[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Przepraszam, Mark. Jest w korytarzu.
 A jednak nie zapomniałaś! Dziękuję. Jestem ci winien przeprosiny.
 Sądząc po pana tonie, rzeczywiście wydaje mi się, że powinien pan ją
przeprosić  powiedziała Frances.  Nie jest ani pańską, ani niczyją
służącą. Proszę o tym nie zapominać.
Mark spojrzał prosto w oczy Frances.
 Jeżeli chciała pani pomóc siostrze, powinna pani była przyjechać
wcześniej  wycedził.
 Jak będziecie się kłócić, pójdę sobie stąd i więcej nie wrócę. Może nie
jestem zbyt przekonująca w tej roli, ale nie zniosę żadnych sprzeczek 
powiedziała dobitnie, spoglądając na Marka i na siostrę.
 Przepraszam cię, Mark, że zapomniałam o papierze. A ty, Frances,
musisz się przyzwyczaić do nieco nietypowego sposobu bycia mojego
gościa  w tej chwili Carol, choć była z nich najmniejsza i najmłodsza, w
zupełności panowała nad sytuacją. Jej oczy wciąż jarzyły się jak dwa
brylanty, bo myślała o rodzicach, kiedy wszedł Mark, lecz twarz miała
bladą, bowiem pomoc Frances przyszła za pózno. O dwa lata za pózno. 
A teraz pójdę po papier  oznajmiła i zostawiła tamtych dwoje sam na sam
w kuchni.
Gdy wróciła, ujrzała, że Frances podaje Markowi filiżankę kawy, którą
ten z ociąganiem przyjmuje. Zaraz potem wróciła Amy, która
doświadczonym okiem oceniwszy sytuację, zaczęła rozładowywać napięcie.
 Patrzcie. Codziennie staję się coraz młodsza, bo otacza mnie sama
młodzież. Widziałaś kotki, Frances?
Co za wyczucie, pomyślała Carol. Kotki!
Za moment Frances dziękowała już Markowi za to, że pomógł jej
siostrze w trudnych chwilach, a Mark uśmiechał się, bo rzeczywiście
RS
59
pomysł był wyśmienity, a mimo bezustannie powtarzanych zapewnień, że
nie lubi rozwiązywać cudzych kłopotów, zajęcie to dość mu odpowiadało.
 Z wielką przyjemnością napiłabym się kawy  powiedziała Carol i
dodała z uśmiechem:  Brakuje jeszcze tylko Julii i rodzina będzie w
komplecie.
Markowi udzielił się jej pogodny nastrój, bo nie miał nic przeciwko
dołączeniu do rodziny. Promień słońca wkradł się nagle przez okno do
kuchni i padł na bukiet hiacyntów, rozjaśniając całe pomieszczenie. Cherry
Trees nagle wydał się oazą spokoju i ciepła...
 Widzicie?  przerwała milczenie Amy.  Mówiłam, że się
wypogodzi.
RS
60
ROZDZIAA 10
Mijały pełne wyczekiwania tygodnie. Sztuka Marka była już na
ukończeniu, a on sam, jak to miał w zwyczaju, nie pchał się między ludzi.
Julia pracowała w mleczarni, mając nadal nadzieję, że dostanie wreszcie
upragnioną rolę, lecz nikomu nie wspominała o tym ani słowem. Frances
odnowiła starą przyjazń z Shane'em i choć na zewnątrz wszystko wyglądało
bardzo dobrze, Carol przez cały czas zdawała sobie sprawę z rzeczywistego
stanu rzeczy: z bezustannej irytacji Marka, który znajdował się w
najważniejszym momencie swej pracy, i z niepokoju, którego żadna z nich
nie ośmieliła się wyrazić słowami.
Sad miał się bardzo zle. Prawie wszystkie kwiaty opadły i Carol z obawą
patrzyła w przyszłość. Gdy Mark wyjedzie, sama nie da rady utrzymać
Cherry Trees, bo nie będzie miała z czego. Chcąc nie chcąc, wraz z Amy
będą musiały wszystko sprzedać i wyprowadzić się.
Nie mogę się poddać, nie mogę zawieść Amy, myślała z rozpaczą Carol.
Co robić, co robić?! A może Mark zostanie? Może nie wyjedzie, sam
przecież mówił, jak dobrze się tu czuje. O Boże, spraw, żeby nie wyjechał!
Ależ jestem głupia!  skarciła się natychmiast. Właściwie nie wiem,
dlaczego tak go lubię. Jest tak samo uparty, jak ta okropna pogoda. Szła po
wilgotnej trawie i patrzyła ze smutkiem na zazielenione gałęzie drzew, z
których w tym roku nie będzie żadnego pożytku. Nawet ptaki niewiele
znajdą.
Odwróciła się w stronę domu i zauważyła idącego w jej kierunku
Shane'a. Puściła się biegiem, zadowolona, że nareszcie będzie mogła się
komuś wyżalić, jednak po wyrazie jego twarzy zorientowała się, że chyba
będzie odwrotnie.
 Shane! Co tu robisz? Myślałam, że wybierasz się gdzieś z Frances. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl