[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rę. Bill był powszechnie lubianym i szanowanym
pielęgniarzem, więc wszystkim zależało, by czuł się
należycie uhonorowany.
Emma rozmawiała z Tanią i Connie. Starała się
nie myśleć, że bolą ją stopy oraz że wcale nie ma
ochoty na dyskotekę. Od kiedy zerwała z Seanem,
czuławyłącznie pustkę i smutek, nie przestawała też
myśleć o tym, co ostatecznie nie doszło do skutku.
Miała cichą nadzieję, że Sean nie przyjdzie na tę
uroczystość, a gdyby jednak się zjawił, ona postara
się wyjść jak najwcześniej.
Emmo, wyglądasz wystrzałowo! oświadczy-
ła Tania. Szkoda, że nie mogę nosić takich jedwab-
nych szatek. Wszystkie fałdy tłuszczu byłyby wido-
czne!
Dzięki, lecz wcale nie czuję się wystrzałowo.
Mam wrażenie, że dzisiaj całe Carrfield umówiło się
w naszej izbie przyjęć.
Wypij trochę tego chateau jabol ze szpitalnych
piwnic. Bob podał jej kieliszek. Pozwoli ci to na
chwilę zapomnieć o zmęczeniu.
Wybuchnęli śmiechem, a Emma powiodła spoj-
rzeniem po zebranych. Dobrze mi się z nimi pracuje,
pomyślała, i żal będzie się z nimi rozstawać. Kiedy
tylko znajdzie kogoś na zastępstwo, zawiadomi dy-
rekcję o swojej rezygnacji. Podpisała z tą placówką
140 JUDY CAMPBELL
umowę terminową, więc i tak miała zamiar roze-
jrzeć się za zatrudnieniem na stałe.
Ktoś jak opętany uderzał drewnianym młotecz-
kiem w stół, by uciszyć panujący rejwach. Po dłuż-
szej chwili jeden z profesorów rozpoczął pochwalny
pean na cześć zasłużonego pielęgniarza. Przemó-
wienie było nieciekawe i długie, więc Emma roz-
glądała się po sali.
Zdziwiło ją, jak ludzie się zmieniają, gdy ze
szpitalnych uniformów przebiorą się w eleganckie
stroje. Była tym tak zaabsorbowana, że nawet nie
zauważyła, jak obok niej przystanął wysoki męż-
czyzna.
Gdy część oficjalna dobiegła końca, Billowi wrę-
czono czek oraz ogromny fotel ogrodowy, po czym
mikrofon ponownie przejął profesor.
A teraz do boju, kochani! Wszyscy tańczą!
Ale bez ofiar w ludziach. Pamiętajcie, że więk-
szość zespołu nagłych wypadków nie jest na dy-
żurze!
Gdy huknęła muzyka, rozpoczęła się dawno obie-
cywana dyskoteka. Spora część tłumu rzuciła się do
tańca. Bob porwał Connie, a Zak i Tania przyłączyli
się do kręgu rozbawionych gości.
Emma poczuła na ramieniu czyjąś dłoń.
Chyba powinniśmy zatańczyć usłyszała zna-
jomy niski głos.
Odwróciła się raptownie. Przed nią stał Sean.
Tętno gwałtownie jej przyspieszyło, a jednocześnie
ogarnęła ją rozpacz. Nie ma teraz do niego żadnych
praw. Nie może z nim tańczyć. To byłoby nie do
PO DY%7łURZE 141
zniesienia, bo bliskość jego ciała będzie jej przypo-
minać o tym, jak się kochali.
To nie jest dobry pomysł szepnęła.
Będzie bardzo podejrzane, jeśli nie zatańczy-
my powiedział stanowczo. Wszyscy od razu
zauważą, że nie rozmawiamy z sobą ani nie tań-
czymy.
Nie wygłupiaj się prychnęła. Kto będzie na
nas patrzył? Nie chcę, żebyś zapraszał mnie do tańca
z poczucia obowiązku.
Tak uważasz? zapytał z nieprzeniknionym
obliczem. %7łe to dla mnie obowiązek?
Wzruszyła ramionami, podczas gdy Sean wpat-
rywał się w jej oczy.
Mówisz, że zamierzasz wyjechać, więc nazwij-
my to tańcem pożegnalnym zaproponował, wy-
krzywiając wargi w gorzkim uśmiechu. Być może
ostatnim.
Ujął jej dłoń i wprowadził wśrodek rozedrganego
tłumu. Przyciągnął ją do siebie i przytulił policzek
do jej twarzy. Czuła na piersi bicie jego serca
i umięśnione uda na swoich nogach. Przechodziła
katusze, udając, że nic się z nią nie dzieje, podczas
gdy jej jedynym marzeniem było opleść go ramiona-
mi i się w nim zatracić.
Odsunęła lekko głowę, by zapamiętać jego obraz:
inteligentne niebieskie oczy, wyraziste wargi, ciem-
ne włosy opadające na czoło, teraz ledwie kilka
centymetrów od niej.
Przymknęła oczy i zaczęła się zastanawiać, czy
przypadkiem nie zwariowała, odrzucając to, co ich
142 JUDY CAMPBELL
łączy. Utwierdziła się jednak w swoim ostatecznym
postanowieniu. Nie można oczekiwać od Seana, że
zwiąże się z kobietą, która pozwoliła sobie na ro-
mans z żonatym mężczyzną.
Lepiej, by się rozstali, gdy on jeszcze darzy ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]