[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Skąd ci przyszło do głowy, że będę się rozglądał za
jakimś nowym interesem? - odparł obrażonym tonem.
- Bo robisz tak zawsze, kiedy masz za dużo czasu - Julia
na to. Pocałowała go w usta i pokazała bramę.
- Przynajmniej masz normalnego męża - zauważyła
Kamila, kiedy Piotr odjechał. - Mój się ogląda za coraz
młodszymi.
Julia zrobiła wielkie oczy.
- Niby dlaczego miałby się oglądać za młodszymi?
Przecież mnie wybrał.
Ramona, Magda i Kamila wymieniły dyskretne spojrzenia.
Czasem zazdrościły Julii prostych zasad, jakimi kierowała się
w życiu. Zazdrościły jej normalnego świata, tego spokoju na
wsi, z dala od ludzi, z którymi zawsze są jakieś problemy.
Nawet Borysa, którego dostrzegły nad stawem, też jej
zazdrościły.
- To prawda - cieszyła się Julia. - Jakoś nam się ostatnio
wszystko poukładało. W zeszłym roku dobrze sprzedaliśmy
ryby, dochowaliśmy się sporego stada... Borys nawiązał
kontakty z różnymi ośrodkami hipoterapeutycznymi... Sam
przygotowuje dla nich co łagodniejsze klacze, trochę
sprzedajemy do innych hodowli. Piotrowi udało się
wyperswadować wszelkie inwestycje. Nie ma do tego głowy.
Jest naiwny jak dziecko. Ostatnio parę razy zainwestował
wolną gotówkę w akcje. Za każdym razem sporo straciliśmy.
Teraz na razie spokój, kontynuowała, kiedy znosiły na
werandę wszystkie smakowitości, które dla nich naszykowała,
najważniejsze, że Piotr się uspokoił. Zawsze było go jej mimo
wszystko żal, kiedy narobił długów i przychodził do niej taki
skruszony, tak przepraszał i w ogóle. Ma dobre serce,
najlepsze na świecie, po prostu nie ma farta w interesach. Jej
do szczęścia niepotrzebne są jakieś ogromne pieniądze,
wystarczy jej to, co ma. Wszyscy troje lubią pracować, zresztą
- zatoczyła rękoma krąg dookoła - komu by się w tym miejscu
nie chciało pracować? Tylko Piotra czasem coś nosi, taki jest.
Wtedy mu pozwala wziąć trochę gotówki i po prostu ją
przegrać. Ma naturę hazardzisty, już dawno to odkryła, i to
jest najlepszy sposób na jego niepokoje. Nie ma pojęcia, w co
konkretnie gra: karty, ruletka czy co tam jeszcze, i nie chce
wiedzieć. Wraca nad ranem, całuje ją śpiącą jeszcze w szyję i
mruczy jak kot: Tak mi dobrze szło, kotku, tak mi dobrze
szło... Następnym razem wygrasz, ona mu na to prawie we
śnie, a on się cieszy, że będzie następny raz. Dlaczego
miałoby nie być. Wszystko jest dobre, w granicach rozsądku, i
wszystko, nawet takie słabości, mają jakiś swój sens.
- Jesteś mądrą kobietą - powiedziała Kamila, a Ramona z
Magdą przytaknęły w milczeniu.
Julia jakby nie zwróciła na to uwagi.
- Jakimowski też się uspokoił - kończyła temat. -
Wybudował sobie wreszcie ten hotel...
- A widziałam coś takiego - przerwała jej Ramona. - Jak
się do ciebie zjeżdża z głównej trasy. Piękny! To jego?
Julia przytaknęła.
- Ma nawet sporo gości. Okolice N. są piękne. Ludzie
coraz chętniej szukają odpoczynku z dala od
przereklamowanych kurortów. %7łyczę mu jak najlepiej. -
Parsknęła śmiechem. - Nie bezinteresownie, ma się rozumieć.
Będzie się po prostu trzymał z daleka od moich terenów.
Ciągle robił jakieś podchody, teraz od jakiegoś czasu jest
spokój.
- Widziałam ten hotel - wtrąciła Kamila. - Spory. Latem
rozumiem, ale kto tu przyjedzie zimą?
- Wesela, uroczystości, konferencje, spotkania biznesowe
- wyjaśniała Julia, stawiając na stole wielki półmisek
smażonych ryb. - Jeśli chodzi o te ostatnie, to chyba Wiktor
mu nagania sporo klienteli, tak mi się przynajmniej wydaje.
Magda uderzyła ręką w stół.
- A propos tego dupka! Myślałam, że się przewrócę, jak
go zobaczyłam w telewizji...
- A ja się nawet nie zdziwiłam - wtrąciła Kamila.
- Sprzątam salon, zerkam odruchowo w telewizor, oczom
nie wierzę, kto też to się plącze po Sejmie. Co by tam robił?
Potem myślę: przerost ambicji i gra pozorów - idealne miejsce
dla Wiktora.
Julia przytaknęła skwapliwie.
Piętnaście lat, pomyślała Magda, to chyba dość czasu,
żeby się wyleczyć z każdego dupka.
- Poza obradami, tak mi się coś obiło o uszy w sklepie,
przemieszkuje cały czas w Arkadii, ma tam chyba jakiś
większy apartament. W N. go w ogóle nie widać, nawet u
starej matki... Ludzie wszystko widzą. Mnie to akurat mało
obchodzi. Niech sobie nawet mieszka u samego diabła i z nim
robi interesy.
Smażone ryby, wyciągnięte tego ranka ze stawu przez
Borysa, zakończyły temat Jakimowskiego i Wiktora. Julia
uśmiechała się, patrząc, jak jedzą i jak im smakuje. Każda
zawsze ze sobą coś przywoziła, coś specjalnego,
wykwintnego, ale te ryby, wyciągnięte prosto z wody i
najzwyczajniej w świecie usmażone, smakowały im
najbardziej.
- Dość tego - powiedziała Julia, stawiając na stole wino. -
Powiedzcie mi lepiej, co tam u was. Kamila. Magda,
Ramona...
Ramona dała wzrokiem znać Magdzie, że może mówić
wszystko. Magda zrozumiała, że jej samej jeszcze jest ciężko.
Widziała to od początku w oczach Ramony, jakby trochę
przygasłych, nieobecnych, więc powiedziała wszystko, nic nie
pomijając. Kamila wykrzyknęła w zachwycie:
- Spędziłaś noc w areszcie?!
- I nie było zbyt pięknie - wyznała Ramona nieśmiało.
- Ale że się w ogóle odważyłaś! - piała dalej Kamila.
- To nie miało nic wspólnego z odwagą, wierz mi -
próbowała sprowadzić ją na ziemię Ramona. - Tylko impuls,
akurat taki a nie inny, w danej chwili. Nic innego po prostu
nie przyszło mi do głowy.
Kamila jakby się nagle ocknęła.
- W sumie to rzeczywiście, nie było to zbyt... Jak by tu
powiedzieć...
- Eleganckie - podsunęła Julia.
- Estetyczne - dorzuciła Magda.
Tylko przez chwilę udało im się powstrzymać, potem
parsknęły śmiechem.
- No co? - Kamila zrobiła obrażoną minę.
- Nic. - Magda śmiała się dalej. - Staram się sobie
wyobrazić, jak ty byś to rozegrała.
- Ja bym tego nie rozgrywała - odparła od razu Kamila. -
Wiecie dlaczego?
Wiedziały. Kamila by do takiej lub choćby zbliżonej
sytuacji nie dopuściła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl