[ Pobierz całość w formacie PDF ]
– Gdzie? Pokaż.
– Po co?
Splotła ręce na piersi i spojrzała na niego, przekrzy-
wiając głowę.
– Bo chcę wiedzieć, jaki jesteś naprawdę. Czytałam,
że żeby kogoś poznać, trzeba spotkać się z jego rodziną,
przejechać się z nim jego samochodem i zajrzeć mu do
sypialni.
– Nie do wiary – mruknął. Przeszedł korytarzem i o-
tworzył drzwi. – Proszę. Bierz się do analizy.
Becky obejrzała starannie zasłane łóżko, lustrzaną
52
MELANIE MILBURNE
ścianę szafy wnękowej, książkę z zakładką na nocnym
stoliku. Wszystko na swoimmiejscu.
– Wiedziałam! Masz obsesję na punkcie porządku.
Ręce też pewnie myjesz ze sto razy dziennie.
Uniósł wzrok, jak gdyby prosił niebiosa o cierpliwość.
– Oczywiście, że często myję ręce. Na litość boską,
jestemchirurgiem!
– Poza tymnie lubisz zmieniać przyzwyczajeń – do-
dała. – To dlatego tak trudno ci się pogodzić z moją
obecnością tutaj, prawda?
Ażebyś wiedziała, pomyślał, krzywiąc się w duchu.
– Wcale mi tu nie przeszkadzasz – skłamał.
– A co powiemy w szpitalu?
– Nic. Nikt nie musi o tym wiedzieć.
– Muszą wiedzieć, gdzie mają mnie szukać w razie
potrzeby – odparła. – Jak inaczej mogliby się ze mną
skontaktować w nagłych wypadkach?
Jeszcze mocniej zacisnął zęby.
– Powiedz, że do odwołania mogą cię łapać tylko na
komórce.
– A widzisz? – Spojrzała na niego triumfalnie. – Jed-
nak ci przeszkadzam. Nie chcesz, żeby ktokolwiek o tym
wiedział. Inaczej miałbyś to gdzieś.
– Słuchaj, jeśli moja matka się dowie, że tu miesz-
kasz, rano przyśle namzaproszenia – odparł sucho.
– Zaproszenia? – Spojrzała na niego zmieszana. – Za-
proszenia na co?
Obrzucił ją ponurymspojrzeniem.
– Na nasz ślub.
– Aha...
– Dobrze powiedziane. – Potarł nieogoloną szczękę.
– Nawiasemmówiąc, gdyby twoi rodzice się dowiedzieli...
CZASAMI WARTO CZEKAĆ
53
– Ja imnic nie powiem– zapewniła.
– A jeśli zadzwonią do ciebie do mieszkania? Co
będzie, jeśli cię nie zastaną?
– Zwykle dzwonią na komórkę albo przysyłają mi
e-maile, które odbieram w pracy. Zresztą mogę odsłuchi-
wać wiadomości z domowej sekretarki na odległość.
Nagle zmarszczył brwi.
– A co z ubraniami? – Zerknął na zegarek. – Późno
już, ale może pojedziemy po nie?
Tymrazemto Becky spojrzała na niego ponuro.
– Jedyne porządne ubranie mam teraz na sobie. Pozo-
stałe są w strzępach.
– O?
– Muszę się pilnie wybrać na zakupy, ale może mógł-
byś mi tymczasem pożyczyć coś do spania?
Otworzył lustrzane drzwi szafy. Becky zajrzała mu
przez ramię i gwizdnęła z podziwem.
– Co znowu? – Odwrócił się i spojrzał na nią. – Może
dasz sobie wreszcie spokój z analizą mojego charakteru?
Zaczynasz mnie wkurzać.
Uśmiechnęła się do niego zalotnie.
– Nie bądź taki spięty, Jack. Wyluzuj trochę.
– Wiesz co, Rebecco, jesteś najbardziej irytują...
– Uaaaaa! – wrzasnęła na całe gardło, czując, że jej
pękają uszy.
– Cicho! – Jack chwycił ją za ramiona i potrząsnął.
– Cicho bądź! Jeszcze cię usłyszą sąsiedzi!
– Ostrzegałam, żebyś się tak do mnie nie zwracał.
– Odetchnęła głęboko i zamknęła oczy. – Uaaaaa!
– Przestań, do ciężkiej cholery, bo zrobię coś, czego
oboje będziemy żałować.
Znów nabrała powietrza, szykując się do krzyku, lecz
54
MELANIE MILBURNE
zanim zdążyła wydać jakikolwiek dźwięk, poczuła na
wargach usta Jacka. Czyżby miał zamiar w ten sposób
powstrzymać ją od krzyku?
Ta metoda niewątpliwie poskutkowała, bo Becky
z wrażenia nawet nie próbowała się opierać. Poczuła, że
słabnie w jego uścisku. Kiedy ich języki się splątały, w jej
ciele obudziły się zadawnione tęsknoty, takie same jak te,
które poczuła w ciele tulącego ją Jacka.
Od ud do piersi przebiegła ją fala gorąca. Rozpaliło ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]