Nietzsche Fryderyk Wilhelm Narodziny Tragedii z Ducha Muzyki 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pewnej mierżę ich bohaterowie mówią bardziej powierzchownie, niż działają, w wypowiedzianym słowie mit w ogóle
nie znajduje swej adekwatnej obiektywizacji. Powiązanie scen i poglądowe obrazy objawiają pewną głębszą mądrość
niż ta, jaką sam poeta może zawrzeć w słowach i pojęciach. To samo można dostrzec u Szekspira, którego Hamlet np.
w podobnym sensie mówi bardziej powierzchownie, niż działa, i w efekcie ową wspomnianą wcześniej naukę Hamleta
wydobywa się nie ze słów, lecz z pogłębionego oglądu i przeglądu całości. W sprawie greckiej tragedii, która staje
przed nami tylko jako dramat słowny, nadmieniłem już, że owa niezgodność między mitem i słowem łatwo mogłaby nam
błędnie zasugerować, iż tragedia ta jest bardziej płaska i nieistotna, niż jest w rzeczywistości, i przypisać jej bardziej
powierzchowny wpływ niż ten, jaki wedle świadectw starożytnych musiała była mieć. Jakże bowiem łatwo się zapomina,
33
że to, co się nie udawało poecie słownemu  osiągnięcie najwyższego uduchowienia i idealności mitu  mogło mu
się udać w każdej chwili jako twórczemu muzykowi! My wszelako musimy potęgę muzycznego oddziaływania re-
konstruować sobie na drodze niemal naukowej, aby uchwycić coś z tej nieporównywalnej pociechy, jaka musi cechować
prawdziwą tragedię. Nawet jednak tej muzycznej potęgi jako takiej zaznalibyśmy tylko będąc ówczesnymi Grekami,
gdy tymczasem w całym dorobku greckiej muzyki  tak nieskończenie bogatszej od znanej nam i swojskiej  słyszymy,
zda się nam, tylko bojazliwie zaintonowaną młodzieńczą pieśń muzycznego geniuszu. Jak mówią egipscy kapłani, Grecy
są wiecznymi dziećmi  także w sztuce tragicznej tylko dziećmi, które nie wiedzą, jaka wzniosła zabawka powstała
w ich rękach  i zniszczała.
Te zmagania ducha muzyki o obrazowe i mityczne objawienie, które narastają od początków liryki po attycką
tragedię, ustają nagle po pierwszym właśnie udanym, bujnym rozwoju i niejako znikają z powierzchni helleńskiej
sztuki, zrodzony zaś z tych zmagań dionizyjski światopogląd trwa dalej w misteriach i w trakcie najdziwniejszych
metamorfoz i zwyrodnień nie przestaje przyciągać do siebie co poważniejszych natur. Czy ze swej mistycznej głębi
wydobędzie się on jeszcze kiedyś z powrotem jako sztuka?
Zajmuje nas tu pytanie, czy moc, na której działaniu załamała się tragedia, ma dość siły na wszystkie epoki, by
przeszkodzić artystycznemu przebudzeniu się na nowo tragedii i tragicznego światopoglądu. Skoro dawną tragedię
zepchnął z toru dialektyczny pęd ku wiedzy i naukowemu optymizmowi, to z tego faktu trzeba by wnioskować o
wiecznej walce między ś wi a t o p o g l ą d e m teo r e t y c z n y m a t r a g i c z n y m . Dopiero doprowadziwszy
ducha nauki do jego granic i unicestwiwszy wykazaniem owych granic jego roszczenie do powszechnego obowiÄ…zywania,
można mieć nadzieję na zmartwychwstanie tragedii; tej formie kultury trzeba by przydać symbol Sokr at esa
muz ykuj ą c e go we wcześniej rozpatrywanym sensie. Przy tym przeciwstawieniu przez ducha nauki rozumiem ową w
osobie Sokratesa po raz pierwszy ukazującą się światu wiarę w zgłębialność natury i uniwersalną siłę leczniczą wiedzy.
Kto sobie przypomni pierwsze skutki tego bez wytchnienia prącego naprzód ducha nauki, ten uprzytomni sobie
od razu, jak duch ów unicestwił m i t i jak wskutek tego unicestwienia poezja, odtąd bezdomna, została wypędzona ze
swego naturalnego, idealnego podłoża. Jeśli słusznie przypisaliśmy muzyce moc ponownego zrodzenia z siebie mitu,
to również ducha nauki będziemy musieli szukać na drodze, na której występuje on przeciw tej mitotwórczej
sile muzyki. Dzieje się to w trakcie rozwoju n o w s z e g o a t t y c k i e g o d y t y r a m b u , którego muzyka nie
wypowiadała już wewnętrznej istoty, samej woli, lecz tylko niewystarczająco oddawała zjawisko za pomocą
naśladowania zapośredniczonego przez pojęcia. Od tej wewnętrznie zwyrodniałej muzyki natury prawdziwie
muzykalne odwracały się z taką sama. niechęcią, jaką czuły one do morderczych wobec sztuki Sokratesowych
skłonności. Niezawodny instynkt Arystofanesa miał na pewno rację, gdy w tym samym uczuciu nienawiści
zawarł samego Sokratesa, tragedię Eurypidesa i muzykę nowszych dytyrambików, we wszystkich trzech
zjawiskach dopatrujÄ…c siÄ™ oznak zdegenerowanej kultury. Ów nowszy dytyramb w wystÄ™pny sposób uczyniÅ‚
muzykę imitującym konterfektem zjawiska, np. bitwy czy burzy morskiej, odzierając ją tym samym zupełnie z
jej mitotwórczej siły. Jeśli bowiem tylko w ten sposób usiłuje ona nam się spodobać, że zmusza nas do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl