[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powierzam wam los Laary. Chcę, aby
dotarła bezpiecznie do domu.
Pokłonili się w milczeniu; dziewczyna przylgnęła do niego
płacząc, nie mieli jednak czasu
na kobiece łzy. Na rozkaz Stygijczycy oderwali ją od
niego z niezgrabną delikatnością i
wynieśli ją; cały czas płaczącą, przez ukryte drzwi.
 Teraz wynosimy się stąd  powiedział Conan.  Włączymy
się do bitwy, ale nie
pomożemy Akarionowi dając się otoczyć wraz z nim w
sadzie. Spróbujemy przejąć ogród po
drugiej stronie drogi, znasz rozkład miasta Slikh.
Stamtąd możemy zaatakować domy
naprzeciwko i zająć pozycję dogodną do odpierania każdego
ataku ulicą. Chodzmy!
Conan ruszył korytarzem, którym Utang dzień wcześniej
prowadził go na konfrontację z
Ronnem. Pięćdziesięciu członków płomienia podążało za
nim. Ze swoimi dzikimi twarzami i
zniszczonym ubraniem wyglądali niestosownie w otoczeniu
bogatych arrasów i błyszczących
marmurów.
Rozglądali się podejrzliwie, słysząc ochrypłe krzyki
przed pałacem. Kilka chwil pózniej
Conan wprowadził ich do przejścia, z którego uciekł
wczoraj. Okno ciągle miało kraty
pogięte i wyłamane, a balkon rozłupaną kratownicę.
Zatrzymał się chwilę na balkonie,
tłumacząc swój plan Slikhowi i wojownikom, którzy
nadstawiali uszu na każde słowo
wypowiedziane przez Conana, jakby były to klejnoty
upuszczane przez prawie mitycznego
bohatera.
 Widzicie, że ogrody leżą ciągłymi szeregami po
zachodniej stronie domów. Są
oddzielone tylko niskimi murkami. Drzewa rosną gęsto.
Jeśli pójdziemy skrajem, przy
zachodniej ścianie, szansa na zobaczenie nas przez kogoś
Strona 106
Howard Robert E - Conan władca miasta.txt
z domów będzie nieznaczna.
Wydaje mi się, że możemy przekraść się do Ogrodu Lemurii,
bez ujawnienia naszej
obecności; wszyscy Ukryci będą patrzeć w przeciwnym
kierunku. Nie wiem ilu ludzi znajduje
się w Ogrodzie Lemurii, ale atak z zaskoczenia od tyłu
powinien wyrównać szansę. Teraz
ruszajmy, przez połamaną kratownicę i nad murem. Nikt nie
obserwuje tej strony pałacu.
Mężczyzni jeden po drugim zeskakiwali z balkonu, pędzili
przez ogród i przeskakiwali
przez mur. Znalezli się na nagiej, skalistej równinie
rozciągającej się ze wszystkich stron.
Ruszyli wzdłuż ściany, dalej popędzili przez przestrzeń
dzielącą ich od pierwszego z
miejskich ogrodów.
Ciągłe krzyki na końcu ulicy wskazywały, że walka trwała
zawzięcie i wściekle. Setki
ludzi odzywających się razem wytwarzało ogłuszający hałas
i Conan skrzywił się na myśl o
burzy świszczących strzał, jaka musi przetaczać się przez
sad. Zmierć zbiera pewnie krwawe
żniwo wśród broniących się Serotańczyków, mimo że byli
mistrzami w korzystaniu z
czegokolwiek jako osłony. Ale hałas przynajmniej ukrywał
ich kroki. Przy takiej wrzawie na
północy miasta, nie jest prawdopodobne, by ktoś patrzył w
innym kierunku.
Tak musiało być, bo nie podniesiono alarmu, gdy banda
szybko i ukradkiem sunęła
zachodnim krańcem ogrodów; trzymając głowy, poniżej
krawędzi muru.
Gdy zbliżali się do północnego końca ulicy, możliwość
odkrycia wzrastała, ale w tym
samym czasie uwaga wrogów była coraz bardziej skupiona na
innym kierunku. I choć Conan
oraz jego ludzie o tym nie wiedzieli, tajfun wydarzeń
osiągał punkt kulminacyjny.
ROZDZIAA 10
KRWAWY KONIEC
Ronn, który kierował bitwą z dachu trzeciego domu po
wschodniej stronie ulicy, zdał sobie
sprawę, że będzie musiał podjąć bezpośredni atak, by
odzyskać sad. Trawiła go niepewność i
wątpliwości. Obawiał się wzmocnienia sił kothyjskimi
posiłkami. Aby bronić schodów
Strona 107
Howard Robert E - Conan władca miasta.txt
musiałby podzielić swoje siły. Nie opuszczała go myśl, że
Conan mimo uwięzienia, może
przechytrzyć ludzi stacjonujących pod wieżą. Turańczyk
nie bał się osobiście Conana, ale
pocił się na myśl o poleganiu na innej ręce niż jego
własna, w utrzymaniu Cymeryjczyka z
dala od walki. Bał się, że jeśli bitwa przeciągnie się do
zmierzchu, to Kothyjczycy mogą
zrobić wypad pod osłoną ciemności i dopaść najbliższego
domu, z którego nie można by ich
już wyprzeć. Bał się demoralizującego wpływu długotrwałej
bitwy na jego ludzi, którym już
dawał narkotyki, by rozpalić ich zapał.
Choć czekał raczej na zdziesiątkowanie kothyjskich sił
przez ukrytych łuczników, to
postanowił zakończyć wojnę w blasku chwały i krwi.
Zdobycie sadu przez Kothyjczyków
pokazało, że mała siła nie jest zdolna utrzymać
stosunkowo niskiego muru, przy
zdecydowanym ataku większej liczby przeciwników.
Pozostawiając kilkunastu łuczników na dachach, by zająć
czymś ludzi wsadzie, Ronn
ściągnął większość swoich ludzi, około czterystu
mężczyzn, na teren pomiędzy trzecim i
czwartym domem po wschodniej stronie ulicy, poza
zasięgiem wzroku obleganych
Kothyjczyków. Odkomenderował stu ludzi, by ukryli się w
ogrodach po wschodniej stronie
miasta i zaatakowali sad w momencie, gdy on poprowadzi
trzystu oszalałych pod wpływem
narkotyku fanatyków, bezpośrednio ulicą na
południowo zachodni róg sadu.
Ronn wiedział, że aż do ostatnich kilkudziesięciu metrów
będą pod osłoną domów. Dalej
będzie już tylko goła przestrzeń, dzieląca ostatni dom od
sadu i Ronn zdawał sobie sprawę, że
wielu tam zginie. Miał jednak nadzieję, że mimo strzał
obrońców, wystarczająca liczba
mężczyzn przetrwa, by przeskoczyć przez mur. Martwych
wojowników zawsze można
zastąpić; ludzkie życie było na Wzgórzach najtańszym
towarem. Ronn był gotów poświęcić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl