[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie wytrzymam, nawet najstarszego rodu ze sobą przywlekli! A gdyby ktoś mu
dał po głowie? Chociaż... może mają jeszcze jednego na zapas i gdzieś go chowają? Kto
ich tam wie?
- Wszyscy - ponuro przytaknął Aleks. - A nawet więcej.
Mężczyzna ze zdziwieniem spojrzał z ukosa na naszą wesołą piątkę, zachodząc w
głowę, skąd się tu wzięliśmy zupełnie nieproszeni.
- Pózniej wszystko wyjaśnię - rzucił brat uwolnionego chłopca.
Siwowłosy skinął na znak zgody, wyraznie zadowolony, po czym rozkazał:
- Podpalaj!
- Umyślne zniszczenie lub uszkodzenie cudzego mienia przez podpalenie... - cicho
zaczął Wowka.
Pogroziłem pięścią temu niedorobionemu prawnikowi. Na szczęście zamknął
jadaczkę.
- Zaczekajcie! - wyrwała się Ania. Spoglądała przerażonymi oczami to na jednego,
to na drugiego wilkołaka. - Zaczekajcie, a jeśli w środku został ktoś żywy?!
Siwowłosy zmierzył ją wzrokiem, po czym odwrócił się twarzą w stronę domu.
- Podpalaj!
* * *
Nie sądziłem, że puszczą nas wolno. Spodziewałem się raczej, że ukatrupią nas na
miejscu (chociaż jeśli wziąć pod uwagę, z jaką łatwością zabijał Drakula...), tym
niemniej fakty pozostają faktami. Siedziba Radu stanęła w płomieniach niczym
bożonarodzeniowa choinka (co prawda choinek nie podpala się z czterech stron, ale
co tam). W jaki sposób wilkołaki wytłumaczą policjantem i strażakom ten pożar, to
już ich problem. Przecież nas tu jakby nie było. Pożegnaliśmy się uprzejmie z
wilkołaczą diasporą, po czym ruszyliśmy w miasto całą piątką.
Jasne, wszystko rozumiem, ale przecież jeszcze kilka chwil temu Lidia chciała
zabić Włada, zgadza się? W takim razie dlaczego ją ze sobą zabrał? Czyżby się
rozmyśliła? I ciekawe, o czym tak długo rozmawiali? Widocznie to już na zawsze
pozostanie tajemnicą. Szkoda.
Kiedy urocza pochodnia, która jeszcze przed chwilą była domem Radu, zniknęła
za kolejnym zakrętem, Wład nagle się odwrócił.
- Cóż, chyba najwyższy czas na... pożegnanie.
O rany, nie wierzę własnym uszom! Jaki on uprzejmy i miły! To faktycznie
koniec, teraz mogę ze spokojnym sumieniem dać się zakopać na Cmentarzu
Północnym (tak na marginesie, największym w całej Europie). W tym życiu już
niczego bardziej zadziwiającego ani nie zobaczę, ani nie usłyszę.
- Chyba. - Wowka wzruszył ramionami.
Wład uśmiechnął się (niewiarygodne, ale po rozmowie z Lidią zmienił się nie do
poznania, zupełnie jakby odzyskał ludzkie cechy). Uniósł rękę, odciągając zasłonę
dzielącą dwa światy.
Lidia przekroczyła granicę i spojrzała za siebie. Drakula stał jeszcze chwilę, jakby
na coś czekał, a potem rzucił:
- %7łegnajcie.
Już miał odejść, gdy zdecydowałem się zabrać głos:
- Zaczekaj!
- Tak? - Spojrzał do tyłu. Nawet pozwolił powiedzieć do siebie na ty .
- Gdyby wtedy wypadła reszka, naprawdę puściłbyś nas wolno?
Wład rozchichotał się na dobre. Wesoło, serdecznie, jak chyba nigdy w życiu,
biorąc pod uwagę, jakie miał dzieciństwo. (W Internecie wyczytałem opowieść o tym,
jak na dworze Mehmeda II skradziono z oranżerii kilka świeżych ogórków. Mehmed
kazał rozpruć brzuch podejrzanemu, by dowieść prawdy. Albo historię jednego z
wasalów, który zbuntował się przeciw sułtanowi. Jego dzieciom, przetrzymywanym na
dworze Mehmeda, miłościwie , bo przecież mogli zabić, wydłubano oczy. Aż
mimowolnie przychodzi mi na myśl anegdota o dobrym wujciu Leninie).
Nagle Wład machnął ręką. Moneta - dokładnie ta sama, której wtedy użył -
wyleciała w powietrze i spadła prosto na moją dłoń.
Gapiłem się na Drakulę ze zdziwioną miną.
- Wez to na pamiątkę - mruknął.
- Dzię... dziękuję - udało mi się wyjąkać.
Tym niemniej moje pytanie pozostało bez odpowiedzi.
Ciekawe, jaki to nominał? Zdaje się, że na Wołoszczyznie narodową walutą był
denar czy talar. Spojrzałem na rewers i osłupiałem. Ze zle oszlifowanej powierzchni
spoglądał na mnie jeszcze jeden ptak z krzyżem w dziobie.
Nagle usłyszałem śmiech.
- Trzeba się zdawać na ślepy los, ale czasem należy mu dopomóc.
Potem Drakula rozpłynął się w powietrzu. Tym razem chyba na dobre.
- Jednej rzeczy wciąż nie rozumiem - powiedział zamyślony Wowka. - Jeżeli Radu
w czasie tej wielkiej bitwy został wampirem, to kto władał Wołoszczyzną po
Palowniku? Czytałem nawet, że jakiś tam król Mołdawii wziął sobie za żonę córkę
Radu Pięknego.
Albo mi się wydawało, albo usłyszałem niesiony wiatrem śmiech, a potem słowa:
Czy to nie u was pojawili się kiedyś Dymitrowie Samozwańcy? .
* * *
Po pięciu minutach dotarliśmy na przystanek i wsadziliśmy Anię do spóznionego
autobusu. (Dziewczyna z wdzięczności cmoknęła mnie w policzek. Zdaje się, że moje
policzki zapłonęły, bo Wowka zaczął nieprzyzwoicie rżeć). Już z autobusu Ania
krzyknęła, że pomoc Wowki nie będzie jej potrzebna, skoro zdobyła tak dużo
materiału. Ruszyliśmy do domu. Ja do siebie, Wowka do siebie (mam nadzieję).
Gdy tylko wszedłem do mieszkania, nakarmiłem wygłodzone kundle,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]