[ Pobierz całość w formacie PDF ]
by mu brat uwierzył. WestchnCł i rzekł z prostotC:
- Przyjechałem ujednaą się... Bracie, pogódzmy się...
Konrad spojrzał na niego z posępnym zdziwieniem.
- Jam się z tobC nie wadził - odparł. - Przyta na moje, to zwady nie
będzie...
- Na twoje?
- Wy ecie Niemców - objaZnił krótko Konrad.
Henryk zacisnCł pięZci.
- Nie mo e byą! Tak uczynim: nie skludzim więcej ni jednego Niemca, to ci
z oącem obiecuję; ale którzy sC, ostanC.
- Nie!
- UmeZ stracił! Ludzi, co dziesiCtek lat tu ywiC, będziemy gonią? Za co?
- Nie trza ich było sprowadzaą - odparł starszy twardo. - Za siłC ich
Strona 66
Kossak Zofia - Legnickie pole(z txt)
jest. Na doZą, by ZlCsko niemieckie było za roków parę...
- Có ci wadzC?!
- Słuchaj - odparł arko. - NigdyZcie z oącem nie chcieli słuchaą, com
gadał, za prostaka mnie trzymajCc... Słuchaj e ten jeden raz. Jaka wasza
gospodarka? Grodów ju jest parę, co ino Niemcom mieszkaą w nich wolno, bo
ZlCzaki, prawiC ociec, niech lepiej na roli siedzC ni by do podgrodziów
ZciCgały... Kany ta rola? Trzy ąwierci ziemi, co pod uprawC jest, dzier C
Niemce. Nasi jeno nowiny karczujC a biedolC. Kiej szmat wykarczujC, dajecie
rolę Niemcom, a ich dalej pchacie w puszczę... Niemce na swoim prawie
siedzC i o nikogo nie dbajC, a z naszych, kto chce, ostatni łupie ZciCga.
Przez to Niemce sC bogate, a nasi nędzota. Niemce panoszC się, przewodzC, a
nasi jeno za tym kęsem chleba patrzC. UstajC od krwawej roboty. Tak nie
mo e byą! W klasztorach opaty i przeory Niemce. Nie dopuszczajC do Zlubów
ZlCzaków albo ich potem chłostajC, jeZli po swojemu mówiC. W grodzie ju
prawie polskiej mowy nie usłyszysz...
OdetchnCł głęboko i ciCgnCł:
- Potrza osadników, ju ci lepiej było wziCą Prusaków pogaskich,
Jadzwingów, Rusów, jeno nie Niemców. Adyą e Zlepy by widział, jako na zgubę
robicie! Ociec Polskę chce zładzią, królowaą, Niemców odeprzeą, a Niemców,
wiela mo e, skludza... -eby byą krzepciejszym, prawi... Na Zmiech takie
gadanie! Niemce będC was bronią od Niemców? I dziecko w to nie uwierzy! One
nas ze rC, te Niemce przechytre, ze wszystkim ze rC! Nic nie ostanie... Ni
mowy, ni obyczaju...
ZacisnCł pięZci, a chrupnęły. Azy gniewu błysnęły mu w oczach.
- A ja za to - dokoczył - za ZlCsko, w ąwierci dałbym się porCbaą...
Henryk patrzył we uwa nie.
- Ze rC... ze rC - powtórzył. - Tak gadasz, jakby kto ino wilkiem, a od
drugiego mieczem się warował... A wdy nie w tym sprawa... Nie za wojnC
cięgiem patrzyą, a za przyjacielem... Trza, by Królestwo Bo e było na
ziemi... Bracia majC byą sobie wszyscy...
Nachylił się patrzCc z natę eniem w oczy brata.
- Jeszcze u nas dzicz była - mówił - kiej w zachodnich dziedzinach ju
grody białe kamienne stały i Ociec Zwięty na Piotrowym stolcu w trzykrotnej
koronie ju z wieka zasiadał... My ostatni, najmłodsi... Trza się nam uczyą
od nich... Z Zachodu rozum braą... Nie wstecz, ale w przód chodzią...
Biada, którzy ostanC z tyłu... Jakoby panny głupie, co oleju zobaczyły, gdy
oblubieniec nadszedł (Panny głupie, co oleju zobaczyły - ewangeliczna
przypowieZą (Zw. Mateusz) o dziesięciu pannach, z których pięą głupich
zapomniało oleju do lamp i nie zostało zaproszonych na wesele), tak się oni
zawstydzC w dzie chwały! NadC aą trzeba pilno, a z Zachodem naprzód iZą.
Urwał rozgorzały, porwany własnymi słowami.
- Bo wszystkie tamte narody idC do wielkiej bo ej słu by, do wolnoZci, do
ducha wyzwolenia... Było ci najpierw Królestwo Oąca wieków sto; potem Syna,
Pana Jezu Krysta, drugie sto; teraz zaZ ma ci byą Królestwo Parakleta
(Królestwo Parakleta - Królestwo Ducha Zw. "Pocieszyciela" (wg Ewangelii
Zw. Jana), Ducha Bo ego, MCdroZci... I ni ocz (Ocz - nic) mamy się
kłopotaą, jeno o to... Jako czasu pochodów krzy owych... Wszyscy
społecznie, razem iZą - Franki, Normany, Burgundy, Niemce, Polaki. Nie
zazierajCc sobie niczego... Społem... Jeden pogłos: Bóg tak chce!
W oczach zabłysły mu ognie zapału i tęsknoty. Krzy owcem był z krwi i
koZci, wieczyZcie niepocieszonym, e do tamtych nie nale ał.
- Nie mnie bajki praw! - burknCł Konrad. - Pomnę ja waszC potrzebę
krzy owC łoni na Prusaków... Dyą biskup Krystek włosy sobie targał prawiCc,
e po onej krucjacie Prusaki będC mu przez dziesięą lat od krzy a uciekaą
jak od diabła...
Henryk spuZcił głowę zmieszany.
- Nietęga to była isto krucjata - przyznał - ale nie o niej ja gadałem,
jeno o tamtych, wielkich, co do Ziemi Zwiętej chodziły...
- Wszystkie one jednakie. Bym kopę lat w zamorskich krajach siedział, nie
zmamiłyby mię tak, jak ciebie... DurnyZ! Gadasz cuda, niby o Zwiętych, a ja
ci mówię, e to wszystko rabuZniki sC, zbóje, gorsze Prusaków czy
Jadzwingów, ino, ino e chytre, mCdrogłowe... Nie o Królestwie Bo ym myZlC,
ale o tym, jak by drugiego za łeb snadniej wziCą... Słabszego zekłtC
(Zekłtaą - połknCą) jak szczupak płotkę... Ino krzepki się ostoi...
Będziemy krzepcy, to sami przyjdC do nas prosią się ze swoim umem... Bracia
sC jeno ci ludzie, co na jednej ziemi wzroZli, jednym językiem gadajC.
- Bracia sC wszyscy odkupieni przez Krystusa Pana.
- A ju ci! Brat, co ino patrzy, jak stryk na szyję zało yą!
Strona 67
Kossak Zofia - Legnickie pole(z txt)
- Zali się ugodzią nie mo em? - zapytał Henryk z alem.
- Nie! Wybieraj mnie albo Niemce...
- Ja się z tobC bią nie będę.
- Jeszcze lepiej - rozeZmiał się w głos... - Bez bitwy pójdę na gród i
waszych Niemców precz wygonię.
- Nie zrobisz tego!
- Zrobię.
- Nie Zmiesz psuą oącowej roboty!
Konrad przybli ył twarz do twarzy brata.
- Znaku z niej nie ostawię - szepnCł schrypłym głosem - jednego Niemca
nie zdzier ę, wiesz?
Henryk chwycił go za ramiona.
- Nie błazgo (Błazgonią - mówią głupstwa, błaznowaą)! Ty przeklętniku,
odmiecze!
- Pachołku niemiecki!
Porwali się za bary, w bezprzytomnej złoZci. Zgarbieni, wygięci w łuk,
wodzili się po ciasnym szałasie jak dwa walczCce tury. Naraz Henryk puZcił
brata.
- Na twojC głowę... ty!
Wyszedł chwiejCc się na nogach. Zatętniały kopyta - zacichły w wilgotnej
jesiennej mgle.
- Jest tam który? - krzyknCł Konrad.
Pachołek wsunCł się strwo ony, patrzCc w niego z niepokojem.
- Rycerstwa nie widno? - zapytał ksiC ę.
- Nie.
Siadł na posłaniu z gałęzi, ZciskajCc mocno skronie rękoma, niepomny
obecnoZci chłopca.
"Nie przejedna mię - pomyZlał. - Raniej zdechnę! Abo ja, abo Niemce...
Sam tu przyszedł... Boi się widno... BojC się... A słuszna, bo się wszyscy
za mnC opowiedzC...
- Dziw, e Dobrogosta jeszcze nie ma - powtórzył półgłoZno.
Niemrawe, pró ne słoce oZwietlało blado nieu ytki, słotwiny i opatrzele
studnickie. W porzCdnym szyku, "płotem" zwanym, ksiC ęce wojska stały popod
borem. Przednie wojsko! Dru yna ksiC ęca, suto opłacana, bo na jednego
milesa (Miles (łac.) - ołnierz) wypada dziesięą łanów i zbroja w
przydatku, ale obowiCzana stanCą na ka de wezwanie. Nie jak u
sandomierskiego Bolesława lub mazowieckiego Konrada, gdzie rycerze dawno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]