[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przechowywanego specjalnie dla niego, któremu pozwalano nieco skwaśnieć, aby nabrało
dodatkowego smaku, nie licząc smaku oryginalnego, jak każdy wie, niepodważalnie
doskonałego.
Bison wyjął z kredensu dodatkowy talerz i położył go na stole przed Majorem. Ten na ogół
pozwalał się obsługiwać, nie żywiąc najmniejszej urazy do obsługującego.
 W rzeczy samej!  zawołał Major.  Dokąd jedziecie na wakacje?
 Nad morze. Chcę je zobaczyć przed śmiercią  oznajmił Bison.
 Zwietnie  stwierdził Major. Kupuję samochód i zabieram was do Saint-Jean-de-Luz.
 Moment!  zawołał Bison.  Masz forsę?
 Absolutnie  powiedział Major.  Będę miał. Nie troszcz się o to.
 Masz tam jakąś kwaterę?
 Absolutnie  powiedział Major.  Moja babka, która umarła, miała tam chałupę, a mój
ojciec ją zatrzymał.
Bison, który nie wyczuł o co biega, zrozumiał wreszcie, że chodziło o chałupę, nie o babkę.
Kluchy nadal pęczniały w wodzie, a Bisonowa już po raz trzeci schodziła do śmietnika, żeby
usunąć nadwyżkę.
 Dobra, załóżmy  powiedział Bison.  Masz benzynę? Do samochodu jest to rzecz
użyteczna.
 Można ją zdobyć  zapewnił Major.  Mając regulaminowe zezwolenie dostaje się
talony.
 Doskonale!  zawołał Bison.  Znasz kogoś w prefekturze, żeby dostać zezwolenie?
 Nie  odrzekł Major  a wy dwoje też nikogo nie znacie?
 A to o to chodziło, co?
Bison spoglądał na niego bacznie i z dezaprobatą.
 Informuję was  weszła mu w słowo małżonka  że jeśli nie zjecie tych kluchów,
będziemy musieli zmienić lokal, bo tu się już nie zmieścimy.
Cała czwórka rzuciła się na kluchy, myśląc z uciechą o tym, jakie grymasy czynili onegdaj
Niemcy wobec normandzkiego masła i tłustej kiełbasy.
Major pił jedną szklankę wińska za drugą; szklane oko zmuszało go do czynienia tego co
konieczne dla podwójnego widzenia tak, żeby nie uronić ani kropli.
Deser składał się z kromek chleba, starannie szczerstwiałego i wsuniętego między dwa płatki
różowej galaretki o zapachu Origano de Cheramy, w stylu %7łuła Gouffe. Major wziął dwie
dokładki i nic już nie zostało.
 Czy Annie dzięki swojej gazecie nie mogłaby nam wyrobić pleców w prefekturze? 
zapytała Bisonowa.  Bo ja z tobą nie pojadę, jeśli nie będziesz miał zezwolenia.
 Wspaniały pomysł!  zawołał Major.  Bądz spokojna. Podobnie jak ty nie lubię
gliniarzy. Na widok policjanta skręca mi jelito cienkie.
 Ale chyba trzeba by się pośpieszyć  zauważył Bison.  Moje wakacje zaczynają się za
trzy tygodnie.
 Zwietnie!  zawołał Major pomyślawszy, że będzie miał dość czasu na przepuszczenie
pięciuset franków.
Wypił ostatni łyk wina, wyjął papierosa z paczki Bisonowej, beknął gwałtownie i wstał.
 Pójdę obejrzeć samochody  powiedział odchodząc.
III
 Posłuchaj  powiedziała Annie  zapoznam cię z Pistolettim, facetem z prefektury, który
zajmuje się zezwoleniami dla gazety. Prosta sprawa, sami zobaczycie, on jest bardzo miły.
 Zgoda  powiedział Major.  Myślę, że tym sposobem jakoś to pójdzie. Na pewno
pójdzie. Pistoletti to wspaniały człowiek.
Siedząc na tarasie kawiarni Duflor czekali na nieco spóznioną Bisonowa i jej syna.
 Myślę  rzekł Major  że ona przyniesie zaświadczenie lekarskie dla dziecka. To nam
pomoże w uzyskaniu zezwolenia. Na pewno kazała je sobie na dzisiaj przygotować.
 Tak?  powiedziała Annie.  Zaświadczające, że co?
 %7łe nie znosi podróży pociągiem  powiedział Major, przecierając swój przydymiony
monokl.
 Oto i oni!  zawołała Annie.
Bisonowa biegła za Bisoniątkiem, które właśnie puściło jej rękę. Przebiegło piętnaście
metrów i poróżniło się ze stoliczkiem stojącym na jednej nóżce pod Deux Maghos, o blacie
początkowo marmurowym, pózniej kawałkowym.
Major wstał usiłując rozdzielić dziecko i stoliczek. Przybiegł kelner i zaczął protestować.
 Pan pozwoli  powiedział Major  wszystko widziałem. To stoliczek zaczął. I niech pan
da spokój, bo każę pana zatrzymać.
Wyciągnął swoją fałszywą legitymację Bezpieki i kelner zemdlał. Wówczas Major zabrał mu
zegarek i ciągnąc dziecko za rękę dołączył do Annie i Bisonowej.
 Mogłabyś pilnować syna  powiedział.
 Nie wkurzaj mnie. Mam zaświadczenie. To dziecko jest rachityczne i nie znosi podróży
koleją.
To rzekłszy wymierzyła synowi soczysty policzek, który wprawił go w niejaką wesołość.
 Całe szczęście dla kolei...  szepnął Major.
 A ty mi może powiesz, że nigdy nie połamałeś stolika w kawiarni?  zapytała groznie.
 Nigdy w tym wieku!  zawołał Major.
 Pewnie! Bo jesteś opózniony w rozwoju!
 Dobra!  odparł Major.  Nie dyskutujmy. Daj mi zaświadczenie.
 Pokaż  powiedziała Annie.
 Doktor nie robił żadnych trudności  powiedziała Bisonowa.  Każdy widzi, że to
dziecko jest rachityczne. Zostaw to krzesło!...
Bisoniątko złapało właśnie za oparcie krzesła sąsiedniego konsumenta i wszystko to zwaliło
się z niejakim hukiem ciągnąc za sobą kilka szklanek.
Major zmył się dyskretnie udając, że sika pod drzewem, zaś Annie udawała taką, co to nikogo
nie zna.
 Kto to zrobił?  zapytał kelner.
 To Major  powiedziało Bisoniątko.
 Ach tak?  zapytał kelner z niedowierzającą miną.  A nie przypadkiem dziecko,
Madame?
 Pan oszalał  powiedziała.  On ma trzy i pół roku.
 A Mauriac jest niedorozwinięty  podsumowało Bisoniątko.
 Zwięte słowa  powiedział kelner i przysiadł się, żeby podyskutować o literaturze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • stargazer.xlx.pl