[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wzięła oba, a potem rozczapierzyła zakrwawione ręce tuż przed twarzą
chłopca.
- Idzie zły duch i zaraz cię pożre! - jęknęła grobowym głosem.
- Odwal się - odpalił Daniel i przysunął się do ojca. Paul wymienił z
Sarah porozumiewawcze spojrzenie.
Wzniósł oczy do nieba zupełnie jak przedtem Holly. . - Umyj sobie ręce
pod kranem, duchu - rzekł pozornie opanowanym głosem do dziewczynki. -
Teraz pójdziemy obejrzeć tygrysy, a potem wstąpimy gdzieś na
podwieczorek.
Poszli dalej, przy czym Holly trzymała się dorosłych, a Daniel
ostentacyjnie wlókł się za nimi, od czasu do czasu kopiąc jakiś kamyk.
- Jest trochę wkurzający, co? - rzekła Holly do ciotki.
- Daj spokój. Zamiast go krytykować, porozmawiaj z nim.
- Dobrze - niechętnie zgodziła się Holly i przyłączyła się do obrażonego
chłopca.
Paul ciężko westchnął.
- Przynajmniej ona nie jest nieśmiała... - Ich ręce raz po raz lekko się
stykały, ale nie odważyli się objąć, żeby nie pogarszać sytuacji. - Strasznie
mi przykro, Sarah...
- Wcale nie myślałam, że to będzie proste - zapewniła go. - Nie przejmuj
się, ja się tak szybko nić poddaję.
Dzieci szły za nimi oddalone o kilka kroków, ale wyraznie słychać było
cienki głosik Holly.
- Ona nie jest moją mamą, tylko ciocią. I nie mam ojca.
- A ja nie mam matki - odezwał się wreszcie Daniel. - Wcale mi nie jest
potrzebna.
Paul przymknął oczy w milczącym oczekiwaniu na nieunikniony cios.
Holly jednak ciągnęła niezrażona:
- A ja wcale nie potrzebuję ojca. Moja mama mówi, że faceci są tylko...
zbytkowym zadatkiem.
Sarah nie wytrzymała.
- Zbędnym dodatkiem - poprawiła siostrzenicę. Daniel obrzucił ją
zdziwionym spojrzeniem.
- Jak to? Nie rozumiem... Holly podskoczyła z radości.
- Widzisz, Sarah też tak uważa! - krzyknęła z triumfem.
- Powoli! Nigdy tak nie mówiłam! - zaprotestowała Sarah.
RS
55
Gniewnym spojrzeniem nakazała siostrzenicy milczenie, ale Hólly
wpadła już w trans.
- Twój tata jest chłopakiem Sarah - obwieściła.
- Nieprawda! - wykrzyknął Daniel.
Dziewczynka obrzuciła go wzrokiem pełnym wyższości.
- Ale ty jesteś głupi... Pewnie, że jest. Dlatego się spotykają. - Lekko
ściszyła głos. - Pewno niedługo się pobiorą.
Paul cicho jęknął; Sarah nie wiedziała, co powiedzieć.
- Na pewno nie - gorąco zaprzeczył Daniel. - Mój tata nigdy się nie
ożeni. Tata mówi, że na zawsze zostaniemy tylko my dwaj, razem, nikogo
na całym świecie nie potrzebujemy.
Sarah miała wrażenie, że czuje jego przepojony nienawiścią wzrok na
swych plecach. Holly jednak nie dawała za wygraną.
- Moja mama mówi - zaczęła ze zdwojoną silą, zupełnie jakby ją coś
podkusiło - że to musi być to. Moja mama mówi, że jeśli Sarah na kogoś
zwróciła uwagę, to ten facet musi być naprawdę niesamowity. Moja mama
mówi... nie pamiętam, jak to szło... tak coś o zegarze...
Paul nie wytrzymał. Odwrócił ku dzieciom głowę, a potem zatrzymał się
i poczekał, aż nadejdą i zrównają się z nimi.
- Co twoja mama mówi o zegarze, Holly? Dziewczynka zmarszczyła
czoło.
- Nie wiem. Tak naprawdę to ona rozmawiała z babcią, a nie ze mną...
Sarah uznała, że najwyższa pora interweniować.
- Bardzo brzydko jest podsłuchiwać, Holly - upomniała siostrzenicę
surowo - a jak już coś usłyszysz, to nie wolno tego powtarzać.
- Sama mi kazałaś z nim pogadać, ciociu - zaczęła się bronić rozżalonym
głosem Holly. - Chciałam go czymś zainteresować, żeby nie szedł taki zły
jak osa...
Daniel spojrzał chmurnie na ojca.
- Wracajmy do domu, tato.
- Zaraz idziemy. Chciałbym się tylko dowiedzieć, jak to było z tym
zegarem i co babcia potem powiedziała.
- Paul! - krzyknęła ostrzegawczo Sarah. - Przestań!
- Babcia powiedziała, że jej wszystko jedno, kto sprawił, że Sarah jest
taka szczęśliwa, i że będzie za niego trzymała kciuki.
- Katastrofa! To była prawdziwa katastrofa!
- Czy ja wiem... Wszystkie w rodzinie jesteście takie bezpośrednie i
gadatliwe jak Holly?
RS
56
Sarah oparła głowę na ramieniu Paula. Nareszcie mogli razem spędzić
przerwę na lunch i poszli usiąść nad rzeką.
- A ja myślałam, że Holly rozładuje atmosferę! - jęknęła. - Nie mogło
gorzej wypaść...
- Faktycznie - przytaknął Paul. - Poszło nam nieszczególnie, ale sama
powiedziałaś, że łatwo się nie poddajesz.
- Coś wymyślę. - Przez chwilę milczała. - Dzisiaj nie mam dyżuru -
odezwała się wreszcie - mógłbyś nie wracać do domu? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl