[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdzieś znalezć. Tylko gdzie?
Proszę sobie wyobrazić nasz wspaniały, okrąglutki glob i spojrzeć na
bieguny - północny i południowy. Pokrywa je wieczny lód, nie da się
tam zbadać i przekopać każdego kilometra kwadratowego. Po od-
rzuceniu tych terenów obszar poszukiwań się zmniejsza.
Proszę też skreślić gigantyczne tereny pustynne - krainy niczyje
- myślę tu o pustyniach Newada, Sahara, Gobi, Beludżystan i tak dalej.
Również te miliony kilometrów kwadratowych można sobie odpuścić!
Obszar poszukiwań znowu znacznie się skurczył. Proszę teraz pomyśleć
o niedostępnych terenach kuli ziemskiej - o dżunglach Ameryki
Zrodkowej, Południowej czy Indii - ale proszę też pomyśleć o prawie
lub całkiem niedostępnych łańcuchach górskich! Je także proszę uznać
za ziemię niczyją! Obszar poszukiwań znów się zmniejszył.
A teraz proszę odjąć od tego wszystkie oceany i morza świata - wody
pokrywają dwie trzecie powierzchni Ziemi. Tam również nie mamy co
szukać żadnych dowodów?!
Obszar, na którym można znalezć przypadkowy dowód, jest maleńki,
ale nawet z tej maleńkiej powierzchni areheologia zbadała dopiero
0,01 % ! Nie sądzi pan, że to bardzo niewiele? I czy nadal uważa pan, że
szansa przypadkowego znalezienia jakiegoś dowodu jest nader nikła?
Mnie w każdym razie wcale nie dziwi, że przypadkowego dowodu nie
wyciągnięto jeszcze na światło dzienne!
152. Jeżeli dobrze pana rozumiem, wychodzi pan od znalezienia niewiel-
kich przedmiotów. Sądząc jednak z pańskiej teorii, istoty pozaziemskie
posługiwały się również większymi urządzeniami, a nawet maszynami, na
przykład pojazdami terenowymi. Coś takiego też trzeba by odkryć!
Pan się myli. Można wyjść od tego, że nieznane istoty zabrały ze sobą
z powrotem sprawne urządzenia. Możliwe, że zostało tylko to, co nie
działało. Dziś jednak nie udałoby nam się znalezć nawet przedmiotów
większych. Proszę sobie wyobrazić duży pojazd terenowy, stojący gdzieś
w terenie. Dla poparcia pańskiej hipotezy zakładam nawet, że pojazd
ten był zrobiony z materiału nie ulegającego korozji, nie zniszczy go więc
ani wiatr, ani opady. Takie monstrum gdzieś więc sobie stoi. Co się
dzieje? Już w ciągu dwudziestu lat wszystkie drążki, koła i silnik pokryje
kurz i brud. Za kolejne pięćdziesiąt lat wokół pojazdu i na nim wyrośnie
trawa i krzaki, jeszcze pózniej powstanie tam pagórek, na którym
urosną drzewa. To wcale nie utopia - że tak się dzieje, można zauważyć
nawet w trakcie naszego krótkiego życia. Nie, nie, tak nie można
prowadzić poszukiwań. Tu chodzi o znalezisko przypadkowe, zależne
od tak wielu dziwnych okoliczności, że uważam je za niemożliwe. Poza
tym piramidy w Ameryce Zrodkowej były kiedyś tylko wzgórzami
porośniętymi bujną roślinnością. Kilka odsłonięto - pozostałe, wśród
nich nawet całe miasta, nadal porasta dżungla. Wiadomo tylko, że
tam są!
Niech pan mi jeszcze pozwoli wypowiedzieć się na temat trzeciej
możliwości dowodu pozostawionego przez "bogów".
Często zadawałem sobie pytanie: jak ty byś się zachował, gdybyś jako
istota pozaziemska wylądował na planecie zamieszkanej przez ludzi
prehistorii! Odpowiadałem sobie, że na pewno zostawiłbym coś, że dla
przyszłych pokoleń coś bym zbudował, z czego wynikałoby pózniej:
1. że tu byłem;
2. że przybyłem z naszego Układu Słonecznego;
3. co było celem mojej podróży;
4. co tu znalazłem? jakie formy życia?
5. dlaczego przeobraziłem daną formę życia?
6. w jakim kierunku i z jaką szybkością odlecę do domu?
Nie wiem, jak wyglądałby pozostawiony przeze mnie przedmiot
z tymi danymi? Być może byłyby to znaki pisma na niezniszczalnym
materiale, może niepalne filmy czy taśmy magnetofonowe, może
kapsuła czasowa - nie wiem. Ale coś bym wymyślił.
A potem zadałbym sobie pytanie, na które odpowiedz byłaby
nieporównanie trudniejsza: gdzie zostawić kapsułę czasu? Czy wcisnąć
ją do ręki najpojętniejszemu z moich uczniów z obcej planety? Mam
powiedzieć mu: "Słuchaj, mój synu, to, co ci daję, stanie się ważne za
dziesięć tysięcy lat. Tylko mi to dobrze przechowaj!" (Zmiech)
Wiem, że również na owej planecie przyszłe pokolenia zaczną drzeć
koty - być może o to, co tam pozostawiłem! Trzeba sobie uświadomić,
że dla istot prymitywnych będzie to przecież przedmiot boski! Co mam
zrobić? Mam dobrze ukryć dowód mojego pobytu? Jeśli skrytka będzie
naprawdę dobra, to przedmiotu nikt nie znajdzie. Nie mogę powiesić
tam tabliczki.
%7łeby można było znalezć pozostawiony przeze mnie przedmiot,
Powinienem umieścić go na widocznym szczycie góry. Przedmiot będzie
miał też urządzenie, które co pięćdziesiąt lat będzie wysyłało błysk.
Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że dowód zostanie znaleziony w nie-
właściwym czasie przez niewłaściwe pokolenie, które nie będzie widzia-
ło, co z nim zrobić, i rozmontuje znaleziony przedmiot. To pokolenie nie
miałoby zielonego pojęcia o podróżach kosmicznych, nie wiedziałoby
o prędkości światła, nigdy nie słyszało o genetyce i mikrobiologii. Cóż
począłby Neron ze znalezionym w swojej epoce dowodem pobytu istot
pozaziemskich? Był zapalonym piromanem, puściłby go więc z dymem.
Nie, nie, postarałbym się, żeby moja kapsuła czasowa pod żadnym
pozorem nie wpadła w ręce niewłaściwego pokolenia. Aby temu
zapobiec, wraz z kolegami-astronautami wykopałbym głęboki dół i nad
pozostawionym tam przez siebie przedmiotem wzniósłbym z pomocą
mieszkańców planety gigantyczną budowlę, na przykład piramidę
która byłyby nie tylko dobrze widoczna, lecz również przetrwałaby
próbę czasu. Ale, moi państwo, nic mi dziś nie wiadomo o tym, żeby na
głębokości 150 m pod szczytem piramidy Cheopsa poszukiwano
przedmiotu pozostawionego przez istoty pozaziemskie, choć skrytka
taka nie byłaby wcale taka głupia!
To wszystko jest bardzo trudne i skomplikowane. Jako wykształcony
astronauta wiem jednak z mojej macierzystej planety, że kataklizmy
wszelkiego rodzaju mogą zniszczyć budowle nawet nie tak solidne!
Trzęsienia ziemi, powodzie, upadki meteorytów... i koniec z moim
dowodem!
Jedyną możliwość widzę w punkcie logiczno-matematycznym, tak,
musiałbym zostawić mój dowód w punkcie logiczno-matematycznym.
Na przykład na północnym biegunie magnetycznym. Wprawdzie jego
położenie stale się zmienia, ale on sam pozostaje północnym biegunem
magnetycznym. Albo jeszcze lepiej w logiczno-matematycznym punkcie
Układu Słonecznego! Myślę tu o punkcie trójkąta w polu ciążenia
różnych planet albo w tak zwanym punkcie libracji. Co to jest punkt
libracji, proszę przeczytać w książce Dowody. Tam pozostawiłbym
satelitę z wszystkimi informacjami, jakie chciałbym przekazać! Nie
zardzewiałby, nie zżarłaby go rdza, nie byłby narażony na wpływy
atmosferyczne... i byłby bezpieczny przez ludzmi.
Trzeba jednak rozwiązać jeszcze jeden problem! Musiałbym się
postarać, żeby właściwe pokolenie odnalazło w przyszłości moją kapsułę
czasową w logiczno-matematycznym punkcie! Czego oczy nie widzą,
tego sercu nie żal! Jeśli żadne pokolenie nie wpadnie nigdy na pomysł
szukania tego, co zostawiłem, to dowód mojej obecności przepadnie na
wieki, zginie bez echa. Czy problem ten da się w ogóle rozwiązać?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]