[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jezdził konno i dowodził ruchliwymi oddziałami, lecz był dawniej oficerem monarszej
marynarki wojennej, uczestniczył w zwycięskich bitwach morskich. Beletrystyka
historyczna niesłusznie wszczepiła nam przekonanie, że takie typy jak Charette stanowią
wyłączną właściwość Europy Wschodniej. Na skrajnym Zachodzie kontynentu, w
przyległej do Atlantyku połaci Wandei, długo popisywał się niesforny, lubiący towarzystwo
pięknych amazonek oraz rycerskie gesty, odważny i okrutny, romantyczny watażka. 10
sierpnia 1792 roku Charette bronił Tuilerii, z pogromu i rzezi stronników króla ocalił się
podobno dzięki oryginalnemu pomysłowi. Podjął z bruku urwaną pewnie przez pocisk
nogę gwardzisty szwajcarskiego i ostentacyjnie nią wymachiwał. Tego rodzaju
93
legitymacja sankiulockiej prawomyślności pozwoliła mu zmieszać się z tłumem
zwycięzców i ujść cało. Wspomnienia tuileryjskie nie mogły pozostać bez wpływu na
pózniejszą srogość eks-marynarza, ciekawe jednak, że i on ruszył w pole dopiero na
zaproszenie ze strony chłopów.
Innym, równie nieustępliwym i wytrwałym przywódcą partyzantki wandejskiej
został już w tej książce wspominany Jan Mikołaj Stofflet, plebejusz niepodrabiany, ci-
devant podoficer piechoty i gajowy.
Już przed przewrotem thermidoriańskim władze paryskie połapały się, że
działalność kolumn piekielnych , w przewidziany ł nakazany sposób pustoszących
Wandeę, osiąga ponadto pewien skutek uboczny. Zapędza do lasów, pod rozkazy
wspomnianych przed chwilą mężów, tysiące zrozpaczonych, nk już nie mających do
stracenia ludzi. Ta okoliczność również przyczyniła się do wyraznego złagodzenia kursu.
Kiedy zabrak ło Robespierre a, doszedł do głosu element przez niego i przez jakobinów
mocno ostatnio podejrzany o nieprawomyślność wojskowi. Na wniosek Aazarza
Camot surowo zakazano wszelkich akcji przeciwko ludności cywilnej. Zmiercią karani
być mogli tylko przywódcy partyzantów, schwytanych szeregowców należało internować.
Komendę nad wojskiem objęli świeżo wypuszczeni z więzień generałowie Hoche i de
Canclaux, Francuzi błękitni zaczęli pertraktować z białymi . l grudnia 1794 roku,
znowuż z inicjatywy Carnot, rząd ogłosił zupełną amnestię dla wszystkich, co w
przeciągu miesiąca złożą broń.
26 lutego 1795 roku Nantes przeżywało emocje i oglądało widoki możliwe tylko w
bajce lub w rzeczywistej historii. Miasto, mające w świeżej pamięci okrucieństwa Jana
Chrzciciela Carrier, nie zmieniło przynależności państwowej ani ustroju, pozostawało
republikańskie. Mieszkańcy jego tłumnie wylegli na ulice, by oglądać uroczysty wjazd
Franciszka de Charette, przystrojonego na tę okazję w białą szarfę ze złotymi kwiatami
lilii Burbonów, w biały pióropusz. Po prawicy i lewicy konnego partyzanta jechali
generałowie rewolucyjni, za nimi oddziały stron obu oraz ozdobione czerwoną czapką
frygijską karety, w których zasiadali przedstawiciele Konwencji. Na placu tak niedawnych
straceń wszyscy odkryli głowy.
94
Dziesięć dni wcześniej Francuzi z dwu zwaśnionych obozów zawarli w przyległym
do Nantes La Jaunaie traktat pokoju. Lek powszechnego pojednania zasklepić miał rany.
Rząd zobowiązał się nikogo nie ścigać za przeszłe uczynki, przyjść z jednakową pomocą
wszystkim zarówno białym , jak błękitnym ofiarom wojny, wypłacić
odszkodowania, przyczynić się do odbudowy, zwrócić spadkobiercom mienie osób
straconych za działalność kontrrewolucyjną, zdjąć sekwestr z dóbr emigrantów.
Dotychczasowi powstańcy zachowywali broń i mieli pilnować spokoju w swej ojcowiznie.
Układ ogłaszał całkowitą swobodę kultu. Oporni, niezaprzysiężeni księża
powracali do pełni swych praw kapłańskich.
Jawnym warunkom porozumienia jakoby to towarzyszyły tajne, dotyczące ni
mniej, ni więcej, jak przywrócenia monarchii. W określonym terminie władze wydać
podobno miały Wandejczykom młodocianego Ludwika XVII. Jeśli ta obietnica nawet
istniała, to nie mogła być spełniona w żaden sposób. 8 czerwca udręczony chłopiec
zmarł w Paryżu.
W ślady Franciszka de Charette poszli wkrótce szuani bretońscy, najpózniej bo
dopiero 2 maja zdecydował się na to Stofflet. Wszyscy oni zawarli i podpisali
porozumienia pokojowe. Zdawało się, że wojna domowa ustała na dobre.
Rozpaliła się znowu już wkrótce, w czerwcu, gdy flota angielska dokonała desantu
na półwyspie Quiberon, wysadzając na ląd zbrojne siły emigrantów. Stofflet i de Charette
porwali się do oręża, oskarżając Paryż o niedotrzymanie, warunków umowy, lecz nie stać
ich już było na dostarczenie znaczniejszej pomocy. W kilka miesięcy pózniej przypłacili
swój upór życiem, ujmowani kolejno, do końca zachowujący się z ogromnym poczuciem
godności własnej. Pierwszego z nich rozstrzelano w Angers, drugiego w Nantes.
Historycy dotychczas nie rozstrzygnęli, kto kogo oszukał w La Jaunaie. Zawarty
tam traktat sprawia istotnie wrażenie dosyć fantastyczne i długo utrzymać się nie mógł.
Jednakże stanowi on wyrazną granicę: wszystkie pózniejsze usiłowania kontrrewolucyjne
inspirowane były i kierowane z zewnątrz,przez emigrację, pozbyły się na zawsze
charakteru autentycznych i masowych zrywów ludu. Bretania i Wandea nie doczekały się
Ludwika XVII. Tallien bez skrupułów kazał rozstrzelać wziętych na półwyspie Quiberon
95
jeńców, lecz generałowie zwłaszcza zaś Hoche dopilnowali przynajmniej pokoju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]