[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Daemon wkroczył do klasy, wygląd na jego twarzy obiecywał wszystkie rodzaje złych
rzeczy. Bethany skurczyła się w sobie kiedy jej oczy spotkały oczy Daemona. To było jak
bycie smagniętym przez lodowaty wiatr.
Dawson pochylił się do przodu, owijając swoje palce wokół jej ręki.
 Ignoruj go, - wyszeptał. - Z nim w porządku.
Jeśli ''w porządku'' nosiły spojrzenia seryjnego-mordercy, to nie chciałaby widzieć
czym było ''nie w porządku''. Ośmieliła się na kolejne szybkie spojrzenie przez ramię
Dawsona.
Usta Daemona ułożyły się w jednostronny uśmiech, który nie zawierał humoru ani
uczucia.
Przełykają przy nagle zaciskającym się gardle, przemówiła nisko.
 Okej. On mnie przeraża.
Dawson potarł jej ramię.
 Szczekaty, ale nie gryzie.
 To twoja opinia. - odparował Daemon.
Behany zesztywniała, kiedy jej oczy rozszerzyły się. Dzwonek zadzwonił, a ona
odwróciła się przodem do klasy. Oh, zapowiadała się długa lekcja. Tył jej szyi palił od
wzroku, którego Dawson nie mógł zablokować.
Poczuła palce Dawsona na jej plecach i zrelaksowała się. Dyskusja klasowa skupiła
się na motywach Dumy i Uprzedzenia. Miłość była głównym tematem.
 Czego możecie się nauczyć o miłości z  Dumy i Uprzedzenia ? - Zapytał pan
Patterson, siadając na brzegu biurka. - Lesa?
 Poza faktem, że zaloty zabierały wieczność w tamtych czasach? - Zrzucając
grube loki z ramienia, wzruszyła nimi. - Wydaje mi się, że miłość jest możliwa
tylko jeśli nie jest pod wpływem społeczeństwa.
 Ale Charlotte wyszła za mąż dla pieniędzy, - Kimmy argumentowała, tak jakby to
było coś z czego jest się dumnym.
 Tak, ale pan Collins był idiotą, - powiedziała Lesa.
 Bogatym idiotą. - Powiedział ktoś inny.
Lesa przewróciła oczami.
 Ale to nie jest miłość  poślubienie kogoś dla pieniędzy.
 Wszystkie wskazania są dobre, - powiedział pan Patterson, uśmiechając się. - Czy
myślicie, że Austin była realistką czy krytykiem w naturze, kiedy przyszło do
motywu miłości?
I wtedy głęboki, gładki głos Daemona powiedział,
 Myślę, że ona wytykała to, że czasem podejmowanie decyzji opartych na sercu
jest głupie.
Bethany zamknęła oczy.
 Albo pokazuje, że podejmowanie decyzji na podstawie czegokolwiek innego
kończy się zle, - odparł Dawson, głos spokojny. - %7łe prawdziwa miłość, może
zdobyć wszystko.
Jej serce przyspieszyło, kiedy obejrzała się przez ramię, spotykając wzrok Dawsona.
Uśmiechnął się, a ona zmieniła się w papkę.
 Prawdziwa miłość? - Daemon zadrwił.- Ta cała koncepcja o prawdziwej miłości
jest głupia.
Klasa wybuchła w debacie, która zeszła daleko z tematu, ale Bethany i Dawson nadal
się w siebie wpatrywali. Prawdziwa miłość? To było to, czym to było? Przed poznaniem
Dawsona, byłaby na czele z myśleniem Daemona. Teraz wierzyła w takie głupiutkie rzeczy.
Oczy Dawsona pogłębiły się, zmieniając się w mozaikę zieleni.
Oh, tak dawaj te głupiutkie rzeczy.
Kiedy zajęcia się skończyły, Dawson poczekał na nią by zebrała swoje rzeczy, a
potem zaoferował dłoń.
 Gotowa?
Zwiadoma wszystkich oczu na nich, pokiwała głową.
Daemon przeszedł głośno obok nich, wpadając w ramię swojego brata.
 Sprawiasz, że pęka mi głowa. - powiedział, rzucając gniewne spojrzenie.
 A ty sprawiasz, że w środku robi mi się ciepło i milutko, - odpowiedział Dawson
splatając swoje palce z jej.
Jego blizniak spojrzał na Beth.
 Bądz bardzo ostrożna, mała dziewczynko. - I wtedy był za drzwiami.
Beth opadła szczęka.
 Whoa.
 Wierz w to lub nie, ale to jest stonowana wersja Daemona. - Przeprowadził ją
przez drzwi. Na zewnątrz w połowie drogi, ścisnął jej dłoń, kiedy wyszeptał. -
Musimy powiedzieć reszcie...reszcie z nas, którzy żyją na zewnątrz, cóż, no
wiesz.
Strach sprawił, że jej serce się potknęło.
 Czy oni nie będą mieli nic przeciwko temu?
 Daemon upewni się, że nie.
 Naprawdę? - Zapytała, potrząsając głową. - Nie wyglądał bardzo wspierająco.
Znów ją zapewnił, ale ona tego nie kupowała.
Kiedy zbliżali się do klatki schodowej, jeden z blond blizniaków wyłonił się z
podwójnych drzwi i spojrzał na nich. Zły kosmiczny blizniak czy dobry blizniak? Jego
skóra złotego koloru zbladła i kiedy kontynuował gapienie się na nich, potknął się o własne
stopy.
 Czy on, uh, widzi mój znak? - Wyszeptała.
Dawson przytaknął.
 Możesz dostawać jakieś...dziwne spojrzenia w ciągu dnia. Po prostu udawaj, że
nie masz pojęcia dlaczego.
Dostawać jakieś dziwne spojrzenia? Dawson nie żartował. Nauczyciel w korytarzu,
podczas zamiany klas gapił się na nią. Jedna z pań ze wsparcia administracyjnego sapnęła. I
podczas w-fu, trener wyglądał jakby był sekundy od udaru.
Była otoczona obcymi.
Albo dostawała paranoi, bo kiedy Carissa pomachała na nią paletką, po części
obawiała się, że dziewczyna zamierzała rzucić ją na jej głowę.
Piłeczka ping-pongowa śmignęła obok niej. Kimmy obróciła się.
 Nie podnoszę tego.
 Oczywiście, że nie. - Wymamrotała Beethany.
Podczas rozglądania się za jej zaginioną w akcji piłką, słyszała dzwięki
przyciszonych szeptów. Spoglądając w górę, zerknęła przez maleńkie pęknięcie w
trybunach. Wyłowiła dwa kształty  Dawsona i dupka Andrew.
 Co ty sobie do diabła myślisz? - Domagał się Andrew, pochylając się do twarzy
Dawsona.
 Nie twój interes.
Andrew zaśmiał się cierpko.
 Oh, ta, czy ty naprawdę zamierzasz tam iść? Wyjaśnij mi jak to nie ma czegoś
wspólnego ze mną, albo z resztą nas.
 Nie jestem ci winien wyjaśnienia.
Andrew wyglądał na ogłupiałego.
 Musisz trzymać się z daleka od tego człowieka. Ona nie jest dla ciebie dobra, dla
żadnego z nas.
Opierając się pokusie by zmiażdżyć Andrew i bronić siebie, wycofała się od trybun.
Czekaj. Pieprzyć to. Najwyrazniej wszyscy mali Luxeni biegający wokół wiedzieli o niej.
Nie zamierzała pozwolić, by Dawson radził sobie z tym sam.
Piłeczka odbiła się od tyłu jej głowy zanim wzięła następny krok naprzód. Obracając
się wkoło, potarła czaszkę.
 Ouch!
Kimmy przekrzywiła swoją głowę na bok.
 Wołałam twoje imię przez ostatnie dwie minuty. Boże. Odpłynęłaś czy jesteś po
prostu aż taką idiotką?
Palące uczucie przepłynęło przez jej żyły, kombinacja podsłuchanej rozmowy i
czysta sukowatość Kimmy. Podniosła piłeczkę i wystrzeliła ją z powrotem. Mały, okrągły
kawałek plastiku był jak namierzająca siekiera, znajdując policzek Kimmy. Bardzo
satysfakcjonujące łomot pózniej, Bethany przeszła obok drgającej Kimmy.
 Nie mogę uwierzyć, że rzuciłaś tym w mój-
 Moja paletka jest następna, - ostrzegła Bethany, podrzucając paletką w dłoni.
Carrisa zachichotała z jej bez partnerskiego stołu.
 To było przekomiczne. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl