ustawała w swych wysiłkach Sabrina.
- Ale nie mamy, prawda? Nie istnieje żaden powód, dla którego nie mielibyśmy tam wpaść na chwilę.
- Nie mam ochoty. Dla mnie to wystarczający powód - uniosła dumnie głowę.
- A dla mnie nie. - Nieubłagany ton wskazywał, że Bay . nie zamierza ustąpić.
- Jesteś drań! - Sabrina bezsilnie opadła na oparcie fotela.
- Ale czarujący, mam nadzieję? - zakpił lekko.
- Drań - powtórzyła, nie dodając żadnego łagodzącego określenia.
Przez całą drogę zastanawiała się nad sposobem, wjaki Bay znów zmusił ją do czegoś, czego nie chciała. W
końcu samochód stanął. . ~ - Jesteśmy na miejscu.
Sabrina milczała. Słyszała, że Bay wysiada, obchodzi wóz dookoła i otwiera jej drzwi'. Nawet nie drgnęła.
- Idziesz ze mną, czy wolisz zostać tutaj i. dąsać się jak małe dziecko?
- Jeśli mam jakiś wybór, to wolę zostać - powiedziała znnno.
- Sabrino - westchnął z lekka już zniecierpliwionym tonem. - Czy pozwolisz jakimś obcym ludziom, by
onieśmielali cię do tego stopnia, że spędzisz resztę wieczoru w samochodzie?
- Wcale mnie nie onieÅ›mielajÄ…· - Przecież boisz siÄ™ tam iść.
- Nie bojÄ™ siÄ™ - zaprzeczyÅ‚a z mocÄ…· - WÅ‚aÅ›nie widzÄ™ - zadrwiÅ‚ Bay.
- Powiedziałam, że się nie boję - powtórzyła z gniewem.
- No, skoro tak twierdzisz... - zgodził się tym samym niedowierzającym tonem. - W takim razie lepiej zablokuj
drzwi, gdy mnie nie bÄ™dzie. WrócÄ™ za jakÄ…Å› godzinÄ™· - Chyba nie zamierzasz mnie tu zostawić? - Sabrina
gwahownie uniosła głowę, nagle niepewna, czy on żartuje, czy jednak mówi poważnie.
- Sama wybrałaś czekanie w samochodzie - przypomniał jej spokojnie. - Wyjaśnię Pameli, - dlaczego nie
przyszłaś.
- Nie zrobisz tego, prawda? - Cisza, która zapadła po jej rozpaczliwym pytaniu, potwierdziła jej najgorsze
obawy. - Nie masz żadnych ludzkich uczuć - jęknęła i wysiadła z samochodu, jak zwykle wspomagana
silnym ramieniem Baya.
Gdy weszli do wnętrza domu, Sabrina usłyszała dobiegający z kilku kierunków gwar głosów. Oznaczało to,
że przyjęcie jest znacznie większe, niż przypuszczała.
Pokojówka wzięła jej żakiet, zaś Bay ujął ją pod rękę i poprowadził w tę stronę, gdzie słychać było najwięcej
osób. Sabrina posłusznie dała się prowadzić, jednak jej twarz przybrała pochmurny, nieprzejednany wyraz.
- Uśmiechnij się - szepnął z naciskiem Bay.
- Nie - odparła, jednak jej rysy złagodniały nieco.
Sabrina zupełnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że gdy weszli do pokoju, uniosła dumnie głowę,
uwydatniając smukłą, łabędzią szyję. Jej królewska postawa i oryginal~ na, płomienna suknia przyciągnęły
uwagę obecnych. Razem z emanującym męską siłą j urokiem Bayem Cameronem stanowili wyjątkową parę.
Rozległy się powitania, -lecz Sabrina milczała uparcie.
Pobielałe palce, kurczowo zaciśnięte na lasce, zdradzały jej wewnętrzne napięcie.
Nagle gdzieś z prawej dobiegł gromki głos Pameli.
- Sabrina,Bay! Tak się cieszę, że przyszliście!
Przywitała się krótko, ale nie zniżyła się do kłamstwa i nie zapewniała obłudnie, że też się cieszy. Usłyszała
brzęk niezliczonych bransoletek i poczuła, że starsza kobieta ściska jej rękę swoją - upierścienioną dłonią.
Nieco staroświecka woń fiołkowych perfum miała w sobie .coś uspokajającego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]