[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się dla nas jakieś okno, możliwość działania.
- I jak mam to sprawdzić?
- Zapukać w to okno. Zobaczyć, czy ktoś jest w domu.
- Błagam. - Przewróciłam oczami. Nie dość, że chciwa, to jeszcze niezle stuknięta.
- Musi pani o niego walczyć. Skończyć z tymi histeriami i po prostu powiedzieć mu, co pani
czuje. Nawet jeśli da pani kosza, nie będzie przecież gorzej niż teraz.
Co racja, to racja. Niżej nie mogłam upaść. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.
- To najlepszy sposób - przekonywała. - Niech pani jeszcze raz spróbuje, przynajmniej
będzie wiadomo, na czym pani stoi.
Wstałam z krzesła, chusteczką wycierając cieknące łzy.
- Dzięki, ale nadal żałuję, że w ogóle panią spotkałam.
- Przyszła tu pani z własnej nieprzymuszonej woli i sama podwoiła stawkę - przypomniała
mi Desiree. - To pani chciała się bawić w Boga, nie ja.
- %7łeby tylko Dan się nie dowiedział.
- A niby skąd? Kto miałby mu powiedzieć? No właśnie. Kto?
Wróciłam do domu i umyłam włosy. Z wszystkich rad Desiree ta akurat nie była taka zła,
szczególnie że rywalizowałam z Leah, która ma włosy doskonałe. Przyłożyłam też lód na
twarz, bo od ciągłego płaczu cała była zapuchnięta, szczególnie powieki. Potem włożyłam
dżinsy i sweter i zadzwoniłam do Dana. Zapytałam, czy mogłabym przyjść teraz do niego
odwiedzić Bustera. Zgodził się. Zapytałam, czy będzie w domu. Odparł, że raczej tak, ale
jeśli musiałby wyjść, wpuści mnie Isa.
Poprosiłam, żeby jednak został, bo chcę z nim porozmawiać.
Powiedział, że to brzmi poważnie. Ja potwierdziłam, że jest poważne.
Grunt był przygotowany. Ostatni raz spojrzałam w duże lustro i wyszłam zdecydowana
albo odzyskać byłego męża, albo pogodzić się z losem i oddać zwycięstwo Leah.
- No i co pani powie na taką nowinę? - zapytał Ricardo, gdy tylko weszłam do holu. -
Założę się, że nawet pani do głowy nie przyszło, że pan Swain ożeni się z opiekunką.
- Rzeczywiście, nie przyszło - przyznałam, co było oczywiste.
- Firma ubezpieczeniowa nie musi się już chyba martwić, że nie wróci na noc. - Roześmiał
się. - Tak się nim zajęła, że już nie może bez niej żyć, prawda?
- Tak to wygląda. - Miałam nadzieję, że uda mi się uniknąć tej rozmowy, ale Ricardo, jak
wiadomo, nigdy nie opuszczał posterunku, więc nie sposób go było ominąć.
- Może dam im ten notes w prezencie ślubnym. %7łeby pamiętali, jak zaczął się ich romans.
Notes. Boże. To obciążający dowód, który nigdy nie może wpaść w ręce Dana.
Rozkazałam mu natychmiast mi go zwrócić. Powiedziałam, że to ja dam im go w
prezencie.
Przez chwilę opowiadał jeszcze, ile to kociaków pracuje jako opiekunki. Dodał, że sam
spotyka się z pielęgniarką, która nosi jego potomka.
- Siedmioro dzieci, niezły dorobek, co? Trudno uwierzyć, prawda?
- Trudno będzie uwierzyć, jeśli zdecyduje się pan zrobić z tej pielęgniarki uczciwą kobietę -
odpowiedziałam. Nie zależało mi już, żeby mu się podlizywać, bo konspiracja się
skończyła. Chciałam iść pogadać z Danem.
Kiedy w końcu wpuścił mnie na górę, w drzwiach spotkałam Isę, kolejną wspólniczkę,
której wolałabym uniknąć.
- Dzień dobry, cherie. Słyszała pani już? Wzięłam głęboki wdech, po czym powoli
wypuściłam powietrze.
- Tak, słyszałam. Dan zaręczył się z Leah. Wszystko wiem.
Rozpromieniła się.
- Ja to sprawiłam. Rzuciłam na nich zaklęcie - na nią, żeby spała tu przez te
dziewięćdziesiąt dni, a na niego, żeby nie chciał już pani pieniędzy.
- Dobra robota - pochwaliłam ją. No tak, mam to, na co zasłużyłam.
- I mam te wszystkie zdjęcia w pani cyfrowym aparacie - dodała z dumą.
Zdjęcia. Kolejne dowody mojego oszustwa.
- Może mi go pani oddać?
- Oczywiście, cherie. Jest u mnie w domu. Niech pani wpadnie kiedyś wieczorem.
Akurat. Mam dość kłopotów i bez zadawania się z naćpanymi synalkami i złodziejami
samochodów.
- Dobrze, w takim razie niech tymczasem zostanie u pani, ale proszę chwilowo nie
przynosić go do pracy.
W tym momencie do przedpokoju wpadł Buster. Zaraz za nim wszedł jego pan.
- O, jest moje słoneczko - zwróciłam się do psa, choć takie same uczucia żywiłam do jego
pana. - Jak się czujesz, Busty? Kaszel minął?
- Lekarstwa działają cuda - powiedział Dan, a Isa machnęła do mnie ścierką i znikła. -
Minął i kaszel, i zmęczenie.
Przyjrzałam się uważniej Danowi - włożył sweter, który dostał ode mnie na Gwiazdkę, więc
jeszcze bardziej zatęskniłam za naszym wspólnym szczęśliwym życiem. Niestety, tęsknota
często wywołuje łzy, więc od razu poczułam je pod powiekami. Miałam już dość tego
nieustannego płaczu, nie mówiąc o zażenowaniu, że rozklejam się przed facetem, którego
powinnam oczarować, ale one spływały mi po policzkach, a potem dalej, na brodę. No
pięknie.
- Hej - powiedział Dan autentycznie zaniepokojony. - Co się dzieje?
Podał mi rękę i pociągnął do góry, bo wcześniej, witając się z Busterem, przykucnęłam na
podłodze. Zaprowadził mnie na kanapę, a ja usiadłam na miękkiej poduszce, schowałam
głowę w dłoniach i zaczęłam żałośnie szlochać. Tak bardzo chciałam być jak Leah, cała w
skowronkach, a tu proszę, otwarta krwawiąca rana.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]