[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zajmie im zorientowanie się, że są dla siebie stworzeni? - dywagował
Morgan.
- Nie wiem. Wiesz, jaki Colt jest uparty.
- Ty też broniłeś się przed Annie - zauważył ze śmiechem Morgan.
45
RS
- Ale w końcu łuski opadły mi z oczu. - Brant spoważniał. - Czy
myślisz, że wnuczka starego Tuga naprawdę założy ośrodek dla sierot, czy
raczej da prędzej czy pózniej za wygraną i sprzeda ranczo?
- Nie wiem. - Morgan pokręcił głową. - Dziewczyna jest bez centa, a z
drugiej strony jest bardzo uparta. Zależy jej na pomocy potrzebującym dzie-
ciom.
- Hm... - Brant zamyślił się. - W gruncie rzeczy poradzimy sobie bez
dodatkowego kawałka ziemi, wiesz o tym.
- Wiem - zgodził się Morgan. - Trochę głupio, że te osiemdziesiąt
hektarów wcina się w głąb naszej ziemi, otoczone z trzech stron naszym
płotem. Ale w końcu tak było przez siedemdziesiąt pięć lat i dotąd nic złego
się z tego powodu nie stało.
- Właśnie. Jeśli chodzi o mnie, może tak zostać przez kolejne
siedemdziesiąt pięć lat - wyraził swoją opinię Brant, uśmiechając się.
- Jestem tego samego zdania - zakończył Morgan.
Weszli do domu. Morgan stanął jak wryty, zobaczywszy w swojej
kuchni dwie pracujące ramię w ramię kobiety. Dotąd się to nie zdarzało.
Owszem, Annie gotowała czasem dla niego i jego pracowników, kiedy byli
bardzo zajęci przy porodach cieląt albo podczas jesiennego spędu bydła. Ale
Samantha... Miała zaróżowione policzki, brodę ubrudziła sobie mąką.
Morganowi natychmiast skojarzyła się z żoną, którą zawsze pragnął mieć.
Bo przecież - choć po śmierci Emily uznał, że do końca życia pozostanie
sam - tak bardzo marzył o żonie i dzieciach, o życiu wypełnionym miłością i
domu pełnym śmiejących się pociech!
Brant podszedł do Annie, objął ją i pocałował w usta. Morganowi
przypomniał się smak słodkich ust Samanthy. Przełknął z trudem. Dlaczego
46
RS
Brant mógł całować żonę, a on musiał powstrzymywać się przed
całowaniem Samanthy?
Zaraz... Co się ze mną dzieje? - dziwił się sobie samemu. Przecież ja
jej prawie nie znam.
Annie przedstawiła męża Samancie. Morgan pomyślał, że nie
wytrzyma, jeśli Samantha pobędzie u niego jeszcze trochę dłużej.
Nagle rozległ się płacz Timmy'ego.
- Pewnie boli go brzuszek - odezwała się Samantha, wycierając ręce. -
Powinno mu się odbić.
- Zajmę się tym - zaofiarował się Morgan, ku zdziwieniu Branta i
Annie. - Już raz nam się udało, prawda, malutki? - odezwał się czule do
Timmy'ego.
- Tylko lepiej połóż sobie na ramieniu ręcznik - poradziła Samantha.
- Dobry pomysł, zostały mi tylko dwie czyste koszule - zażartował
Morgan. Ostrożnie wyjął Timmy'ego z nosidełka i ułożył go na ramieniu. -
Chodz, maleńki. Pochodzimy sobie i zobaczymy, czy ci to pomoże. - Brant
ze zdumieniem wpatrywał się w brata. - Nie przemęczaj się - powiedział
Morgan do Samanthy. - Jeśli jesteś zmęczona, koniecznie usiądz albo się
połóż i odpocznij.
Brant i Annie wymienili spojrzenia. Kiedy Morgan wyszedł z
Timmym do salonu, Brant poszedł za nimi i bez ogródek spytał z
uśmiechem:
- Czyżby między wami coś było?
- Co ty sobie wyobrażasz? - odciął się Morgan, zaciskając zęby. -
Samantha i Annie są zapracowane, a maleństwem trzeba się zająć. Po prostu
chcę im pomóc.
47
RS
- Jasne. - Brant wyszczerzył zęby. - Z tego, co wiem, nigdy nie
interesowałeś się małymi dziećmi. Ale widzę, że całkiem dobrze ci idzie.
Umiesz go nawet trzymać!
- Cóż, musiałem się nauczyć, pomagałem przy jego narodzinach -
odpowiedział Morgan, głaszcząc Timmy'ego po pleckach. Odbiło mu się
donośnie, co znowu wywołało szeroki uśmiech Morgana. - Już cię nie boli,
prawda? - spytał. Brant był pełen szczerego podziwu dla brata.
- Skąd wiedziałeś, co trzeba zrobić? - spytał.
- Nie wiedziałem, ale już się nauczyłem - wyjaśnił Morgan. - Przed
południem Samantha była zajęta i udało mi się w ten sposób uspokoić
Timmy'ego... A właściwie to dlaczego tak mnie wypytujesz o opiekę nad
dzieckiem? Czyżby Annie...
- Wszystko w swoim czasie, braciszku, wszystko w swoim czasie -
przerwał Brant i wrócił do kuchni.
Morgan domyślił się, że pewnie zimą zostanie wujkiem. Na pewno
Annie chciała oznajmić mu radosną nowinę podczas kolacji. Ucieszył się, że
Brant i Annie spodziewają się dziecka - po czym natychmiast posmutniał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]