[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odtworzyć ludzką ręką. A historyczka stwierdzi autentyczność symboliki mistyczno-azteckiej, na
której temat spłodziła już trzy książki. Jeśli chodzi o faceta z NASA, parającego się
powiększaniem pod skanerem zdjęć przestrzeni kosmicznej, to padnie na kolana wobec cudu
miniaturyzacji odbić, który jest w zasadzie zastosowaniem jego własnej techniki, tylko na
odwrót. Krótko mówiąc, niech pani zdobędzie dla mnie włókno, a to mi wystarczy, by
udowodnić, że obecna tilma ma mniej niż dziesięć lat.
Zamyka gwałtownie usta, gdyż podchodzi matrona i bezceremonialnie rzuca przede mną
talerz smażonych warzyw, ochlapując mnie sosem. Wycieram bluzkę, po czym kontynuuję:
 A nie sądzi pan, że ekspert z Niemiec jest bardziej kompetentny od pana, jeśli chodzi
o datowanie tkaniny?
 Naturalnie, pod warunkiem, że się go o to poprosi.
Przypatruję mu się poprzez parę unoszącą się nad talerzem.
 Niech no się pani przyjrzy protokołowi ekspertyzy, którą on ma przeprowadzić: dotyczy
natury pigmentów, a nie wieku tkaniny. A takie barwniki, które nie istnieją na kuli ziemskiej, ja
mogę pani wyprodukować w mojej kuchni, wystarczy zmieszać kolce kaktusa, trochę ogórka
i bakterii z szamba.  Nic nie ginie, nic nie powstaje, wszystko tylko zmienia swoją formę... Zna
pani tę zasadę. Odkąd woda przemieniła się w wino, katolicy nigdy nie zmienili swojego menu.
Mogę na panią liczyć? Walczymy w tej samej sprawie, doktor Krentz  w imię prawdy.
Przeciwko mocom obskurantyzmu, dostawcom dla sekt i handlarzy wszystkim, co
paranormalne!
Wtem na patio wpada czterech policjantów w samych koszulach, z pałkami przytroczonymi
do pasa. Trzech z nich natychmiast obstawia różne wyjścia, natomiast czwarty wywija tablicą
rejestracyjną i wrzeszczy:
 A quien es eso? [(hiszp.)  czyje to jest?]
Spojrzenia ojca Abrigóna i jego kolegium ekspertów dyskretnie kierują się w stronę naszego
stołu. Mój interlokutor wciska głowę w ramiona, przygryza wargi, po czym zdejmuje ciemne
okulary, żeby rzucić mi błagalne spojrzenie.
 Mogę na panią liczyć, prawda?  powtarza łamiącym się z niepokoju głosem.
Po czym nabiera powietrza w płuca i wstaje, twarzą do policjanta, z palcem uniesionym, by
wskazać na tablicę rejestracyjną. Trzej pozostali obezwładniają go i wyprowadzają dość
brutalnie. Podnoszę się, żeby zaprotestować, biorąc na świadka ojca Abrigóna, ale ten
powstrzymuje mój zapał spokojnym gestem, obciera usta i podchodzi do mojego stołu, by usiąść
na miejscu opuszczonym przez złodzieja włókien.
 yle zaparkował samochód  stwierdza z powagą godną mowy pogrzebowej.
 Jak to?
 Przypuszczalnie po drugiej stronie szosy. Wie pani, to najpilniej strzeżone więzienie
w Meksyku. W tym sektorze z policją się nie igra.
 A czemu zerwali mu tablicę rejestracyjną?
 Bo nie zawsze potrafią czytać. Tutaj to powszechny zwyczaj. Zamiast spisywać, zabierają
tablicę rejestracyjną z pani wozu i trzeba iść ją odebrać na komisariat, w zamian za niewielką
sumę pieniędzy, która pozwala uniknąć formalności administracyjnych. Należy się z tym
pogodzić: cały kraj tak funkcjonuje.
 Zdążyłam zauważyć.
Kolos w żółtej koszulce łagodzi moje uprzedzenia błogosławiącym ruchem ręki:
 Pensje u nas są bardzo niskie, pani doktor, bieda i analfabetyzm idą w parze
z przeludnieniem, i każdy musi sobie radzić, jak potrafi, na swoim poletku. Ale czy zdążyła pani
usłyszeć mętne wywody tego nieszczęsnego sceptyka? Niech mi pani wybaczy, że skazałem ją
na takie udręki... On nie jest niebezpieczny, tylko trochę męczący ze swoimi teoriami, ale teraz
będzie siedział cicho, skoro już z panią porozmawiał.
 Sądzi pan, że jest jakiś związek między jego sceptycyzmem a tym aresztowaniem?
Przewodniczący Centro de Estudios bierze głęboki wdech, splata palce na wysokości nosa
i pozwala powietrzu wypłynąć bardzo powoli między wargami, zanim sformułuje odpowiedz:
 Jesteśmy starą cywilizacją, doktor Krentz. A administracją  jak by to rzec?  wiecznie
młodą. I wciąż nastoletnią demokracją. Duch rewolucji, ze swoimi przyzwyczajeniami
i porywami, wciąż ożywia nasze struktury państwowe... Kler meksykański bardzo długo był zle
traktowany: to eufemizm. Dziś jeszcze ksiądz nie ma prawa wyjść na ulicę w sutannie  dodaje,
wskazując na swoją koszulkę polo.  Albo musi być bardzo bogaty. Ale żarliwa wiara przetrwała
wszystkie dyktatury. Wie pani, że w czasie najostrzejszych represji antykatolickich, za
prezydenta Callesa, jedynym kościołem, którego Partia Rewolucyjno-Instytucjonalna nie
odważyła się zamknąć, była bazylika Matki Boskiej Guadalupe?
 Czytałam wszystko, co dotyczy kultu waszej Madonny.
 To naprawdę miło z pani strony. Przede wszystkim proszę nie myśleć, że krzywo patrzę na
pani kartezjańskie przekonania i tę rolę, którą bardzo odważnie postanowiła pani przyjąć.
Adwokat diabła to instytucja godna szacunku i bardzo potrzebna. Notabene, miałem długą
rozmowę z Jego Eminencją kardynałem Fabianim, kiedy osobiście przybył do Meksyku
w ramach prowadzonego dochodzenia. To niezwykły człowiek, o wszechstronnym umyśle
rzadkiej wielkości, wybitnym poczuciu humoru i wyjątkowej delikatności. I wielki smakosz 
dodaje, spoglądając na mój nietknięty talerz.  Jest pani w najlepszej restauracji w kraju, wie
pani o tym? Nie chciałbym nikogo obmawiać, ale chodzą plotki, że brat naszego byłego
prezydenta, który jest zamknięty naprzeciwko, może się tutaj stołować bez ograniczeń. Niechże
pani spróbuje tych chiles en nogada, to jedno z tych dań, którym nie mogę się oprzeć, przyznaję.
Zielone papryczki z Puebli faszerowane wieprzowiną, w białym sosie i kremie z owoców
granatu  rozpoznała pani kolory naszej flagi narodowej? To danie wymyśliły i podały siostry [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl