[ Pobierz całość w formacie PDF ]
paskudztwo uderzyło o ścianę, pękło i wypuściło z siebie galaretowaty śluz, który wczepił
się babci we włosy.
- A babcia narobiła wrzasku - dodał Tim.
- Okazało się, że chociaż chciała nam udowodnić, jaka jest równa i fajna, to jak przyszło co
do czego, nie chciała się. z nami bawić - powiedział T.J.
- Chciała wreszcie zerwać z tradycją babcinej paczki - zaśmiał się Jake.
- Babcinej paczki?- - zdziwiła się Joy. Jake pokiwał głową.
- No właśnie. Co roku daje nam piżamy...
- Chociaż wie, że śpimy w samych majtkach - dodał Tim.
- A do tego szczoteczki do zębów, chociaż...- wtrącił T.J.
- Chociaż wie, że zawsze dostajemy szczoteczki od dentysty - wyrwał się Jake.
339
- Ale od tamtych świąt nie daje nam już żadnych ekstrazabawek - ciągnął T.J. - Powrócili-
śmy do dawnych babcinych paczek.
- Joy, mogłabyś nam pomóc wybrać damską piżamę? - zapytał Jake.
- Mówi się panno 0'Connelł", Jake - poprawił chłopca Ed, który dołączył do grupy.
- A dla kogo kupujecie damską piżamę?
- Dla babci. Pomyśleliśmy, że zrewanżujemy się jej praktycznym bożonarodzeniowym
prezentem: piżamą, szczoteczką do zębów i odrobiną tej zielonej galarety. Mają to w dziale
z zabawkami. Jak myślicie, pozna się na żarcie?
- Babcia? Na pewno się pozna. Pamiętacie to Boże Narodzenie, kiedy kupiła wam
wszystkim meduzę, takie oślizgłe paskudztwo? - Ed nie krył uśmiechu.
- Właśnie o tym opowiedzieliśmy Joy - poinformował T.J. i szybko się poprawił: - Pannie
0'Connell.
- Zostańmy przy Joy. Będzie o wiele łatwiej
- zaproponowała.
Chłopcy spojrzeli na swojego tatę.
- Skoro Joy woli być Joy, pójdzmy na kompromis i niech będzie panna Joy".
- Może porozglądacie się za czymś, co spodoba się waszej mamie - zasugerowała Joy.
Dopiero kiedy chłopcy pognali do sklepu jubilerskiego, Joy zauważyła promienną minę
Eda.
340
- Masz jakąś dobrą wiadomość? - zainteresowała się Joy.
- Dobra dla jednej z moich pacjentek. Dlatego tak długo mnie nie było. Umówiłem się, że
zadzwonię, gdy tylko dostanę wyniki. Nie ma nic lepszego od przekazywania dobrych
wiadomości w Wigilię Bożego Narodzenia. Podejrzewaliśmy raka, ale na szczęście badania
to wykluczyły.
Joy bez zastanowienia wzięła Eda za rękę i uścisnęła ją mocno.
- To cudownie.
Uświadomiła sobie, co robi, i szybko cofnęła rękę. Co się dzieje? Czyżby nie mogła się po-
wstrzymać od dotykania Eda Halla? To zupełnie do niej niepodobne. Przecież dopiero co go
poznała.
Co za dużo, to niezdrowo! Jeszcze tylko pomoże im dokończyć zakupy, a potem szybko
zapomni o swoim dziwnym pociągu do doktora Halla.
- Eee... zobaczmy, jak sobie radzą chłopcy - zaproponowała.
- Panno Joy! - zawołał podekscytowany Tim, ledwo widoczny zza dużej gabloty. - Proszę
zobaczyć!
Pokazał palcem naszyjniki za szybą.
- Co pani myśli o tym tutaj?
Joy zobaczyła elegancki otwierany medalion. Z przodu miał wygrawerowane trzy kwiatki,
połączone brylancikami.
341
- Mama mogłaby tu włożyć nasze zdjęcia i nosić na szyi. W ten sposób będziemy z nią
zawsze, nawet kiedy nas nie ma. - Jake miał zakłopotaną minę, jakby uznał, że taki
sentymentalizm nie pasuje do szesnastoletniego młodzieńca.
Joy ze wzruszenia ścisnęło w gardle, ale przełknęła ślinę i skinieniem głowy przywołała
sprzedawczynię.
- Proszę nam to pokazać - powiedziała, wskazując medalion.
Dziewczyna położyła go na filcowej podściół-ce, a chłopcy wpadli w zachwyt.
- Ile kosztuje? - zapytał Jake sprzedawczynię. Joy spodziewała się, że medalion jest drogi i
że
jego cena znacznie przekracza zagwarantowane w konkursie finansowe możliwości
chłopców, ale nawet ją zatkało, kiedy usłyszała cenę. W salonie jubilerskim za
siedemdziesiąt pięć dolarów można kupić niewiele. Tylko niektóre przedmioty w tym
dziale miały przystępne ceny, ale medalion do takich nie należał.
- A ze zniżką dla pracowników? - zapytała. Dziewczyna przeliczyła i wymieniła trochę
niższą, ale nadal wysoką kwotę.
- A gdyby jeszcze uwzględnić poświąteczną obniżkę cen? - próbowała dalej Joy.
Trochę lepiej, ale wciąż za dużo.
- Przykro mi, chłopcy. - Zwróciła się do sprzedawczyni: - Aubrey- powiedziała, zerkając
342
na jej identyfikator - mogłabyś nam znalezć coś bardziej zbliżonego do możliwości
finansowych chłopców?- Coś poniżej stu dolarów?
- Oczywiście, panno 0'Connell. - Dziewczyna zaczęła sprawdzać półki.
Chłopcy, stojąc w tyle, szeptali coś między sobą.
- Panno 0'Connell? - odezwał się w końcu Jake. - Czy możemy wykorzystać naszą premię
bankową? Mamy po siedemdziesiąt pięć dolarów na głowę, a gdybyśmy dodali nasze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]