[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niczego nowego. - Caileen spojrzała na córkę spod oka. - Dlatego właśnie
martwi cię ta sekretarka?
Zia skinęła głową.
- Powinniście z Jeremym wracać do siebie. Jeszcze przed sierpniem
poproś ją o pomoc przy wdrożeniu nowego systemu - zasugerowała matka,
rozsądnie i taktownie jak zawsze, choć Zia musiała dorosnąć, by to
zauważyć.
- Innymi słowy, wciągnąć ją we współpracę, zanim konieczne stanie
się obsługiwanie nowego programu?
- Otóż to. - Caileen przerwała na chwilę. - Myślę, że Jeremy mógłby ci
pomóc w znalezieniu mieszkania. Na pewno ma dużo kontaktów przez pracę
w wydziale transportu.
- Nie przyszło mi do głowy, żeby go o to prosić. Sekretarka z budowy
mostu poleciła mnie swojemu kuzynowi, który pracuje w nieruchomościach.
Oglądaliśmy kilka miejsc. Niektóre są zbyt kosztowne, inne za daleko od
miasta, jeszcze inne praktycznie są ruinami. Hotel Residential jest uroczy,
ale zbyt drogi, żeby w nim mieszkać na stałe.
- Może powinnaś wynająć pokój u Jeremy'ego, dopóki czegoś nie
znajdziesz. Jego dom, zdaje się, nie jest zbyt daleko?
- Nie, najwyżej pięć kilometrów. Jest uroczy, to znaczy salon i
kuchnia. Reszty nie widziałam.
Opowiedziała Caileen o meblach i kolorach i o tym, że Krista udzielała
porad wnętrzarskich przez komórkę. Po paru minutach Caileen zaczęła
ziewać, więc Zia umilkła. Kiedy matka zasnęła, zapatrzyła się w okno,
82
RS
mając jednak przed oczyma widok wysokiego, smukłego ciała, które
przemknęło w półmroku holu.
Poprzedniej nocy obudziła się ze snu tak realnego, że wciąż czuła usta
Jeremy'ego na swoich, chociaż zdawała sobie sprawę, że w pokoju oprócz
niej nie ma nikogo.
Mój Boże, ten pocałunek! Co ją skłoniło, żeby się aż tak do niego
zbliżyć?
Choć powtarzała to pytanie bez końca, nie umiała znalezć na nie
sensownej odpowiedzi. Co za głupota doprowadzić siebie do stanu, w
którym potrzebuje się czyjejś obecności i wsparcia. Nie miała zamiaru
zawieszać się na Jeremym ani prosić go o żadne uprzejmości.
O ile Caileen nie widziała nic niestosownego w tym, aby Zia
zamieszkała pod jednym dachem ze swym przyszywanym kuzynem, o tyle
ona sama miała nawet nie wątpliwości,ale całkowitą pewność, że to
najgorsze z możliwych rozwiązań jej problemów mieszkaniowych.
Pożądanie zostało przebudzone. Stanęło między nimi jak dzikie
zwierzę, tygrys gotowy do skoku. To jej wina!
Dotknęła swych ust, wspominając namiętność i potrzebę spełnienia.
Przycisnąwszy dłoń do czoła, jęknęła w duchu, usiłując odsunąć od
siebie wspomnienia. Rzecz w tym, że zarówno pożądania, jak i wspomnień
nie można uwięzić w żadnej klatce.
Odpychając od siebie te myśli, przypomniała sobie o tym, że matka
nauczyła jej jednego - dyscypliny. Ważne tylko, żeby się opanować i mówić
stanowcze nie" za każdym razem, gdy w jej umyśle pojawi się niewłaściwy
obraz...
- Hej - przerwał jej rozmyślania cichy głos. Podskoczyła.
- śś. Mama śpi.
83
RS
Obejrzała się. W nogach łóżka stał Jeff, przyglądając się żonie.
- Ma się zdecydowanie lepiej. Myślę, że możecie oboje już jechać,
wracać do swoich spraw. Inaczej będzie się zamartwiać, że tracicie przez nią
czas.
- Chyba masz rację. Jeremy ma wiele obowiązków i problemów na
budowie. Musimy do południa zwolnić pokoje. Może powinniśmy się
wymeldować i ruszyć w drogę na przykład po lunchu?
- Mogę nas spakować i zapłacić za hotel, a ty jeszcze po-bądz ze
staruszkami - włączył się Jeremy.
- Dobry pomysł - poparł go Jeff.
- Zapłać za mój pokój moją kartą kredytową - poprosiła Jeremy'ego, a
potem, kiedy poszedł pozałatwiać ich sprawy, cicho gawędziła z Jeffem o
tym, jak mu idzie, i o tym, co słychać w Idaho.
Przynieśli kanapki i sok do pokoju i, jedząc, gawędzili z Caileen, która
dostała tacę z bulionem i mlecznym napojem odżywczym. Kiedy jęknęła na
widok swojego posiłku, oboje wybuchnęli śmiechem.
- Chcesz, to przed odjazdem przeszmugluję ci pizzę? - zaproponował
Jeremy, puszczając do niej oko.
- Koniecznie!
- Wykluczone - oznajmiła pielęgniarka, wkraczając do pokoju. -
Musiałabym ją skonfiskować, podobnie jak ciasta i pieczywo. - Zmierzyła
Caileen temperaturę i ciśnienie. - Dobrze pani wygląda - zauważyła na
odchodnym. - W przyszłym tygodniu pizza murowana.
Po tym optymistycznym stwierdzeniu Zia i Jeremy pożegnali się i
wyruszyli w drogę przez Salt Lake City do Vernal. Już na drodze
wyjazdowej dogonił ich niż baryczny i większość drogi odbyli w strugach
deszczu przy akompaniamencie dramatycznych grzmotów.
84
RS
Prowadzili na zmianę, niewiele rozmawiając po drodze. Dotarli do
Vernal parę minut przed północą. Kiedy Zia przesiadła się do swojego
wozu, Jeremy jechał za nią aż do hotelu. Odprowadził ją pod same drzwi i
wstawił jej torbę do pokoju.
- Daj znać, jak ci idzie szukanie domu. Powiem wszystkim w pracy, że
rozglądasz się za czymś.
- Myślę, że spróbuję teraz poszukać mieszkania. W północnej części
miasta są nowe apartamentowce.
- Tam są pola golfowe. Będzie drogo.
- Coś w końcu się znajdzie - powiedziała, powstrzymując
westchnienie.
- Jasne. - Uniósł dłoń w geście pożegnania. - W najbliższym czasie
będę na budowie przy kanionie Desolation. Nadal mamy tam kłopoty. Szef
żąda, żebym osobiście pokierował budową.
- Powodzenia - powiedziała, wchodząc do pokoju. - Dzięki za pomoc i
za to, że pojechałeś ze mną. Byłeś cudowny.
- Caileen jest dla mnie kimś bardzo ważnym. - Stał już o kilka metrów
od niej. - Pomogła Tony'emu i Kriście zaaklimatyzować u stryja Jeffa.
Wypełniła pustkę w jego życiu, której my, dzieci, nie byliśmy w stanie
zapełnić, chociaż musiało minąć parę lat, zanim to zrozumiałem.
Uśmiechnął się, a ona poczuła ciepło w sercu. Kiedy odjechał i została
sama w swoim przyjemnym pokoju, pomyślała o tej tajemniczej, niezwykłej
przestrzeni, jaka powstaje tam, gdzie mężczyzna i kobieta kochają się
nawzajem.
Czy jej serce znajdzie kiedyś swoją przystań?
Nagle uderzyła ją pewna myśl. A gdyby tak... Jeremy?
85
RS
Podobał się kobietom. To było widać. Jednak jego uwagę pochłaniała
praca i inne sprawy. Może kiedy urządzi swój dom, zacznie rozglądać się za
kobietą, która tam z nim zamieszka.
Będzie dobrym ojcem. Tony i Krista zawsze zwracali się do niego ze
swoimi dużymi i małymi problemami. Przez ten rok, kiedy mieszkali we
trójkę, polegali na nim we wszystkim.
Umyła się i założyła koszulę nocną. Poczuła ukłucie w sercu.
Nie potrafiła zaufać ludziom. Może dlatego niektórzy uważali ją za
chłodną i wyniosłą. Wcale nie chciała, żeby ją za taką mieli.
Zgasiła światło. Leżała w ciemnościach, ale sen nie nadchodził.
Jeremy dał jej wyraznie do zrozumienia, że nie ma dla niej więcej
czasu. Wypełnił obowiązek, tak jak mu to nakazywało sumienie, a teraz miał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]