[ Pobierz całość w formacie PDF ]
konwencjonalną kartkę z życzeniami. Zdziwiło ją natomiast, że po
przeczytaniu prawie wszystkich Nick wybrał wyjątkowo
sentymentalną.
101
R S
- Mama przywiązuje wielką wagę do słów. Do tej pory
przechowuje namalowane przez nas w dzieciństwie laurki - wyjaśnił,
gdy opuszczali stoisko.
Cory skwitowała odpowiedz miłym uśmiechem, choć ból
rozsadzał jej serce. Oddałaby życie za taką matkę.
Po godzinie poszukiwań Nick znalazł bukowe krzesło z
podnóżkiem w stylu Ludwika XIV, obite lnianą tkaniną w aksamitne
liście. Zapewnił Cory, że mama od dawna o takim marzyła. Zapłacił
kolosalną sumę za natychmiastową dostawę. Promieniał przy tym tak
wielką radością, że Cory nie miała serca wypomnieć, że wbrew jej
zaleceniom kupił przedmiot użytkowy. Ona sama wybrała u jubilera w
centrum miasteczka misternie wykonane srebrne kolczyki z agatami w
kształcie łezki. Nick pochwalił jej wybór.
Dopiero póznym popołudniem, przy filiżance kawy w przytulnej
kawiarence zdradził, że zostali zaproszeni na wielkie rodzinne
przyjęcie. Cory wpadła w popłoch, że nie wzięła wieczorowego stroju.
Nick jak zwykle bez słowa odgadł jej obawy.
- Tylko spokojnie, Cory. Nie idziemy na bal. Pojemy,
potańczymy, pogawędzimy, to wszystko.
- Gdzie?
- W miejscowym hotelu.
Cory o mało nie zemdlała z wrażenia. Następną godzinę spędziła
na gorączkowym poszukiwaniu stosownej kreacji. W końcu kupiła
asymetryczną sukienkę z czarno-srebrnego materiału, pasującą do
czarnych sandałów na wysokich obcasach, które w ostatniej chwili na
102
R S
wszelki wypadek wrzuciła do bagażu. Wrócili do domu o wpół do
siódmej wieczorem. Cory natychmiast pomknęła do siebie. Pozostała
jej zaledwie godzina na przemianę w wytworną damę, godną tak
oszałamiającego partnera. Piętnaście po siódmej zeszła na dół
umalowana, uczesana i w znacznie lepszym nastroju, niż gdyby
włożyła skromną, wyjściową sukienkę, którą zabrała ze sobą.
Na widok Nicka w ciemnym garniturze i krawacie zaparło jej
dech z wrażenia. Gdy schodziła po schodach, czekał na sofie w holu
ze swobodnie skrzyżowanymi nogami, lecz wstał, gdy tylko usłyszał
jej kroki. Zmierzył Cory od stóp do głów spojrzeniem, które
doprowadziło krew w jej żyłach do wrzenia.
- Wyglądasz tak ślicznie, że mam ochotę cię zjeść! - wykrzyknął
z zachwytem. - Ale się powstrzymam, bo taksówka już podjechała.
- Wielka szkoda - rzuciła Cory lekkim tonem. - Ale nie wypada
kazać rodzinie czekać.
Zakup sukienki przekraczał finansowe możliwości Cory, ale
nowy wizerunek dodał jej pewności siebie. Nieoczekiwanie
zapragnęła nagle zagrać rolę światowej damy z jego środowiska,
pewnej siebie, odprężonej i zadowolonej z życia. Postanowiła, że ten
jeden, jedyny raz zaćmi wszystkie dawne i przyszłe sympatie Nicka.
Skoro potraktował ją jak zalęknioną dziewczynkę, niech zobaczy, że
potrafi być kobietą. Gdy podał jej ramię, przyjęła je z
niewymuszonym uśmiechem. W drodze do auta spróbowała zobaczyć
siebie i Nicka oczami postronnego obserwatora. Stwierdziła, że
bogaty, przystojny dżentelmen z elegancką, młodą kobietą stanowią
103
R S
dobraną parę. Wyglądali na szczęściarzy, którym niczego nie brakuje.
Na myśl o tym, jak łatwo o błędną ocenę na podstawie zewnętrznego
wyglądu, ogarnął ją pusty śmiech. Gdy wsiedli, nie protestowała,
kiedy ją przytulił. Dotyk atrakcyjnego mężczyzny sprawiał jej wielką
przyjemność. Zwieży zapach wody kolońskiej, zmieszany z jego
własnym, przypominającym piżmo, przyprawiał o zawrót głowy. Nick
chyba doznał podobnych odczuć, bo nieoczekiwanie zapytał:
- Jakich perfum używasz?
- Nie podobają ci się? - spytała, zaskoczona. Dostała je na
gwiazdkę od cioci Joan, specjalistki od elegancji. Podejrzewała, że
wydała na nie fortunę.
Zamiast odpowiedzi Nick umieścił jej dłoń na swoim łonie.
Twarda wypukłość, doskonale wyczuwalna przez materiał spodni,
mówiła sama za siebie.
- No wiesz! - wykrzyknęła zgorszona, gwałtownie wyszarpując
rękę. Tyle zostało z postanowienia, że zachowa zimną krew w każdej
sytuacji.
Nick zachichotał. Nie ulegało wątpliwości, że właśnie takiej
reakcji oczekiwał. Lecz zaraz spoważniał.
- Masz piękne zarówno ciało, jak i duszę - powiedział miękko
pośród czułych pocałunków. - Przypominasz mi szlachetny kamień
lub rzadki kwiat, storczyk albo kaktus, który rozkwita raz na kilka lat.
- Kaktusy kłują.
104
R S
- Nie szkodzi. Warto czekać, aż ukażą swe piękno - zapewnił z
czułym uśmiechem. Ostatnie zdanie przypieczętował namiętnym
pocałunkiem.
Cory zaniemówiła z wrażenia. Długo siedziała w milczeniu,
kompletnie oszołomiona. Kiedy trochę ochłonęła, powróciło pytanie,
które nurtowało ją od rana. Tym razem nie powstrzymała pokusy, by
je zadać:
- Myślisz, że twoja mama mnie polubi?
- Nie. Pokocha, wraz z całą rodziną, tak jak ja.
- Na widok rozwartych szeroko oczu Cory dodał półgłosem: -
Wierzysz, że cię kocham, Cory?
Zaskoczył ją, jak zwykle. Skinęła w milczeniu głową, niezdolna
wypowiedzieć słowa.
- Zawsze to jakiś postęp - skomentował Nick.
- Nie tak wielki, jak oczekiwałem, ale dobre i to.
Mógłbym tak jechać z tobą na koniec świata, ale nie wypada się
spóznić - dodał z ciepłym uśmiechem.
Taksówka podskoczyła na wybojach. Gwałtowne szarpnięcie
ponownie rzuciło Cory w ramiona Nicka. Wyszukane komplementy
nie rozproszyły jej obaw. Wciąż dręczyły ją wątpliwości.
Zastanawiała się, czy przedstawiał im inne dziewczyny i czy któraś z
nich zyskała uznanie w oczach pani Morgan. Gdy kierowca skręcił na
podjazd przed luksusowym hotelem rodem z eleganckich katalogów,
do reszty zwątpiła w możliwość zasypania przepaści pomiędzy swoim
a jego światem. Zcisnęła go za ramię tak mocno, że jego twarz
105
R S
wykrzywił grymas bólu. Nick zapłacił taksówkarzowi, pomógł jej
wysiąść. Odwrócił ją ku sobie,
- Głowa do góry, Cory! Daję głowę, że wszyscy cię pokochają.
A nawet jeśli nie, jestem już duży, nie muszę nikogo prosić o
błogosławieństwo - uspokajał z anielską cierpliwością, ale jej nie
przekonał.
Natychmiast po wejściu do hotelu Cory bez trudu zlokalizowała
klan Morganów po powitalnych okrzykach, dochodzących z okolic
baru. Nick podprowadził ją do trzech złączonych stolików, przed-
stawił wszystkim obecnym. Cory odwzajemniała uśmiechy,
wymieniała zwyczajowe grzeczności, podczas gdy Nick całował
najbliższych na powitanie. Cory skorzystała z wolnej chwili, by
skonfrontować swoje wyobrażenia z rzeczywistością.
Wyobrażała sobie panią Morgan jako zażywną, jowialną damę,
tymczasem ujrzała piękną, wiotką kobietę. Jenny była do niej
podobna. Jej niewysoki, szczupły mąż z długimi do ramion włosami
wyglądał jak młody chłopak. Wysoka, postawna Rosie i jej podobnej
postury mąż z rumianymi policzkami również stanowili dobraną parę.
Wszyscy powitali Cory z niezwykłą serdecznością. Tylko ruda
piękność, którą jubilatka przedstawiła jako swą chrześnicę, Margaret,
wykładowcę na uniwersytecie w Leeds, patrzyła na nią spode łba.
Przebrnęła przez procedurę wzajemnej prezentacji z wyrazną
niechęcią. Chłodno uścisnęła dłoń Cory, po czym zwróciła piękne,
zielone oczy na Nicka.
106
R S
- Czemu ostatnio nie dawałeś znaku życia, niedobry chłopcze? -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]