[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powodu do naśmiewania się z Judy. Tamar chciała wypełnić
swój obowiązek wobec rodziny. Pragnęła być przyjęta przez
swój lud. Czy Juda jej podziękuje, jeśli wystawi go na
pośmiewisko?
Tamar myślała o Judzie. O jego dumie, bólu i stratach. Nie
miała zamiaru dokładać kolejnego upokorzenia do jego
zmartwień. Juda ją porzucił, ale ona nie zawstydzi ojca swego
dziecka przed innymi ludzmi.
Tamtego poranka, kiedy stała na skrzyżowaniu dróg i
czekała na Judę, miała czas, żeby przemyśleć ryzyko, którego
się podejmowała, i zastanowić się nad swoją przyszłością.
Juda zadecyduje o jej życiu lub śmierci. Kiedy stała nad
teściem pogrążonym we śnie, drżała z gniewu. Miała ochotę
zbudzić go i wytknąć mu jego grzech. Marzyła o tym, żeby
nim potrząsnąć i krzyknąć:  Widzisz do czego mnie
doprowadziłeś, Judo! Zobacz, co zrobiłeś!". Kiedyś Juda
namawiał ją, by odegrała wobec Onana rolę nierządnicy.
Zamiast tego odegrała ją wobec Judy.
Tamar nie kierowała się gniewem. Nie interesowała ją
zemsta. Chciała sprawiedliwości. Ryzykowała wszystkim,
mając nadzieję na coś lepszego, ważnego i trwałego. Pragnęła
dziecka. Powodu do życia! Przyszłości i nadziei! Podsycała
ten mały płomień, który się w niej rozpalił, choć dobrze
wiedziała, że wszystko nadal pozostaje w rękach Judy.
- Może będziesz miała szczęście i poronisz - powiedziała
Aksa.
- Jeśli tak się stanie, wolę umrzeć razem z dzieckiem.
- Możesz zginąć nawet wcześniej. - Aksa zakryła twarz i
zaczęła szlochać.
Tamar uśmiechnęła się ze smutkiem. Dlaczego pokładała
tak wielką nadzieję w człowieku, który ani razu nie postąpił
jak należy? Czy Juda ochronił ją przed brutalnością Era albo
zadbał o to, żeby Onan wypełnił obowiązek względem swego
brata? Sam Juda złamał obietnicę, nie dając jej Szeli za męża.
Skąd brała się w niej nadzieja na przetrwanie, skoro jej życie
spoczywało w rękach takiego człowieka?
Mimo wszystko miała nadzieję. Postanowiła wierzyć. Nie
zgodziła się poddać lękom, które ją prześladowały, ani
obawom o dziecko, które nosiła - dziecko Judy, jego nadzieję i
przyszłość.
Jednak czy Juda jej wysłucha, kiedy nadejdzie czas
ujawnienia prawdy?
Minęły jeszcze dwa miesiące, zanim nastał dla Tamar
sądny dzień. Aksa gwałtownie nią potrząsnęła, chcąc ją
obudzić. Zdezorientowana Tamar usiadła. Nagle zdała sobie
sprawę, że zasnęła pod murem, przy którym pracowała.
- Jesteś zgubiona - powiedziała Aksa, a łzy zalewały jej
twarz. - Zgubiona! Służący zauważył cię śpiącą i poszedł do
twojego ojca. On z kolei wezwał mnie. Musiałam mu
powiedzieć prawdę. Musiałam. - Niania chwyciła Tamar za
ramiona. - Uciekaj! Musisz się ukryć!
Na Tamar spłynął dziwny spokój. Jej oczekiwanie
dobiegło końca.
- Nie - powiedziała cicho i wstała.
Dwóch braci przemierzało pole dużymi krokami w jej
kierunku. Kiedy podeszli bliżej, zaczęli ją przeklinać i
oskarżać. Tamar nie odezwała się ani słowem. Chwycili ją za
ramiona i skierowali się w drogę powrotną. Ojciec wyszedł
przed dom. Jego twarz była czerwona, a ręce zaciśnięte w
pięści.
- Jesteś w ciąży?
- Tak.
Zimran rzucił się na nią, nie pytając nawet, kto jest ojcem
dziecka. Kiedy ją kopał, zwinęła się w kłębek, zasłaniając
brzuch, aby ciosy nie skrzywdziły dziecka.
- Nie masz prawa mnie osądzać! - Tamar krzyczała na
niego z furią.
- Nie mam? Jesteś moją córką! - Kopnął ją ponownie.
Tamar próbowała złapać oddech i wstać, ale Zimran
chwycił jej chustę wraz ze znajdującym się pod nią
warkoczem i zaczął ją szarpać w górę i w dół. Dziewczyna
wbiła paznokcie w jego ręce, aby się uwolnić. W łonie nosiła
lwiątko i zamierzała walczyć jak lwica, żeby je ocalić. Wstała,
a jej stopy mocno wrosły w ziemię. Podniosła do góry ręce.
- Należę do rodziny Judy, nie twojej! Zapomniałeś o tym?
- Juda podziękuje mi za to, że cię zabiłem.
- To Juda musi wykonać wyrok! Nie ty! Juda, i nikt inny!
Oddychając ciężko, Zimran utkwił w niej wzrok.
- Zabawiałaś się w nierządnicę tuż pod moim nosem!
Powinienem cię zabić!
Tamar widziała w oczach ojca łzy gniewu i wstydu, ale nie
poddała się.
- Dlaczego miałbyś oszczędzić Judzie kłopotu, ojcze?
Dlaczego moja krew miałaby spaść na twoje ręce? To on mnie
opuścił sześć lat temu! Niech to, co stanie się ze mną i moim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl