[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Mój problem?
 Doświadczenie mówi mi, że mali chłopcy są bardziej jak konie niż jak dzieci.
Ich wychowanie wymaga twardej ręki.
 A jakież to doświadczenie przyczyniło się do powstania pańskiej opinii na
temat chłopców?  zapytała Diamond, krzyżując ramiona.
Bear uśmiechnął się, zadowolony z siebie.
 Sam kiedyś byłem chłopcem.
Diamond pochyliła głowę, czując się jak skarcone dziecko, lecz już za chwilę
wyobraziła sobie tego mężczyznę jako chłopca sięgającego jej do ramienia, z
niesfornymi kosmykami włosów opadającymi na czoło, i z brakującymi zębami;
zabrudzonego, objadającego się słodyczami, o dużych oczach koloru płynnej
miedzi, która mogłaby roztopić granit. Zapewne umiał wkradać się w łaski i trafiać
prosto do serca swojej mamy... i każdej napotkanej kobiety. Bez wątpienia zostawił
za sobą wiele złamanych serc od Montany po Baltimore.
Tętent końskich kopyt spowodował, że zwierzę prowadzone przez Robbiego
potrząsnęło łbem i stanęło dęba. Diamond szybko popatrzyła na kuzyna.
 Podejdz do niego!  zawołała.  Musisz dać mu do zrozumienia, że jesteś
spokojny i wszystko kontrolujesz. Pokaż mu, że nie ma się czego bać.  Zerknęła w
stronę, z której dochodził tętent.
Bear podążył wzrokiem w tym samym kierunku; w tej samej chwili dostrzegli
jezdzca i oboje równocześnie pomyśleli: nie, tylko nie to.
 Aaa, tu jesteś!  zawołał Morgan Kenwood, zatrzymując się przy korralu.
Zeskoczył z konia. Diamond zeszła z ogrodzenia i odwróciła się, zaciskając dłonie
na balu.  Nie spodziewałem się, że wrócisz już do swych zajęć po chorobie, moja
droga.  Zauważył Beara, popatrzył pytająco na Diamond, po czym skinął mu
głową.  Pan McQuaid? Co pan tu robi?
 Myślę, że to samo co pan.  Bear uśmiechnął się chytrze.
 Jak widzisz, jesteśmy w trakcie lekcji konnej jazdy  powiedziała Diamond.
 Tak? To doskonale.  Morgan uwiązał wierzchowca i spojrzał na Robbiego,
obracającego w palcach lonżę i wyglądającego bardzo niepewnie. Zmarszczył
czoło.  Co on robi?
 Prowadzi konia dookoła korrala. Oswaja się w ten sposób ze zwierzęciem,
zanim go dosiądzie  odpowiedziała rzeczowo.
Morgan roześmiał się.
 Oswaja się? Jest na to tylko jeden sposób. Posadz chłopaka na koniu i
wyprowadz go do sadu. Jeśli dobrze pamiętam, sama nauczyłaś się jezdzić właśnie
w ten sposób. Czyżbyś o tym zapomniała?
Zanim Diamond zdążyła odpowiedzieć, Morgan szedł już w stronę bramki.
 Chodz tu, chłopcze.  Zdjął siodło zawieszone na ogrodzeniu przy drzwiach
do stajni.  Czas już, żebyś się nauczył radzić sobie z siodłem.
Z wielkim wysiłkiem i nie mniejszym zakłopotaniem Robbiemu udało się
osiodłać konia, a potem, czyniąc zadość wyraznym naleganiom Morgana, wszedł
najpierw na bale ogrodzenia, a potem dosiadł konia. Jego kuzynka przyglądała się
temu z zaciśniętymi wargami i wyrazem złości w oczach. Wszystkie polecenia,
które wydawała Robbiemu, były natychmiast kwestionowane przez Morgana. W
końcu okazała zdecydowanie i zarządziła koniec lekcji.
 Już?  Morgan roześmiał się.  Nie bądz śmieszna. Chłopak dopiero się
rozgrzewa.  Popatrzył na Robbiego.  Musi wyprowadzić konia, poczuć wodze i
siodło, nauczyć się używać ostróg.
 Morganie, naprawdę uważam, że już...
Lecz on nie zwracał uwagi na jej protest. Udał się do stajni i polecił stajennemu
osiodłać konia dla Diamond. Spiorunowała go wzrokiem i również weszła do
stajni.
 Osiodłaj też Blackjacka dla pana McQuaida  zwróciła się do stajennego. 
Przyłączy się pan do nas, prawda?  zapytała Beara.
 Pan McQuaid nie jest odpowiednio ubrany  stwierdził Morgan,
przyjrzawszy się Bearowi.  Z pewnością ma jakieś pilne sprawy do załatwienia. 
Był to bardziej rozkaz niż stwierdzenie faktu, a tego typu polecenia zawsze budziły
sprzeciw niezależnej natury Beara.
 Jezdziłem już w bardziej nieodpowiednich strojach.  McQuaid oderwał się
od ogrodzenia. Ze złośliwym uśmieszkiem błąkającym się w kąciku ust zdjął
surdut i zawiesił na płocie, po czym rozluznił krawat i rozpiął kamizelkę.  Za nic
w świecie nie przegapiłbym takiej okazji.
Opuścili tereny stajenne i kierowali się w stronę sadów. Kenwood wjechał
pomiędzy Diamond i Robbiego, zmuszając niedoświadczonego chłopca, żeby
jechał pierwszy wąską ścieżką.
 Morgan.  Diamond zatrzymała się, gotowa skazać Morgana na potępienie za
to, że najpierw nalegał, by jej kuzyn wyjechał na przejażdżkę, a potem zupełnie
zapomniał o jego istnieniu.  Ktoś powinien... powinnam jechać obok Robbiego. 
Zanim Kenwood zdążył odpowiedzieć, zawołała:  Zaczekaj na mnie, Robbie!
Lecz w tej samej chwili McQuaid minął ją na swoim koniu i dołączył do
chłopca.
 W porządku, ja z nim pojadę!  zawołał.
Diamond, bliska łez, została uwięziona obok Morgana, który zaczął coś jej
opowiadać o wspaniałym rodowodzie jakiegoś konia. Pogrążyła się we własnych
rozmyślaniach, obserwując szerokie bary Bartona McQuaida, jego niewymuszoną
pewność w siodle i małą figurkę wystraszonego Robbiego.
Bear nie miał złudzeń co do tego, jakie pobudki kierowały Diamond, gdy
zapraszała go na wspólną przejażdżkę. Brała w ten sposób odwet na Morganie za
jego samowolne poprowadzenie lekcji jazdy konnej Robbiego. Przypomniawszy
sobie sobotni wieczór, doszedł też do wniosku, że prawdopodobnie w ten sposób
trzymała Kenwooda na dystans. Zapewne minie sporo czasu, zanim będzie miał
okazję porozmawiania z nią na temat pożyczki na budowę linii kolejowej.
Postanowił wykorzystać ten czas na obmyślenie sposobu poruszenia tematu
budowy linii i związanych z tym kosztów.
Podróż koniem przez kraj trwa wiele tygodni, a pociągiem można przebyć tę
drogę w ciągu zaledwie kilku dni. W pociągach nie robią się odparzenia od siodła.
Warto też zwrócić uwagę, że ceny szyn ciągle idą w górę. A może powinien po
prostu powiedzieć: Z tego, co słyszałem, zainwestowała pani w dużo bardziej
niepewne przedsięwzięcia niż moja linia kolejowa.
Tak. W myślach wszystko przebiegało bardzo gładko. Cicho jęknął. Czekało go [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl