[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z tym poradzić, na szczęście rodzice pospieszyli z odsie
czą i wynajęci przez ojca adwokaci zdołali oddalić rosz
czenia chciwych krewnych jej męża. Gdyby nie to, zo
stałaby bez środków do życia. Doprawdy, trudno było
się dziwić, że rósł w niej gniew. Sytuacja się pogorszy
ła; musiała stoczyć z jego krewnymi walkę, usiłując pa
zurami wydrzeć to, co jej się należało i co nie było ich
własnością.
Jeśli sir Owain w jakiś sposób przyczynił się do tego,
mając cokolwiek wspólnego ze śmiercią jej męża, także
i jego nie mógł ominąć jej gniew. Na domiar złego król
168
chciał pozbawić ją świeżo zdobytej wolności, oddając jej
rękę kolejnemu mężczyznie. Nie było innej drogi, król
zezwalał zachować kobietom lenne ziemie tylko w tym
wypadku, jeśli ich majątkiem zarządzał mężczyzna, zdol
ny wnosić należne podatki. Musiała wyjść za mąż. Karą
za sprzeciw byłoby nałożenie podatku w takiej wysoko
ści, że niemożliwe stałoby się zapłacenie go bez popad-
nięcia w nędzę, albo wręcz pozbawienie lenna ze wszyst
kimi tego konsekwencjami.
Zwyczajowo oczekiwano też, by wdowy mogące jesz
cze rodzić dzieci, wychodziły za mąż powtórnie po ro
ku wdowieństwa. Na zatrudnienie zarządcy majątku na
miejsce zmarłego męża dawano im trzy miesiące, zam
ki miały być obsadzane natychmiast. Sir Crispin użył
swoich wpływów, by ją chronić, ale większość wdów nie
miała takiego szczęścia. Eloise dziękowała niebiosom, że
sir Piers nie zdążył przed śmiercią uzyskać pozwolenia
na zwieńczenie blankami Haughton Manor. Gdyby to
się stało, dwór zamieniłby się w mały warowny zame
czek, a ona zostałaby pozbawiona dachu nad głową. Mi
zerna to była jednak pociecha, zważywszy na wszystkie
pozostałe powody do gniewu.
Po wyjezdzie Jolity następnego ranka Eloise nie
mogła sobie znalezć miejsca. Te dwa ciepłe lipcowe
dni, które pozostały do spotkania z królem, ciągnę
ły się w nieskończoność, choć robiła wszystko, by nie
zastanawiać się nad tym, jak przebiegnie audiencja.
Nie było to łatwe. Natrętna myśl o możliwej odmowie
169
wciskała się nieproszona w przerwy między rozmo
wami o sprawach domowych, obojętne czy dotyczyły
przygotowania łóżek, materacy, bielizny pościelowej,
sreber, kuchennych utensyliów, prac w ogrodzie, obo
wiązków służby. Kiedy tylko rozeszła się wieść, że
sir Crispin zjechał do domu w Londynie, zaczęto im
składać wizyty, zaproszenia piętrzyły się na tygodnie
naprzód, jakby pobyt Eloise mógł przeciągnąć się aż
lak długo.
Na tę niezwykłą okazję ubrała się w suknię spodnią
w kolorze owoców morwy i wierzchnią o rozciętych wy
soko połach, z jedwabiu w kolorze morwy przetykanego
zieloną nicią, która mieniła się, gdy padało na nią światło.
Saskia dołożyła starań, by stworzyć skomplikowaną fry
zurę z warkoczyków, czoło Eloise ozdabiała złota opas
ka wysadzana granatami. Mieszały się kolory dojrzałej
morwy, czerwonego wina, miedzi, ozłoconych słońcem
brzoskwiń i soczystej zieleni pogrążonego w cieniu li
stowia. Nie nosiła innej biżuterii, a ponieważ czekała je
przeprawa przez rzekę, w obronie przed chłodem narzu
ciła na ramiona płaszcz z miękkiej wełny, dwa tony jaś
niejszy niż jej włosy, obszyty futrem z lisów, które dosta
Å‚a w prezencie od ojca.
Wiał chłodny wiatr, marszczył wody szerokiej rzeki,
wygodna, wspaniale wyposażona barka płynęła z dużą
prędkością z prądem, cztery pary wioseł poruszały się
lekko, by utrzymać kurs. Eloise przepowiadała sobie
w myślach swoje wystąpienie.
170
- Najjaśniejszy Panie? Czy raczej Jego Królewska
Mość? - zapytała cicho ojca.
- Uspokój się, dziecko. - Sir Crispin się uśmiechnął. -
Dobrze wiesz. Nie bój się, przecież cię nie zje. W każdym
razie nie przy mnie.
Nie podjęła lekkiego tonu.
- Chcę tylko przedłożyć mu prośbę.
- Na pewno cię wysłucha - zapewnił ją sir Crispin
i nie dodał, że w jego przekonaniu na tym skończy się
łaskawość władcy.
Eloise zacisnęła palce na niewielkiej skórzanej sakiew
ce przyczepionej do pasa, skrywającej maleńki woreczek
z niebieskiego aksamitu z cenną zawartością. Cokolwiek
sobie zamierzył sir Owain, zostawiając jej brylant, nie
może go lepiej użyć, niż dokładając do sumy, za którą
kupi wolność. Jeśli na królu nie zrobią wrażenia ziemie
i pieniądze, które chce mu ofiarować, z pewnością klej
not przeważy szalę. Po raz setny przebiegła jej przez gło
wę myśl, że sir Owain na pewno nie ofiarował jej kamie
nia w takim celu.
Przybili do nabrzeża, gdzie cumowały łodzie
i gdzie nawet o tak wczesnej porze krzątali się męż
czyzni, i zaczęli się wspinać po szerokich stopniach do
pałacu Westminster. Poza szeroko rozciągającym się
kompleksem holów, apartamentów, pomieszczeń kró
lewskich urzędników, podwórzy i ogrodów wznosiło
siÄ™ opactwo Westminster, o wysokich Å‚ukach przypo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]