[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przecieków, ale ona da radę je powstrzymać. Po prostu nie będzie więcej mówiła nic o
sobie. Jej przeszłość będzie poza zasięgiem. Jej serce będzie poza zasięgiem. A na wszelki
wypadek, żeby mogła łatwiej chronić serce, jej ciało też będzie poza zasięgiem.
%7ładen mężczyzna jej nie zdobędzie. Nawet Phil.
Zamierzał zdobyć serce Vandy, choćby nie wiadomo jak mocno się opierała. Phil wiedział,
że go pragnęła. Odpowiedziała na jego fizyczną miłość ze słodkim zapałem. I choć
irytowało go, że teraz zachowywała się tak wyniośle, było też dla niego jasne, że to tylko
gra. Próbowała się chronić. Bała się zakochać, bała się narazić na jeszcze więcej bólu. Ale
miłość to nie jest coś, co można zatamować jak krew z drobnej rany. To się działo, czy
chciała się do tego przyznać, czy nie.
Biuro ochrony było po drugiej stronie Romatechu, więc po drodze Phil wszedł do łazienki,
żeby zmyć z siebie jej zapach. Wampiry miały doskonały węch, niemal tak dobry jak
wilkołaki, a on chciał utrzymać swój romans z Vandą w tajemnicy.
Wszedł do sali bankietowej. Muzycy już sobie poszli, podobnie jak Corky Courrant i
większość gości.
- Phil. - Maggie podeszła do niego, trzymając w rękach torebki swoją i Vandy. - Gdzie jest
Vanda? Myślałam, że z tobą.
- Była. Zabrałem ją na sesję terapeutyczną z ojcem Andrew, a potem... rozmawialiśmy.
Chciała pobyć przez chwilę sama, żeby przemyśleć pewne sprawy.
- Rozmawialiście? - Maggie spojrzała na niego z powątpiewaniem, po czym pochyliła się
do niego i szepnęła: - Masz rozpięte spodnie.
Cholera. Phil odwrócił się do ściany i szybko zapiął zamek. Maggie dyskretnie odwróciła
wzrok.
- Wszystko z nią w porządku?
84
- Tak.
- Wiem, że ona zgrywa twardą, ale jest naprawdę wrażliwa. Będę strasznie wkurzona, jeśli
zrobisz jej krzywdę.
- Nie zrobię jej krzywdy. Kocham ją.
Maggie odwróciła się do niego.
- Powiedziałeś jej to?
- Nie. Uznałem, że w tej chwili sobie z tym nie poradzi.
Maggie powoli skinęła głową.
- Pewnie masz rację. - Rozejrzała się po prawie pustej sali i podeszła bliżej do niego. -
Muszę ci coś powiedzieć. Wcześniej, kiedy rozmawiałam z Shanna, niechcący wymknęło
mi się przy Vandzie, że niektórzy moi krewni są zmiennokształtnymi.
Gwałtownie chwycił powietrze.
- I jak to przyjęła?
- Zbladła jak ściana i pomyślałam, że to z szoku, ale potem powiedziała, że wie o istnieniu
zmiennokształtnych. Uznałam, że powinieneś wiedzieć.
Jego wcześniejszy optymizm sflaczał jak przekłuty balon. Zdobycie serca Vandy mogło
zająć mu więcej czasu, niż się spodziewał.
- Gdzie ona jest? - spytała.
- W sali koło kaplicy, na końcu korytarza. - Wskazał dwuskrzydłowe wahadłowe drzwi za
podium dla orkiestry. - Powiedziała, że zaraz tu przyjdzie, ale może lepiej by było, żebyś
do niej zajrzała.
- Tak zrobię. - Maggie oddaliła się pospiesznie.
Phil wyszedł do holu, zastanawiając się, ile Vanda wie o zmiennokształtnych. Przez
frontowe drzwi wpadł z wampiryczną prędką Phineas i dołączył do niego.
- Właśnie kończyłem obchód, kiedy zadzwonił Connor - odezwał się zachrypniętym
głosem.
- Jak się czujesz? - zagadnął Phil.
- Lepiej. Roman dał mi blissky z lodem i to pomogło na pieczenie gardła. - Phineas położył
dłoń na sercu. - Ale ból zdrady... Jak moja słodka, anielska LaToya może być tak okrutna?
- Daj jej czas. - Phil ruszył z nim korytarzem. - Po prostu musi cię poznać.
Phineas się skrzywił.
- Właśnie tego się boję. A jeśli znajdzie moją kartotekę? Będę miał szczęście, jeśli nie
spróbuje mnie aresztować. Jak miłość może być tak okrutna?
- Wiem, co masz na myśli. Kobieta, którą ja kocham, śmiertelnie boi się wilków. Jak mam
jej powiedzieć, kim jestem?
Phineas westchnął.
- Los potrafi być bezlitosny. - Zerknął zaciekawiony na Phila. - A w kim ty jesteś
zakochany?
- To... skomplikowane.
Młody wampir zachichotał.
- Mówisz o niej  to ?
- Ona jest wampirzycą. Zdaje się, że wy poniekąd uważacie się za ludzi.
Phineas się obruszył.
- Więc w czym problem, koleś? Czy wy, wielkie, straszne wilki, nie żyjecie dość długo?
- Ona jest... zakazana.
- Kurde, koleś, takie są najlepsze.
Phil się uśmiechnął.
85
- Ale przynajmniej wie już o istnieniu zmiennokształtnych. Nie będzie dla niej
kompletnym szokiem, kiedy jej powiem.
- Ale o kim mówimy? - Phineas ściszył głos. - Chyba nie o Vandzie, co?
Phil się zatrzymał. - To jest aż takie oczywiste?
- Tylko dla Doktora Kła. Ja jestem nastrojony na słodkie, miłosne wibracje. - Phineas
pokręcił głową i się krzywił - Ale muszę ci coś powiedzieć, stary. Byłem w klubie Vandy,
kiedy zaatakował Jędrek i Carlos zmienił się w czarną panterę. No wiesz, prawdziwą
czarną panterę. Zdenerwowała się, kazała mu wyjść z klubu. Zdaje mi się, że ona w ogóle
nie lubi zmiennokształtnych.
Phil z trudem przełknął ślinę.
- Dzięki za ostrzeżenie.
- Nie ma sprawy, koleś. - Phineas westchnął. - Mamy przerąbane. Vanda nie cierpi
zmiennokształtnych. LaToya nie cierpi wampirów. Jak życie może być tak... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl