[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cz¹c siê w jej ciê¿kich zwojach, padaj¹c i z jazgotem oszala³ym czo³gaj¹c siê ku drzwiom.
Frunze przygl¹da³ siê towarzyszowi w milczeniu. wyci¹gn¹³ do niego rêkê i mocno po-
trz¹sn¹³ j¹. Antonon nic nie mówi³, sta³ blady i wSciek³y, czuj¹c podnosz¹c¹ siê w sercu roz-
pacz bezmiern¹, jakgdyby przed chwil¹ po¿egna³ kogoS bardzo drogiego, który ju¿ nigdy nie
powróci i przez nikogo nie bêdzie zast¹piony.
Pa³ac wkrótce opustosza³. Tylko w sieniach przy wejSciach pozosta³y patrole.
Antonow, skin¹wszy na ¿o³nierzy swego oddzia³u, obchodzi³ oficyny urzêdów pa³acowych,
zagl¹da³ wszêdzie, sprawdza³ czy nie pozostali gdzie obcy ludzie, lub czy nie tli siê nieostro¿-
nie rzucony papieros. Doszli do wewnêtrznego podwórza, Tu jeszcze uwijali siê ¿o³nierze,
robotnicy, czerñ. Wybiegali z suteryn, gdzie mieSci³y siê piwnice z winem, wynosili butelki;
zataczaj¹c siê i Spiewaj¹c, szli ku bramom.
Antonow zbieg³ nadó³.
164
Przy pal¹cych siê czerwonemi p³omykami Swiecach odbywa³a siê uczta zwyciêzców. Rpie-
waj¹c pijanemi, zachrypniêtemi g³osami, Smiej¹c siê i co chwila wyrzucaj¹c bluxniercze, roz-
pustne przekleñstwa, pili na umów. Uderzeniem d³oni w dno butelek wybijali korki i, zadar³-
szy g³owy, wylewali wino do gardzieli, sapi¹c i be³koc¹c g³oSno; inni odkrêciwszy krany
w beczkach, podstawiali pod strugê wyciekaj¹cego wina szeroko rozwarte usta, ¿³opi¹c i cmo-
kaj¹c wstrêtnie.
Co chwila obsuwa³y siê na ziemiê pijane cia³a i le¿a³y, chrapi¹c i rz꿹c.
Antonow zacisn¹³ piêSci i krzykn¹³:
Precz st¹d!
¯o³nierze szczêknêli karabinami, uderzaj¹c kolbami w posadzkê.
Ucztuj¹cy t³um, zataczaj¹c siê, kln¹c, opuszcza³ piwnicê.
Rozbiæ beczki! zakomenderowa³ Antonow.
¯o³nierze wysadzili dna, wal¹c w nie kolbami, drewnianemi m³otami do nabijania obrê-
czy lub ciê¿kiemi dêbowemi zydlami; wyrywali czopy beczek.
Strugi czerwonego i bia³ego wina z pluskiem tryska³y z poSród pêkaj¹cych klepek i p³ynê-
³y po bia³ych p³ytach posadzki.
Gdy ¿o³nierze wyszli z suteryn pa³acowych i skierowali siê w stronê Ermita¿u, do piwnicy
skradaæ siê zaczê³y ciemne postacie. Mê¿czyxni z butelkami, kobiety z wiadrami, nawet dzie-
ci z blaszankami w rêkach, wszyscy zbiegali nadó³ i, Swiec¹c sobie zapa³kami, czerpali wino
i biegli, ustêpuj¹c miejsce innym, coraz t³umniej nap³ywaj¹cym z miasta.
Nikt nie widzia³ w mroku, na ciemnej, wch³aniaj¹cej migotliwe b³yski zapa³ek i p³omycz-
ków latarek powierzchni wylanego wina p³ywaj¹cych topielców pijaków, którzy pozostali
wSród beczek i przewróconych sto³Ã³w i ³aw.
Spostrze¿ono ich dopiero nad ranem, gdy wynoszono ju¿ resztki wina, zmieszanego z b³o-
tem i ohydnemi Sladami przebywania pijanego t³umu.
Gdy ostatni rabusie opuszczali piwnice pa³acu, na jego murach naklejano czerwone plaka-
ty, wzywaj¹ce do wstrzemiêxliwoSci i trzexwoSci w imiê szczêScia i wysokich idea³Ã³w prole-
tarjatu, rozpoczynaj¹cego Swietlan¹ erê w dziejach Swiata...
165
ROZDZIA£ XX.
Lenin jecha³ w do fortecy Sw. Piotra i Paw³a. Na naro¿nikach i na kopule katedry, dumnie
podnosz¹cej ostr¹ ig³ê dzwonnicy ze z³ot¹ galer¹ na szczycie, powiewa³y ju¿ czerwone flagi.
Plac przed koScio³em, blanki i podwórka cytadeli by³y szczelnie zape³nione przez ¿o³nie-
rzy, robotników i ciekawy t³um uliczny. Powitano Lenina burzliwemi okrzykami. On szed³,
otoczony eskort¹ i towarzyszami, na Srodek placu, gdzie dla niego przygotowano mównicê.
Wst¹pi³ na ni¹ i d³ugo patrzy³ na zwolna milkn¹cy t³um. Gdy ostatnie pomruki zacich³y na
blankach murów i kru¿gankach katedry, wyci¹ga³ rêce, niby obj¹æ, ogarn¹æ chcia³ wszystkich
tu zebranych, stoj¹cych w oczekiwaniu namiêtnem.
Towarzysze! zawo³a³. Po raz pierwszy w dziejach naszego kraju rewolucja st¹pa po
kamieniach tego straszliwego miejsca. Po raz pierwszy dumnie i zwyciêsko powiewaj¹ nad
niem sztandary czerwone, sztandary wyzwolenia! Wieki widzia³y tu rewolucjonistów, w lêku
Smiertelnym d¹¿¹cych ku miejscu stracenia, lub dzwoni¹cych kajdanami w kazamatach i lo-
chach fortecy. Zgo³a inne flagi bi³y czerwieni¹ w oczy wykonawców woli carów i bur¿uazji.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]