[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jonas w znoszonych jeansach i białym T-shircie, pochylił się do przodu na
swoim krześle kiedy cyfrowy zombie krążył dookoła jego pionka.
- Biorę, do cholery.
Gregory, ubrany już w swój uniform do pracy wychylił się dokładnie tak, jak
jego postać, która właśnie wbiła kij do baseballa w głowę zombie.
Kiedy głowa eksplodowała, dwóch mężczyzn i mała widownia w postaci Jude,
Blane a i Jacka wiwatowała. On nigdy do końca nie zrozumiał ich sentymentu
do tej gry.
Michael wolał wyzwanie puzzli, czy te wymagające podstępu, jak na przykład,
te, w których obiekt musiał działać jako średniowieczny morderca. Gry walnij-
przebij-zabij nie miały tego samego poziomu rywalizacji, co te wymagające
taktycznego myślenia.
Gdy scena na ekranie się zmieniła, Michael powiedział:
- Zróbcie pauzę.
Kiedy zrobili to, co kazał, odwrócili się w jego stronę.
Jonas uśmiechał się głupkowato.
- Tiaaa?
- Kiedy będę nieobecny, Jack przejmuje dowodzenie. Blane -
- Tak szefie?
- %7ładnych nieletnich dzierlatek. To ostatni powód, dla którego chciałbym
zostać aresztowany.
- Okey.
- Jude, jeśli pojawi się jakiś problem, dzwoń na moją komórkę. Ale
dzwoń TYLKO, jeśli to będzie konieczne.
Przytaknęła.
- Jasna sprawa.
Michael odwrócił się, by wyjść z pokoju, ale Jude ponownie do niego
przemówiła.
- Michael?
- Tak?
- Wyglądasz niesamowicie. Będzie oczarowana.
Uśmiechnął się do niej. Z wszystkich, nad którymi miał władzę, Jude
prawdopodobnie była najsłodsza. Od zawsze jednak miał nadzieję, że czas nie
pozbawi jej tego atrybutu.
- Dziękuję.
Podeszła bliżej i cichutkim tonem przemówiła do niego, kiedy reszta grupy
powróciła do gry.
- Masz stracha?
- Czemu pytasz?
- Po raz czwarty wracasz do pokoju, żeby sprawdzić jak wyglądasz.
- Oczywiście, że nie jestem zdenerwowany. Po prostu chcę mieć pewność,
że wszystko jest na swoim miejscu.
60
Jude położyła ręce na jego ramionach.
- Ty naprawdę wyglądasz dobrze. Spróbuje pozbawić Cię ciuszków
jeszcze w drodze na miejsce.
- Raczej mało prawdopodobne.
Wysunął ramiona spod jej rąk i ruszył do swojej sypialni, a ona szła za nim.
- Ona Cię lubi. Po prostu daj jej odrobinę czasu. Zdobycie zaufania Tori
będzie piekielnie trudne, ale musi być ono niezachwiane, kiedy już je
zdobędziesz.
Zdał sobie sprawę, że nerwowo chodzi po pokoju i szybko przestał.
- Prawdopodobnie.
- Zawsze ją lubiłam.
- Wydaje mi się, że tylko ty.
- Przywykną. Oni po prostu boją się, że ona zniszczy to, co sobie tutaj
stworzyliśmy.
Podeszła bliżej i ścisnęła go za ramiona.
- Dałeś nam wspaniały dom, bezpieczne miejsce, gdzie ponownie
czujemy się normalni. A ona jest wystarczająco silna, by dać sobie radę z ich
testami. Pozwól im zrozumieć, że lubią ją na swój własny sposób.
Michael przytaknął.
- Poza tym, jesteś jedynym, który ma tutaj ostatnie słowo. Nie moglibyśmy
zrobić niczego, gdybyś zdecydował się ją wziąć.
Gdy na nią spojrzał, uśmiechała się szerokim uśmiechem, który sprawił, że jego
własne kąciki ust zaczęły zwracać się ku górze.
- Wiem. Chcę, żebyście wszyscy& To nasz dom i nie sprowadzę tu
nikogo, kto mógłby go zrujnować.
- Jeśli to zaakceptujemy, wszystko łatwiej pójdzie, bo nie będziemy
przypominać jej, że nie jest jedną z nas.
- Dokładnie.
- Sprawdzę, co mogę zrobić, ale niektóre z nich będą dla niej zdrowe.
Jeśli nie przetestujemy kochanki naszego padrone, jak będziemy wiedzieć, że
możemy jej zaufać? I jak ona będzie wiedzieć, że może zaufać NAM? Jeśli
będzie zbyt łatwo, Tori nie zaufa nikomu z nas. Za dobrze nas zna.
Michael przytulił ją i dał delikatnego buziaka w policzek. Zastygła na
chwilę, ale był szczęśliwy, że to zrobił.
Z całego potomstwa, Jude zdawała się być bliżej z wszystkich jego aktualnych
dzieci, niż cała reszta. Czasem zastanawiał się, czy tak właśnie czuł się
prawdziwy tata w stosunku do swojej córki.
Jude zachichotała i odsunęła się od niego.
- Kiedy będę miała trudności z tym ludzkim doktorkiem, będziesz musiał
to samo zrobić dla mnie.
- Chwila, chwila! Nie idz tam.
Michael wziął ją za rękę i przesunął ku drzwiom.
61
- Jedno z nas zakręcone na ich punkcie, w zupełności wystarczy. Musimy
znalezć Ci jakiegoś miłego, koszernego wampira.
Zaśmiała się tak głęboko i szczerze, że wywołało to u niego uśmiech.
- Upewnij się tylko, że będzie miał szerokie ramiona i czarne loczki. Ohm
i oczywiście milutkie konto w banku.
- Czy to już wszystko?
Pchnął drzwi do swojego pokoju i zamknął je za nimi.
- Taa.
Jude zarumieniła się, ale próbowała ukryć to patrząc w inną stronę.
- Chodzmy na drinka zanim tu przyjdzie. Sądzę, że możesz go
potrzebować.
Pozwolił jej wziąć się za rękę i prowadzić się obok graczy, ku windzie.
Przyglądając się im, nie mógł przestać zastanawiać się czy sprawy wyglądałyby
tak samo, gdyby wyzwał Castillo. Byli praktycznie prawdziwą rodziną, a
wkurzając przywódcę miasta, ryzykował czymś więcej niż tylko swoim życiem.
Mogło się to wiązać również z ich życiami, a on nie był pewien, czy sprawa
byłaby tego warta.
* * *
- Nie zaczynaj!
Tori stała w prywatnej części baru, wpatrując się w Jonasa, który był ubrany
tylko w czarne spodnie PCV50, które dociskały się do jego kształtów51 i
bransoletki, które jak zwykle założył na prawe ramię. Jego gładki tors był
kompletnie nagi i po raz pierwszy mogła zobaczyć jego tatuaże, schodzące w
dół jego karku, wyglądające na plemienne dzieła sztuki lub skrypt tak, jak i
srebrny okrągły kolczyk w sutku& i nie to, żeby specjalnie spoglądała.
- Czy mogę chociaż powiedzieć, że wyglądasz gorąco?
- Właśnie to zrobiłeś.
- Zawsze wyobrażałem sobie ciebie w takich butach.
Przyjrzał jej się uważnie, a potem znacząco uniósł brew.
- Dobra! Wystarczy!
Ześlizgnęła się ze stołka tak szybko, że obcasy jej długich czarnych kozaków
uderzyły o podłogę, wydając donośny dzwięk. Następnie obciągnęła w dół spód
swojej białej, krótko ściętej koszulki.
- Po prostu wez mnie do Michaela.
Kiwnął na nią, wskazując drzwi, przez które jeszcze nigdy nie przechodziła.
- Za tobą.
50
Wersja a) http://img.photobucket.com/albums/v161/benson3/72fc15e7.jpg / wersja b) http://ecx.images-
amazon.com/images/I/41WF66013RL._SL500_AA280_.jpg
51
W części drugiej dowiemy się, jak duże są te kształty :D
62
Złapała swoje klucze i komórkę z lady baru i kroczyła przed siebie, próbując się
nie potknąć. Wszystko czego potrzebowała do szczęścia, to rozpłaszczyć się na
podłodze przed wszystkimi w pomieszczeniu. Chociaż Jonas pewnie miałby z
tego wielką uciechę.
Otworzyła drzwi do długiego, wąskiego, drewnianego korytarza z przyćmionym
oświetleniem. Każdy jej krok wydawał z siebie kliknięcie, które rozchodziło się
dopóki drzwi nie zatrzasnęły się za nimi. Coś przemknęło się obok niej. Jonas
pojawił się przed nią tak niespodziewanie szybko, że podskoczyła i oparła się o
ścianę, by tylko nie dać mu powodu do śmiechu.
- Nie rób tak!
- Chcę najpierw z tobą porozmawiać.
Jego twarz nagle stała się poważna.
- Zejdz mi z drogi.
- Czekaj - powiedział i złapał ją za ramię.
- Puszczaj.
- Po prostu posłuchaj - Poczekał, by upewnić się, że nie zamierzała się
dalej z nim sprzeczać.
- Musisz wiedzieć, co tutaj robisz. Michael przechodzi ciężkie chwile,
kontrolując siebie jeśli chodzi o ciebie. Tak jak i my wszyscy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]