[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Odło\yłam te\ szmaciane ze sznurowadłami, o których nie wiedziałam, skąd wzięły
się w mojej szafie. Mogła je zostawić przez zapomnienie któraś z kole\anek,
kiedy tu nocowały. Charakterem pasowały do Martyny. Miałyśmy z nią wspólne
praktyki pedagogiczne na ostatnim roku i przez ten czas mieszkała u mnie.
Martyna była jakaś taka szmaciana właśnie. Uczy prac ręcznych gdzieś nad morzem,
gdzie jest nadkomplet polonistów. Ju\ nie dzwonimy do siebie, choć wcią\ mam ją
w telefonie.
Odło\yłam wszystkie sandały i klapki, a było tego łącznie osiem par.
Odło\yłam kozaki i buciory na futrze, bo przecie\ nie wybiorę się w nich w letni
dzień na Stary Rynek, choć najgorsze czyszczenie im nie zaszkodzi. Zahartowane w
solach i saletrach, któ-
26
rymi roztapia się styczniowy lód na chodnikach. W tych łaciatych z napami
zwichnęłam nogę na schodach przed kinem. Po  Titanicu", który najwidoczniej jest
nadal pechowym statkiem. Jak Marek mnie obskakiwał! Kupował stosy gazet, \ebym
się nie nudziła, herbatę z konfiturami malinowymi od mamusi przynosił do łó\ka,
nieomal\e kołysanki mi śpiewał. Fałszywiec! To znaczy wtedy jeszcze nie był
fałszywy, prawdopodobnie szczerze się mną opiekował, ale z perspektywy czasu
okazuje się, \e tak czy owak wszystko było fałszywe, z nim na czele.
Siebie oczywiście nie liczę.
Pamiętam, jak jeszcze na początku roku szkolnego przera\ało mnie, \e w moim
\yciu jest tyle śladów po Marku. Teraz zdumiewało mnie, \e nie wywołują ju\ we
mnie \adnych odczuć. Są martwe tak samo jak mój były, który \yje gdzieś tam
sobie w najlepsze z Marzeną, a mo\e ju\ wcale nie z nią - i to te\ było mi
obojętne.
Popatrzyłam na ten kłębiący się na środku pokoju stos butów i pomyślałam pod
adresem nieznajomego czyścibuta: Chryste, człowieku, przecie\ ty ju\ wywróciłeś
moje \ycie do góry nogami! Co to będzie dalej?
Wybrałam lekkie skórzane botki powy\ej kostki, które od biedy pasowały do
majowej pogody. Były najzgrabniejsze ze wszystkich wchodzących w grę. Niestety,
ocknęłam się z zamyślenia, gdy właśnie pierwszy z nich odczyściłam do połysku.
Co za tępota! Mówi się, \e zburzyć łatwo, zbudować trudno. Nieprawda.
Przynajmniej w odniesieniu do butów. Ju\ nie udało mi się doprowadzić tego
wypucowanego do stanu nieu\ywalności, w którym pozostawał drugi od pary. W końcu
złapałam półbuty z niezgrabnym, szerokim rantem, wpakowałam je do reklamówki, bo
nie zamierzałam paradować po szkole w zabytkach sztuki szewskiej, i pobiegłam na
lekcje.
Pierwszą godzinę miałam w klasie I ?  Pieśń o Rolandzie". Wyobraziłam sobie, \e
wło\ę moje zniszczone buty jak krzy\owiec zbroję, rzucę na kolana saracena ze
Starego Rynku i zwycię\ę w świętej sprawie. To była udana lekcja.
Na drugiej godzinie omawiałam  Lalkę" w III a. Te\ nie poszło najgorzej.
Wokulski bohatersko wybił się z kompletnego
27
dna społecznego, brylował w najlepszym towarzystwie, szastał pieniędzmi na prawo
i lewo, a Izabela Aęcka wcale nie była beznadziejnym manekinem, tylko świadomą
swoich walorów kobietą. Za pomocą niewinnych sztuczek doprowadzała ukochanego do
wy\szej duchowości, którą łatwo zatracić, gdy pnie się na szczyt z nędznej
pozycji czyścibuta. To znaczy, sorry, subiekta w sklepie Mincla. Co zresztą nie
jest powodem do wstydu w demokratycznym społeczeństwie tak samo jak pod zaborami.
W II g miałam powtórzenie wiadomości z gramatyki, więc odetchnęłam, a pózniej
robiłam z I b czwartą część  Dziadów". To mnie z kolei trochę przygnębiło. Z tym
\e  Dziady" przygnębiały mnie jak sięgnę pamięcią, poniewa\ najpierw ja ich nie
rozumiałam, a pózniej moi uczniowie. Nad wyraz fatalistyczna sztafeta
pokoleniowa. Postawiłam pięć jedynek, w tym dwie temu samemu uczniowi, który od
początku roku myli Marylę Wereszczakównę z Szelą z  Wesela". Jestem przekonana,
\e robi to złośliwie. W ka\dym razie  Dziady" do końca \ycia będą im się
kojarzyły z martyrologią. Dobre i to.
Na piątej godzinie lekcyjnej w II d był sprawdzian z  Bajek robotów" Lema. Tu
przez całe czterdzieści pięć minut tłukła mi się po głowie optymistyczna maksyma,
\e człowiek nie jest robotem, ale nie wiem, jaka wskazówka praktyczna miałaby z
niej wynikać. Mo\e o potrzebie uczuć?
Od początku szóstej godziny siedziałam jak na szpilkach, z boleśnie podniecającą
świadomością, \e to tu\-tu\. Jeszcze tylko jeden dzwonek.
Mówiliśmy o filmie  Ziemia obiecana", a ja przez cały czas słyszałam tego walca,
którego napisał Kilar, i do którego wtóru Nehrebecka tak pięknie przeskakuje
płotek przy trawniku, i właściwie w tym samym rytmie wybiegałam z klasy, choć
wcią\ jeszcze de facto siedziałam pod tablicą czarną jak rozpacz. Poza tym
jednak biegłam boso przez szmaragdową łąkę, na której \ółciło się i bieliło, i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl