[ Pobierz całość w formacie PDF ]

życie.
63
RS
- Jestem dla ciebie pełen podziwu - czułym tonem powiedział Gabriel,
a Lauren zrobiło się ciepło na sercu. - Przypatrywałem się dzisiaj, jak bardzo
pomagasz ludziom radzić sobie z rozmaitymi dolegliwościami. Masz
niezwykłe podejście do pacjentów. Nie tylko wykonujesz swój zawód, ale
oddajesz się im całym sercem.
Lauren była mu wdzięczna za te pochwały i szczęśliwa, że ma o niej
dobrą opinię. Tym bardziej musiała mu powiedzieć, jak bardzo podziwia
jego wyjątkowe umiejętności i stosunek do chorych.
- Ty jesteś taki sam. Robisz wrażenie człowieka, który urodził się po
to, by leczyć chorych i dbać o ich potrzeby. Jesteś lekarzem z powołania.
- Chyba tak.
Powiedział to z lekkim wahaniem, a w jego głosie zabrzmiał ledwo
uchwytny ton smutku. Rzuciła mu szybkie spojrzenie. Czy ten ton ma coś
wspólnego z jego wyjazdem z Francji? Wciąż za mało o nim wiedziała.
- Gabrielu...
- Opowiedz mi o Gertrude Stanbury - przerwał jej Gabriel. - Oliver
wspomniał, że to bardzo barwna postać.
Lauren z pewnym ociąganiem przystała na zmianę tematu.
- O tak. Teraz jest na emeryturze, ale przez wiele lat, jako dyrektorka
średniej szkoły, odgrywała tutaj ważną rolę. Cierpi niestety na postępujący
artretyzm, a po niedawnej operacji wymiany pierwszego stawu kolanowego
dopiero zaczyna odzyskiwać swobodę ruchów. Powódz dodatkowo opózniła
rekonwalescencję. Na szczęście nic jej się nie stało, bo Tassie Lovelace,
młoda dziewczyna, która była akurat u niej z wizytą, pomogła Gertrude
wdrapać się na strych, skąd po paru godzinach zabrał je helikopter.
- Jakim cudem zdołała w takim stanie wejść na strych?
64
RS
- Nie mam pojęcia, ale ten wyczyn na pewno nie poprawił stanu jej
stawów - odparła Lauren, naciskając hamulec, aby przy parkowaniu tyłem
przypadkiem znowu kogoś nie stuknąć. Zwłaszcza w obecności Gabriela. -
Do czasu wyremontowania jej bungalowu nad zatoką Gertrude przeniosła
się do domu Toma Cornisha. On sam bardzo na to nalegał. Tom
odziedziczył dom po ojcu, ale sam dawno wyprowadził się z Penhally.
Kieruje teraz międzynarodową agencją pomocy ofiarom naturalnych
katastrof, a jego ekipa bardzo nam pomogła w czasie powodzi.
- Oddał jej do dyspozycji własny dom? - zdziwił się Gabriel,
wysiadając z samochodu.
- Podobno Tom był za młodu niezłym rozrabiaką i w szkole dawał się
Gertrude mocno we znaki, co jej nie przeszkodziło wierzyć w niego i jego
możliwości. Widać chciał się jej odwdzięczyć za dawną życzliwość. -
Lauren uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie groznej dyrektorki, przed
którą nic się w szkole nie mogło ukryć. - Większość uczniów bała się jej jak
ognia!
- Chętnie się dowiem, jak ty rozrabiałaś za szkolnych czasów - zaśmiał
się Gabriel.
- O to możesz być spokojny. Gertrude na pewno ci opowie o moich
grzeszkach.
- Zaostrzasz moją ciekawość.
- Ale nie musisz wierzyć wszystkiemu, co od niej usłyszysz - z
wesołym uśmiechem ostrzegła go Lauren.
- No nie wiem. Zależy, co usłyszę. - Popatrzył na nią tak figlarnym
wzrokiem, że zaczerwieniła się po białka oczu.
Poszła przodem, by otworzyć drzwi własnym kluczem. Tęgawa
siwowłosa starsza pani spoczywała w półleżącej pozycji na obłożonym
65
RS
poduszkami fotelu. %7ływe i baczne spojrzenie wyraznie pokazywało, że
ciężki artretyzm nie pozbawił jej ducha i wewnętrznej energii. W oczach
paliły się iskierki świadczące o tym, że nie straciła poczucia humoru.
- A, to ty, Lauren. Wejdz, proszę, skoro chcesz mnie znowu szturchać i
wyginać. - A na widok wchodzącego za Lauren Gabriela zawołała: - Co to
za przystojniak?
- Przywiozłam ze sobą doktora Devereux.
Lauren patrzyła z uśmiechem, jak pani Stanbury uroczystym gestem
podaje Gabrielowi dłoń i z rumieńcem zadowolenia na twarzy słucha jego
szarmanckich powitań. Ale zdziwiła się naprawdę, gdy dawna nauczycielka
przemówiła do niego płynną francuszczyzną.
- Zapomniałam, że uczyła pani francuskiego.
- Bo moje życie nie zaczęło się z chwilą, gdy zostałam dyrektorką
szkoły - burknęła na to starsza pani.
Lauren stłumiła śmiech.
- Jak się pani miewa? - spytała. - Czy ćwiczyła pani regularnie od
czasu mojej ostatniej wizyty?
- To czyste tortury.
- Tak bardzo ich pani nie lubi? - zapytała Lauren, bynajmniej nie dając
się zwieść burkliwym narzekaniom dawnej nauczycielki. Gdy poprosiła, by
ta wykonała ostrożne ruchy nogą, a następnie zrobiła kilka kroków, okazało
się, że operowany staw działa znacznie lepiej niż poprzednim razem. - No
świetnie - powiedziała. - Kiedy zoperujemy drugie kolano, zacznie pani
swobodnie chodzić. A jak ręce? Czy zapisany przez doktora Olivera nowy
zestaw leków przyniósł poprawę?
Na wzmiankę o Oliverze, którego starsza pani darzyła szczególną
sympatią, jej twarz przybrała wyraz rozrzewnienia.
66
RS
- O tak, bardzo mi pomagają - odparła.
- To świetnie. Dzisiaj spróbujemy kilku nowych ćwiczeń, a potem
doktor Devereux zaszczepi panią przeciwko grypie.
Pani Stanbury znowu jęknęła, na co Lauren i Gabriel wymienili
rozbawione spojrzenia. Po przeprowadzeniu ćwiczeń Lauren zaczęła się
pakować, a w tym czasie Gabriel zaaplikował pacjentce szczepionkę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl