Daisy Hochberg von Pless Taniec na wulkanie 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ngialką. ^.nam. blęau obu. krajów i auizę o wisLs. wiąosi niż UJIOM innych Luazi, nawet
aubLomatóur. (W cyYiemazEan LudzU. lozma-uriają ze, mną ohaaicis., albowiem wiedzą,
ZA kocham moi kiai, a moi ahlotuy sÄ…
^Wuiakoici i ho-ifrizsgają mnie. jako ćyYizmkę.
M/K c^fnaLii, z koui, muilÄ… o mnU jak o
znać. muili i hoaLÄ…au aiuaUao. Jakżeż ce.iaize. i kiÓLo-artL majÄ… uiÅ‚uizeć h.iawa§, Jkoio
lami nis. mówią tnaurdu: J nA?!?, z któiumi lozmawiają, słuchają każdego ich iłowa i nie.
mówią nic. *ma-cają do domu. i mówią żonom, i dzieciom: ceiaiz howiedzialto i tamto i la
zachwyceni.
^Jaktem jest, iż
lię twizczuć i ULnować, airum buta taktowna, ^fdu coi mową. Lub komentuję oni
natucmnua.it muiLą, że oceniam wedlua ttan-daidów angieLikich, a ja ho hioitu wyiażam.
wÅ‚asne sÄ…du  ani anaieL-skie, ani niemieckie, ^otaczam. kotÓ Listu, od jedneao z naszuch
hizuja-dót, któiii but w LKiiążu, teao Listu, któiu ukazat się w większości anaieL-skich gazet.
.Bul taki czas., \Panle., nie. tak dawno temu, gdu żaden c^nąuk nie. ośmieLabu się jechać do
^Jianoii, kiedy \jiancja byla zadętym omoaiem. c^rnallL (W tamtum. ok.ie.sie.
bulbu zadowoLonu z bosiadania staiej lehawicu ^Waszej Gesaiskiei ćMpiai, i to nastawienie.
howiócL
W todzinacn im bliższe. je.st hokietuieństwo, tum częstsze, są kłótnie., tak jak tenaz
pomiędzu
JJMO cyf-ngielka, a jednocześnie. boddanccWas.zej Ce.sai.sMzt
dowiedziala się i uwizizuta, że ^Niemcy są izanowane i /loważane.. .Btaaam lównież *Was.zą
GesaiskÄ…
179
dumnu i gau czai bo temu nade.jdziL wuciągnąt lękę do moje.ao naioau i hoiaUdziat: bądzmu
h.izujacLólmi. c^f gaij w jzoijiiechu wjiaanizmu na siebie, na tietnum tnoizu, /OKO
Konkuiznci nanalowi, niech nie. będzie, łan ani kotłuazeń.
1J\1ÓL Ldwaia uczuniL wiece.! na. ktokoLwieK. mógl bizzwidzuić. Jenoz kizdu jzao
aJuhLomaaja oanoiL iukcziy calu kiaj go uwizllria. Częsło uri-auJę kióLa, a niąau fcizzz te
urizyitkiz Lała nie. ^oiaisazlaL ani jeanzgo b.izukisno iloiwa na coKouaUK, ao nizMizaRis..
W izeczuwiłłoici laazit mi, bum nauczula. la aobizs. fezyka nianiscki^ao, jioznała wAzi,
zainh.-izidujata ii$ kiiącUtn ita. \PooKiuLca., tż nU. wolno zahominaa, że. więcej niż ar
hotowiz jut ćyyiEłncsm.
 ^nfiemUaKi cs.iaiz ls.it moim lioskizzńcsm i ten raki Krtnawiat ao ur autnę, czsao Waiza
(^ziaiika. ćyloić uuć. możs. nU. ziozumis. i niż iuvie.~ izu ar to. Gn nosi M/raizą Czsaidią
unogoici homięazu nimi
^WkiótcE zobaczę uę z Kióum w cn-naUL csAte mogę h.izuniL.ić jeansgo iłowa hokoju?
t^Nis. cnoazi o to, Lru ukazało iię ar gazetom, czu zostało haiaieazians. laubUazniz, bo nie. o
asklaiacje. tu cnoazL C.ncę ho fiioitu., au dotao kiłujazń znaLazio iwoje. miziiaz. ar żuciu,
i^/ffigucu ar kiZEaraża-\aLLJ więkiizoici la ttoizaani i latwo zahominają. dMiz. la rnicuai,
nis. atakujÄ… teiaz
szczęśliwa i żująca w dobiobuciz uruiba. -Luaziz tu. nuE-izkajacu nis. zauTizz zastanawiają
iię, czu kiutukują swego najLrLiżizzgo sąsiada, ćyaubu kieauś. ćNiemau i CTfnaLia mogli
uścisnąć sobie, atonie., mój kiaj ogatnęlabu wielka rola laaości, a izhutacja ^Waszt!
L.L.iaiiKiLJ ćylości wziatlaint oaiomnis.. -Zai entuzjazm wuiażałubii stówa howtaizane-
wizęozU.: Mćy\l\ó\ J3o%7łL., disaiz je.it wi/ianialum człowiekiem .
(D \Paniz wubacz mi
'*A-:"*- -- '
* Wasza oddana sługa of
180
ZamekWlndsoriAscot
Przybyliśmy do Windsoru na czas. Mogę wyobrazić sobie niewiele rzeczy bardziej
zachwycających niż być zaproszonym na wyścigi do Ascot. Ogląda się je bardzo wygodnie,
spotyka przyjaciół i wrogów, zarabia lub traci pieniądze. A wszystko to bez specjalnego
zmęczenia czy nudy.
18 czerwca 1909, zamek Windsor
Dość smutne, że to ostatnia noc, którą spędzimy tutaj. Dzisiaj jest piątek, a my
przyjechaliśmy w poniedziałek, czas tak szybko mija... Na początku bałam się, że mogłoby
być sztywno lub nudno, ale to nie tylko wspaniały pałac, ale zachwycające miejsce do
przebywania  wszystko bardzo wygodne, a lokaje wyjątkowo usłużni.
Hans i jak jadaliśmy śniadania wspólnie w bawialni, a piętnaście po dwunastej musieliśmy
być gotowi na wyścigi. Przed i po wyścigach każdy mógł robić, co chciał. Obiad serwowano
o wpół do dziewiątej lub za piętnaście dziesiąta. Zawsze wracaliśmy bardzo pózno, a więc
miałam tylko jedną sposobność, by odpocząć w dniu, kiedy królowa i księżniczka Wiktoria
nie wyjeżdżały.
Dzisiaj nie byłam na wyścigach, ponieważ królowa poprosiła mnie, abym poszła z nią nad
rzekę. A więc ona, księżniczka Wiktoria, księżna Murat, pani Standish (czarująca starsza
dama, Francuzka z urodzenia, która jest tutaj ze swoją siostrzenicą), Soveral, Mensdorff
(austriacki ambasador), sir Harry Legge, szambelan, lord Anglesey, młody około 28 lat.
Wszyscy popłynęliśmy statkiem parowym do Cliveden. Wyruszyliśmy o pierwszej, a do
domu dotarliśmy o siódmej straszliwie śpiący. Muszę przyznać, że jest to dość męczące
siedzieć tak jeden naprzeciwko drugiego starając się być zabawnym i miłym przez 6 godzin, z
posiłkami jako przerwy. Na pokładzie zjedliśmy lunch i podwieczorek. W Cliveden wszystkie
panie usadowiły się po jednej stronie rzeki, a panowie po drugiej. Było niezwykle, a w
powietrzu czaiły się złośliwostki. Czułam się dość spłoszona. Przez cały czas była doskonała
pogoda, po prostu wystarczająco ciepło.
Królowa jest pełna czaru i gracji, a król takim dobrym przyjacielem. Pewnego dnia, gdy
wychodziłam z nim po obiedzie, zapytał mnie (a propos srogiego wyrazu twarzy na swoim
nowym portrecie), czy się go nie boję? Zupełnie nie wiedziałam, co chciał, abym mu
odpowiedziała, a więc po prostu odrzekłam:  Cóż, Wasza Wysokość, nigdy nie zrobiłam
niczego złego." Wtedy usłyszałam: Jestem dla ciebie zbyt starym przyjacielem, abyś się mnie
bała."
Prawie każdego wieczoru musiałam śpiewać z orkiestrą. Wszystkie
181
moje ubrania zrobiły oszałamiające wrażenie, a Hans powiedział, że byłaml najlepiej ubraną
kobietą na wyścigach. Wszystko bardzo proste i udrapo-I wane w fałdy. Jednego dnia duży
bukiet różowych lilii i moje turkusy ze skarabeuszem. Następnie dwa razy włożyłam złoty
płaszcz Fritza, który robił wyjątkowe wrażenie i'ślicznie wyglądał. Wszyscy byli dla mnie
tacy mili, a moi przyjaciele cieszyli się, że mnie widzą.
21 czerwca 1909, Newlands
Kochane, drogie malutkie Newlands  masa rododendronów i róż. Słońce pokazuje się w
pewnych odstępach czasu, ale jest niezbyt ciepło i zbiera się na deszcz. Przyjechałam tu
samochodem w obecności królewskich sztandarów ochotniczych Regimentów Pułku Windsor
dokładnie przed zamek.
To było bardzo zle zorganizowane - tak uznała większość ludzi. Tak naprawdę nikt na
paradzie nie mógł maszerować. Zaproszono wszystkich lordów-poruczników, ale nie ich
żony, które starały się o zgodę, a także kupiły i wyhaftowały sztandary.
Porucznicy stali w jednym rogu. Powiedziałam do kochanego starego sir Dightona Probyna,
który miał zwyczaj być z królową Wiktorią, że przede wszystkim ta cała rzecz powinna była
zacząć się w Hyde Parku albo w jakimś podobnym miejscu, ponieważ potrzebny jest rozgłos,
gdy chce się powiększyć ochotniczą Armię Rezerwową. Uroczystość prywatna, taka jak ta,
była absurdem.
Wielu lordów-poruczników przybyło z czterech zakątków Anglii, aby być obecnym na
uroczystości i choć nie im dano sztandary  pomimo to byłoby miło, gdyby król przemówił
do każdego z nich indywidualnie. Sir Dighton przyznał mi rację i poszedł natychmiast do
pana Haldane  ministra wojny  i powiedział mu o tym. Następnie rozmawiał z królem.
Zostało ustalone, że lordowie-porucznicy powinni przechodzić w szeregu obok króla i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl