[ Pobierz całość w formacie PDF ]

układa mu się z jej tatą. Jonathan zachodzi w głowę, czy Star interesuje się jego
życiem bardziej, niż daje po sobie poznać. Na samą myśl przepełnia go szczę-
ście. Pozbawiony jej towarzystwa, dokonał mądrego posunięcia. Przykleił się do
profesora Chapela. Jest stałym słuchaczem jego wykładów, siada z przodu, zadaje
szczegółowe pytania, materializuje się po wykładzie przy pulpicie, by sprawdzić
pisownię albo wyjaśnić wątpliwości dotyczące bibliografii. Trud się opłacił. Naj-
pierw przyszła nagroda w postaci krótkiej rozmowy, potem przechadzki po Parks
Road.
Sporą część wolnego czasu spędzał w Uniwersyteckim Muzeum Przyrodni-
czym nad kolekcją Pitta-Riversa, skarbnicą eksponatów zgromadzonych przez
antropologów, archeologów i podróżników. Mahoniowe gabloty pękają w szwach
od natłoku przedmiotów o rozmaitym przeznaczeniu. Jonathan zapełnił notes ta-
siemcowatą listą, na której znalazły się: nasiona o magicznej mocy, narzędzia
chirurgiczne, chińskie żetony do gry, rogate czaszki Nagów, bawoli róg, wisio-
rek ladacznicy, hełm ze skóry jeżówki, zrobiony przez tubylców z Wysp Gilber-
ta, wiedzma w butelce z Gloucestershire, kościany gwizdek Arapahów, komplet
sikhijskich czakr z metalu, marokańskie kafle, norweska pułapka-samostrzał na
wilki, maczuga do polowań na foki z penisa morsa, kupieckie ozdoby, odważniki,
bransoletki, bumerangi, naszyjniki, peruwiańskie węzełki, kości do gry, talia kart
z liści palmowych, kolczyki, kanoe, wojenna flaga z Beninu, taboret z Ashanti, ka-
duceusz, ochraniacz na penis, tabakierki, przybrudzone pióra, imbryczki, kadziel-
nice, koronki, szpulki, chińskie pałeczki do jedzenia, łyżki, wachlarze, maty, ma-
ski, mandoliny, cytry i trzonki do siekiery, azerskie kilimy, perskie kobierce, turk-
meńskie szkatułki, dagestańskie samowary, garnki z Anatolii, kapelusze z Astra-
chania, gruziński krzyż, laotański Budda, linga, różaniec, naparstki, dzwonki, kule
do muszkietu, raki, słupy totemiczne i astrolabium, maoryska maczuga wojenna
i grzechotka syberyjskiego szamana. Aby ułatwić porównanie, wszystkie przed-
mioty ułożono według kryterium przeznaczenia, co pozwala prześledzić wzajem-
ne wpływy, rodzime cechy, przebieg szlaków handlowych i dziedziczenie tradycji.
272
Cały świat stłoczony w jednym pomieszczeniu. Cały świat czekający, aż Jonathan
odnajdzie w nim ład i usytuuje siebie samego.
 Twój ojciec i ja świetnie się rozumiemy  mówi Jonathan.  Antropolo-
gia to fascynująca dziedzina.
 Cieszę się. Powinieneś się tego trzymać. Pasuje ci to.
 Dziękuję. Co to znaczy, że mi pasuje?
 Tatuś mówi, że jesteś do niego podobny. Poważnie podchodzisz do ras,
pochodzenia i przedmiotów.
 Naprawdę?
 A tak nie jest?
 No, jest. Ale wcale nie musi.
 Co masz na myśli?
 Jeśli tobie się to nie podoba.
 Oczywiście, że mi się podoba. Tatuś wychował mnie tak, żeby mi się po-
dobało. Zwyczaje i tak dalej  uwielbiam to.
Jonathan uśmiecha się. Co za ulga! Coś w ich rozmowie naprowadza Star na
temat Wystawy Imperium zorganizowanej w Wembley (to część Londynu). Star
zamierza ją zwiedzić w ten weekend z przyjacielem poetą. Przyjaciel ma ochotę
poobserwować motłoch. Jonathan nie chce dać po sobie poznać zazdrości o poetę
i z ożywieniem opowiada o morfologii kultury i roli prymitywnych praktyk w zro-
zumieniu współczesnej cywilizacji. Star rewanżuje się opisem mieszkania w May-
fair, które udekorowała na modłę wschodnioafrykańskiego domku myśliwskiego,
pełnego bambusa i skór zebr. Jonathan rozwodzi się nad ważnością dziedziczenia
w formowaniu narodowego charakteru, a potem myśli głośno, czy Wystawa Im-
perium nie byłaby dobrą okazją do zgłębienia tego problemu. Kiedy Star się tam
wybiera? Star marszczy brwi i mówi, że nie wie. To zależy od Selvyna, tego poety.
Mieszkanie należy do jego matki. Tak się poznali. Wembley to dziwne miejsce.
Nigdy tam nie była. Nikt z jej znajomych też nie. Jonathan znów deklaruje zain-
teresowanie wystawą. I znów Star go nie zaprasza. Jonathanowi pozostaje tylko
prowadzić z samym sobą debatę o ewolucji cech kulturowych i roztrząsać dyle-
mat, czy rozwinęły się niezależnie od siebie, czy też pochodzą z jednego zródła.
Zdążył zdefiniować zaledwie kilka podstawowych pojęć, kiedy Star przypomina
sobie, że ma wizytę u fryzjera, i wstaje od stolika. Na widok jego przygnębionej
miny ciężko wzdycha.
 Och, Jonathan, jaka szkoda, że jesteś taki nudny. To psuje twoją urodę.
Na ulicy Star przywołuje taksówkę i każe kierowcy wiezć się na stację.
 Zobaczymy się za parę dni  mówi.
Jonathan markotnie kiwa głową, pogrążony w smętnych rozważaniach o po-
niesionej klęsce. I wtedy Star całuje go w usta. Szybko, jakby w roztargnieniu.
Zanim Jonathan zdołał wydusić z siebie słowo czy oddać jej pocałunek, Star sie-
dzi już w taksówce. Kiedy odjeżdża, Jonathan nie wie, czy się cieszyć, czy smucić.
273
Pocałowała go. Tej nocy nie może spać. Jest nudny czy ładny? A może i jedno,
i drugie?
Czy to jakiś problem? Czy powinien się zmienić? Wczesnym rankiem w so-
botę, ciągle zdezorientowany, wsiada w pociąg do Paddington. Ma. nadzieję, że
na wystawie natknie się niby przypadkiem na Star.
Wembley okazuje się cichym przedmieściem niskich domków z cegły, cią- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl